Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Towarzysz Ziemiec

Gdy ekipa Jaruzelskiego zarządziła stan wojenny, spora część dziennikarzy, których uznano za niepewnych i nie dość posłusznych, musiała opuścić telewizję. Niektórzy w nowych okolicznościach odnaleźli się doskonale. Pamiętam jak występowali w telewizji w zielonych mundurkach i przekonywali Polaków, że socjalistyczny ustrój jest najlepszy na świecie, a partia robotnicza już niedługo urządzi nam raj na ziemi, gdy tylko unieszkodliwi tych wszystkich wrogów ludowej ojczyzny, którzy wykupili ze sklepów wszystko – od szynki po telewizory Jowisz – i zostawili samą musztardę i ocet. Jeden z nich nazywał się Tumanowicz. Zapamiętałem nazwisko, bo pasowało do tego komunistycznego tumana.
Dziś mamy powtórkę z rozrywki. Każdy kolejny dzień sprawia, że coraz bardziej czuję się jak w PRL. Wczoraj dyżurny funkcjonariusz kaczystowskiego reżimu czyli niejaki towarzysz Krzysztof Ziemiec oznajmił w telewizorni, że papiery znalezione w szafie niejakiej Kiszczakowej są podpisane przez Lecha Wałęsę i potwierdza to ekspertyza grafologiczna. Dziś napisał na swoim profilu fejsbukowym, że to była nadinterpretacja i że przeprasza, ale grafolog papierów jeszcze nie widział.
Otóż towarzyszu Ziemiec to się nie nazywa nadinterpretacja – tylko ordynarne kłamstwo. A okno to trzeba otworzyć tam, gdzie się puściło smrodliwego bąka, a nie w piwnicy, gdzie masz siennik.

Oceń felieton

Komentarz do “Towarzysz Ziemiec”

Możliwość komentowania została wyłączona.