Wolna prasa, wolna telewizja i radio to były ideały, do których tęskniliśmy w PRLu. W sferze publicznej obszar wolności Polaka był niewielki. Przez długie lata jedyną płaszczyzną wypowiedzi nie manipulowanej, choć zdecydowanie okrojonej był Tygodnik Powszechny. Po roku 1980 Pojawił się tygodnik Solidarność i kilka innych ważnych tytułów, takich jak chociażby Res Publica. Do dziś potrafię sobie przypomnieć tę niecierpliwość oczekiwania na kolejny numer.
Po roku 1989 doczekaliśmy się wreszcie likwidacji cenzury oraz powstania rynku prywatnych mediów. Powstała Gazeta Wyborcza, powstały prywatne radiostacje, a w końcu komercyjne telewizje. Na rynku prasowym spora część tytułów zniknęła, za to pojawiły się inne, a niektóre stare zmieniły swój image i przetrwały, jak chociażby Polityka. Wreszcie pojawiły się również tabloidy, które w Polsce kiedyś były określane dźwięczną nazwą brukowce. Mój ojciec powiedział pewnego razu, widząc kilka egzemplarzy rozmaitych tytułów: patrz, zrobiło się jak przed wojną.
To było dobre. Każdy mógł znaleźć sobie odpowiedni tytuł i znalazł w nim to, czego chciał – ktoś szukał analiz politycznych, inny wiedzy o ekonomii, a ktoś inny chciał poczytać o tym jak zachował się morderczy wąż od łazienkowego prysznica. Dla każdego coś miłego.
Ta różnorodność – także w obrębie telewizji – była istotna. W razie wątpliwości można zawsze było zmienić program, przełączyć i zobaczyć, jak dane wydarzenie omawiane jest w innej stacji telewizyjnej. Oczywiście zwykle miały one swoje pewne sympatie polityczne. Lepiej, jeśli nie były one widoczne w sposób nachalny. Jednak w ostatnich latach coś się zaczęło zmieniać. Na gorsze.
Media postanowiły, że muszą widzów, słuchaczy i czytelników szokować, wstrząsnąć nimi, każdego dnia dostarczać sensacji, bo w przeciwnym razie słupki oglądalności (słuchalności, czytalności) spadają. To zjawisko ktoś nazwał tabloizacją mediów. Pokażę to na stosunkowo neutralnym przykładzie. Jeden z dodatków regionalnych Gazety Wyborczej umieszcza tytuł: Studenci politechniki zszokowani. Czego się spodziewać? Szok to silna, czasem ekstremalna reakcja psychiczna na nagłe i gwałtowne, najczęściej negatywne wydarzenie lub przeżycie. Czego się zatem spodziewać? Doszło do jakiejś zbrodni, przestępstwa w obrębie uczelni? Może jakiś wypadek, katastrofa budowlana? Czytamy dalej: Studenci, którzy w październiku wrócili do Gliwic na zajęcia na Politechnice Śląskiej, są zszokowani. – Nagle zabrakło miejsc parkingowych, można nawet pół godziny krążyć dookoła uczelni, a i tak nie ma, gdzie postawić auta – opisują swój problem. Taki szok to przeżywamy wszyscy codziennie, a szczególnie w dużych miastach. Pan Witold Gałązka figurujący jako autor tej notatki gazetowej, zapragnął zrobić z niej publicystykę w wielkim stylu z wielkim słownictwem i patosem, a wyszedł brukowiec.
To nie jest jakiś szczególny problem tej gazety, więc wyciąganie wniosków politycznych, będzie tylko dowodem głupoty. Takie kwiatki można znaleźć prawie codziennie i prawie w każdej gazecie. To jest nadużywanie słów, ich nieadekwatność, świadoma manipulacja słowami. Podobnie w telewizjach i to wszystkich. Moje obserwacje opieram głównie na audycjach w TVN24, bo tę stację oglądałem najczęściej. Jednak rzut oka na inne programy informacyjne pokazuje, że jest to zjawisko powszechne. Znów posłużę się przykładem. Kilka tygodni temu PiS założył swój słynny zespół Macierewicza. Zespół poselski to ciało prawie że prywatne bez żadnych uprawnień, bez możliwości wpływania na instytucje, prawie że takie kółko zainteresowań. Posłowie czasem zakładają takie zespoły, aby wspólnie zastanowić się nad podjęciem jakichś działań w jednostkowej sprawie – jest to możliwość skupienia się na ważnych dla kilku posłów sprawach w sposób pozapolityczny i pozapartyjny. I dobrze, niech tak będzie.
