Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Nowomowa

Istniejemy w języku. Nasz byt nierozłącznie związany jest z językiem. Nazywanie organizuje przestrzeń społeczną i decyduje o jej statusie. Wydaje się to idiotyczne i niemożliwe, ale jest to oczywistością. Można łatwo wykonać doświadczenie. Spojrzeć wokół siebie i spróbować nie nazywać niczego, co zobaczymy. Okaże się to niemożliwe, ponieważ nasze myśli są prawie zawsze werbalizowane.
Tę właściwość ludzkiej natury doskonale znali i wykorzystali twórcy totalitarnego państwa, które powstało w wyniku Rewolucji Październikowej. Wtedy też powstała na użytek nowej władzy nowomowa (choć sama nazwa jest znacznie późniejsza).
Język rosyjski był pierwszym, który wchłonął ogromną liczbę słownictwa kojarzącego się wyłącznie z dokonaniami nowej władzy. Najczęściej były to skrótowce, ponieważ nowy język miał być szybki, konkretny i ostry w brzmieniu. Wystarczy kilka przykładów. Kołchoz (zamiast kolektiwnoje choziajstwo), podobnie sowchoz (zamiast sowietskoje choziajstwo), zamiast biuro polityczne zaczęto mówić politbiuro. Niezależnie od Rosji Radzieckiej, jakiś czas później kolejny kraj zaczął wdrażać nowomowę. Były to hitlerowskie Niemcy. Tam również skrótowce stały się powszechne. Geheime Staatspolizei czyli gestapo, niech posłuży nam jako przykład. Stało się jasne, że nowomowa jest kluczem do opanowania umysłów ludzi w systemach totalitarnych. Jeśli zmusimy ludzi by nazywali coś zgodnie z wytycznymi, to ich ogląd świata zacznie się zmieniać zgodnie z nowym językiem.
Sam termin nowomowa powstał dzięki książce Orwella Rok 1984. Nowomowa (newspeak) była konstrukcją głownie słowotwórczą i miała na celu zastąpienie starych nazw nowymi, wyeliminowanie z języka niepotrzebnych słów, wprowadzenie nowych, które nazywały nowe zjawiska lub na nowo stare zjawiska.
Pomijam tu dalszy etap rozwoju nowomowy, gdy już chodziło nie tylko o krótkie i dobitnie brzmiące wyrazy, ale także o całe konstrukcje składniowe i nazewnicze, które zmieniają język. Rozmaite wyrażenia i zwroty, które stawały się sposobem na utrwalenie dominacji totalitarnej biurokracji nad życiem codziennym. W naszych polskich warunkach takim przykładem może być legendarny już zwis męski przedni elegancki (czyli krawat). Jednak podstawowym celem nowomowy zawsze było wprowadzenie do języka skrótowców o jasnym, zdecydowanym i ostrym brzmieniu.
Wyzwolenie się z totalitaryzmu oznacza w większości wypadków także wyzwalanie się z okowów nowomowy. Staje się ona coraz bardziej anachroniczna. Jednak nowomowa dalej ma się świetnie w niektórych środowiskach. Początkowo miała być takim szyderstwem z przeciwników politycznych utożsamianych z określonym środowiskami.
Gdy mówią zwolennicy ultrakatolickiej prawicy o socjalistycznych poglądach ekonomicznych, to będziecie musieli się domyślić, ze GazWyb to Gazeta Wyborcza. Najbardziej radykalni użyją nawet nazwy GazŻyd, ale tylko nieoficjalnie, bo oficjalnie te środowiska do antysemityzmu się nie przyznają. Niedawno przeczytałem, że wykład zadający kłam politpoprawnym wypowiedziom żydowskich historyków jest doskonały. A jak powstają nowe skrótowce, które mają oczywiście funkcję wartościującą? Zobrazuję to na przykładzie. Słowa flejtuch, łapiduch, kocmołuch połączone są formantem -uch oraz wartościują negatywnie. Jak można utworzyć nowe słowo wartościujące negatywnie? Przymiotnik wykształcony łączymy z formantem -uch i powstaje nam wyraz wykształciuch. Ponieważ słowo było w powszechnym użyciu za czasów tzw. czwartej RP, nie muszę więcej wyjaśniać. Takim samym celom służyły określenia łżeelity czy lumpeninteligencja, które miały zdezawuować przeciwników – nie tylko politycznych, ale w ogóle wszystkich, którzy się sprzeciwiali.
Zastosowanie nowomowy przez środowisko prawicowe może się wydać komuś zaskakujące. Konserwatyści, prawicowi katolicy, którzy sięgają po ulubione narzędzie, ba, narzędzie wymyślone przez totalitarny reżim komunistyczny. Przecież to się w głowie nie mieści.
A mi się mieści. Po prostu obnaża to prawdziwe zakusy tych ludzi. Oni nie mają nic przeciw dyktaturze, pod warunkiem, że to oni będą rządzili.

Oceń felieton