Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Rząd Palikota

Ponad rok temu, podczas pierwszego spotkania ze swoimi fanami Janusz Palikot mówił o swej idei rządu pozapartyjnego. To samo potem mówił na spotkaniach z działaczami i potencjalnymi wyborcami. Padały nazwiska. Magdalena Środa miałaby być ministrem edukacji. Leszek Balcerowicz ministrem finansów. Pomysł bardzo kuszący. Zebrać najwybitniejsze umysły – taką narodową radę starszych – niech rządzą. Chyba koncepcja Platona bardzo wpłynęła na myślenie Janusza Palikota, w końcu jest filozofem.
Obecnie po wyborach Palikot składa podobną propozycję premierowi Tuskowi. Proponuje bezpartyjnych kandydatów na ministrów i oznajmia, ze jest to w pewnym sensie warunek ograniczonego poparcia dla rządu. W pewnym sensie puszcza oko do przeciętnego wyborcy, mówiąc: „zobaczcie tych działaczy partyjnych, jak bardzo przywiązani są do stołków, odrzucają moją propozycję rządu fachowców”.
Przeanalizujmy to. Rząd fachowców w demokracjach parlamentarnych pojawia się tylko w wyjątkowych sytuacjach, najczęściej wtedy, gdy zdarza się pat w parlamentarnej konfiguracji i partie nie mogą się kompletnie dogadać, a jednocześnie wiadomo, że ponowne wybory nie stwarzają szansy na znalezienie decydującej większości. Polityka z polega na realizowaniu jakiejś koncepcji, wizji rozwoju państwa. Inną koncepcję ma zwykle lewica, a inną prawica. Partie polityczne odpowiadają za wdrażanie swej koncepcji i jeśli kiepsko im to wychodzi, to zwykle przegrywają kolejne wybory. Minister bezpartyjny będzie skłonny realizować co najwyżej swoją własną koncepcję, która niekonieczni musi być najlepsza.
Załóżmy, ze za namową Janusza Palikota ministrem finansów zostaje Leszek Balcerowicz, ze swej dotychczasowej działalności znany głównie jako twardy monetarysta. Podejmuje on działania zmierzające w pierwszym rzędzie do natychmiastowej poprawy finansów publicznych. Tnie tam, gdzie najłatwiej, czyli w sferze budżetowej. Można zapomnieć o podwyżkach dla nauczycieli, tnie emerytury, zmniejsza pensje urzędnikom, zabiera pieniądze przeznaczone na wydatki socjalne. Zwiększa udział otwartych funduszy emerytalnych, bo – jak wiemy – to jego idee fix. Co uzyskujemy w efekcie? Owszem budżet jest bardziej zrównoważony. Złotówka rośnie w siłę. Ale kuleje eksport, firmy zaczynają odczuwać problemy. Spada popyt wewnętrzny, bo milionom ludzi zmniejszono pensje. Jesteśmy w stanie wejść do strefy euro, ale co z tego skoro zaczyna się szybkie schłodzenie gospodarki i regres. Nawet banki odczuwają spowolnienie, bo biedniejsi ludzie nie mają zdolności kredytowej. Na dodatek Balcerowicz nie odpowiada przed nikim, bo przecież wyborcy go nie wybierali. Oczywiście przedstawiam wersję przerysowaną, aby łatwiej można zrozumieć zasady.
Propozycja przyjęcia bezpartyjnych ministrów do rządu Tuska jest w istocie próbą wprowadzenia premiera na minę. Za bezpartyjnych nie będzie przecież odpowiadał Palikot, bo „oni są bezpartyjni”. Będzie za to odpowiadała Platforma, bo „przecież to rząd Tuska”. Dlatego też potwierdza się moja hipoteza, że ugrupowanie Palikota stanie się dość poważnym problemem w sejmie. Nie można go bowiem wciągnąć do koalicji (ze względów, o których już pisałem), a nie wiadomo czego należy się spodziewać po jego ugrupowaniu w opozycji. Czy będzie nową jakością w sejmie, czy nowym Lepperem?

Oceń felieton

3 komentarze “Rząd Palikota”

Możliwość komentowania została wyłączona.