Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Maciek

Do wspomnień z dzieciństwa, postanowiłem – z kronikarskiego obowiązku – dodać jeszcze kilka informacji. Ponieważ urodziłem się w 1956 roku, wszyscy myśleli, że moje imię jest jakimś hołdem wobec Gomułki, który właśnie w tym roku doszedł do władzy i zapoczątkował okres tzw. odwilży, i który nosił okupacyjny pseudonim Wiesław. Jednak imię swoje dostałem w ramach rodzinnej tradycji, po ojcu i dziadku.
Jako niemowlak zaś byłem tłusty i okrągły – taki Maciuś. Po raz pierwszy rzekomo nazwał mnie tak brat mojej mamy i późniejszy mój ojciec chrzestny. I tak zostałem Maćkiem. To imię nigdy nie zostało wpisane do żadnych dokumentów, a od małego używali go wszyscy. Nazywali mnie tak rodzice, dalsza rodzina i koledzy w szkole. Do dziś, jeśli słyszę Wiesław, to najpierw oglądam się, czy to nie do kogoś innego. Pomijając już to, że serdecznie nie znoszę wszelkich zdrobnień tego imienia.