Wrzesień się kończy, więc pora na kolejny odcinek o głupocie. Tym razem rewolucyjna zmiana. Po pierwsze – zwycięzcą, czyli głupkiem miesiąca nie jest polityk. Po drugie – historia o głupku miesiąca będzie głownie obrazkowa, nie bez powodu.
Na stronach dzisiejszych gazet, także internetowych można przeczytać o ważnym wydarzeniu, do którego doszło w sztokholmskiej bibliotece.
Głównym bohaterem międzynarodowej i międzykulturowej afery jest niejaki Tintin. To nikt inny, jak postać z historyjki obrazkowej inaczej zwanej komiksem. Tintin po raz pierwszy pojawił się w roku 1929 narysowany przez belgijskiego artystę Georges’a Remi i opowiadał o przygodach tytułowego bohatera, podróżnika i reportera. Miłośników komiksu może zainteresować, że to właśnie w tej historyjce zastosowano po raz pierwszy tak zwaną czystą linię modelowej postaci, co później stało się wręcz zasadą stosowaną dla jasności i czytelności komiksów.
A o co w ogóle chodzi? Co przeskrobał Tintin i na czym polega afera? Otóż w historyjce „Tintin w Kongo” sprzed lat, widzimy bohatera w lektyce niesionej przez murzyńskich tubylców, co jasno i wyraźnie wskazuje na to, że jest on rasistą. Dla rasistowskich treści nie ma miejsca w sztokholmskiej bibliotece, mogłyby te treści zobaczyć niewinne dzieci i zarazić się rasizmem. I to jest sedno całej afery.
A oto czujny – jak Feliks Dzierżyński – i wzorowo wypełniający swe obowiązki bohater dzisiejszej historyjki. Tak, to ten nordycki typ w zielonej czapeczce. Jeśli się wam jakoś inaczej kojarzy, to na pewno jesteście rasistami.
To dyrektor owej biblioteki, który postanowił usunąć komiksy o Tintinie ze szwedzkiej biblioteki, w imię nowej religii o nazwie „poprawność polityczna”. Powinniśmy nie jeden raz jeszcze o nim usłyszeć. Z komsomolskim zaangażowaniem zabrał się bowiem za pozostałe zasoby biblioteczne. Nieoficjalnie mogę czytelników poinformować, że następnym krokiem będzie spalenie na stosie rasistowskiej powieści „Robinson Crusoe”.
Dla naśladowców mam wiele propozycji. Spośród naszych komiksów powinniśmy zacząć od obrzydliwie rasistowskich płodów niejakiego Makuszyńskiego w spółce z Walentynowiczem. Najpierw te o małpce Fiki Miki i Murzynku Goga Goga, a następnie o Koziołku Matołku.
W dalszej kolejności obrzydliwie rasistowską książkę „O sierotce Marysi i krasnoludkach” promującą antyromskie postawy o ksenofobicznym i seksistowskim podtekście. Zapłoną stosy w Europie… rozmarzyłem się.
Z komsomolskim pozdrowieniem
Wasz Pawka Morozow aka Belfer
4 komentarze “Fool on the hill (2)”
Zapomniałeś o Murzynku Bambo, co w Afryce mieszka…
Za Murzynka Bambo – kula w łeb! 😉
A co jest takiego seksistowskiego w „sierotce Marysi” proszę Belfra?
Końcówka powieści, gdy sierotka Marysia zamieszkuje wraz ze Skrobkiem i jego dwoma synami. W zasadzie nie wiadomo jako kto? 😉