Macierewicz zaczął od podważenia wszystkiego w zakresie toczących się wyjaśnień w sprawie katastrofy samolotu prezydenckiego. Zaczął od nazwania katastrofy zbrodnią, a potem już poszły dalsze insynuacje. Co zrobili dziennikarze? Wydawałoby się, że oczywiste będzie zmuszenie pana Macierewicza do rzeczowego i dokładnego wyjaśnienia swoich słów. Jeśli jest zbrodnia, to musi być zbrodniarz. Kto popełnił zbrodnię? Dziennikarze jednak zadowolili się wątpliwiej jakości słowotwórczą analizą pana posła. Za to zaczęli innym politykom uporczywie i konsekwentnie zadawać pytania o to, co sądzą na temat zarzutów stawianych przez posła Macierewicza. Zwykle odbywało się to w taki sposób, żeby maksymalnie podgrzać atmosferę i sprowokować do jak najostrzejszych wypowiedzi.
Dla mnie sprawa jest oczywista. Albo Macierewicz publicznie powie, kto jest zbrodniarzem i jakie on – Macierewicz – ma na to dowody, albo zostanie wyśmiany, zlekceważony i odesłany do brukowców, bo wówczas tam jest jego miejsce. W poważnej audycji politycznej nie powinno być miejsca na rozważania bezsensownych insynuacji oraz manipulacji słowotwórczych językowego nieuka.
Równie logiczne byłyby pytania do polityków o zgrupowanie talibów w Klewkach. Wtedy jeszcze media widziały bezsens niektórych insynuacji, dziś już nie widzą.
Jaki jest rezultat takiego skundlenia mediów? Przede wszystkim taki, że nie mówią o niczym ważnym. Niedawno można było podyskutować o zmianach ustawowych, które zapoczątkują już od przyszłego roku powstawanie wolnorynkowej konkurencji dla NFZ. Rzecz ważna, ale nie dla mediów. Z takich samych powodów nie dyskutowano kwestii podwyższenia podatku VAT, ani kwestii czy propozycja PiS obciążenia specjalnym podatkiem banków jest lepsza, czy gorsza od podwyżki VAT. Nie dowiemy się niczego rzeczowego o negocjacjach w sprawie umowy gazowej z Rosją. Zresztą od miesięcy nie dyskutowano w telewizji o niczym ważnym. Jeśli już coś ważnego się działo to telewizje usiłowały to umniejszyć albo przynajmniej znaleźć w tym szczegóły godne brukowców. Chcąc znaleźć poważne analizy, unikajmy telewizji i większości prasy, szukajmy w internecie, na blogach lub grupach dyskusyjnych, choć tam również znajdziemy wiele śmieci.
Dziś stajemy wobec smutnego faktu, że oprócz brukowców, pardon tabloidów nie ma w Polsce innych mediów. Pisałem o tym już kilka razy, szczególnie w aspekcie katastrofy smoleńskiej i teatru żałoby po tej katastrofie. Odzyskana po 1989 roku wolność oddała nam wolne media, a dziś bożek „Byzznyzz”* nam je odebrał.
—
* Jest to aluzja do opowiadania Jacka Londona. Na dalekiej północy zaginął pewien biały, który jak się okazało trafił do plemienia indiańskiego, gdzieś na Alasce. Wszyscy myśleli, że nie przeżył ciężkiej polarnej zimy, Indianie bowiem nie są skłonni karmić darmozjadów, którzy w tych ciężkich polarnych warunkach są tylko obciążeniem. Po długim czasie okazało się, że wzmiankowany osobnik żyje i ma się dobrze, zaś na dalekiej północy jest plemię indiańskie wierzące w tajemniczego boga o imieniu „Byzznyzz”.
7 komentarzy “Ideał sięgnął bruku”
Nie wiem czy masz racje, bo bozek Byzznyzz nie jest az taki glupi. Wie ze gazeta czy kanal TV bedzie sie tylko wtedy dobrze sprzedawal, gdy warto bedzie to kupic. Tak juz jest ze kazdy produkt majacy ambicje zaistnienia na rynku musi sie w jakis sposob wyrozniac. Nie robia tego polskie media, to cialge i caly czas ta sama papka,a „ciemny lud” ja żuje i żuje. Pozostali albo nie korzystaja z mediow aby sie nie oglupic, albo bo jest im wszystko jedno. Cierpi na tym demokracja i tym samym caly kraj. Bo bylejakos, glupota, wodoglowie kroluje. Dlatego sa ciagle aktualne Polskie Zlote Mysli takie jak: Chopin gdyby zyl, tez by pil, Miales chamie Zloty Rog itp itd…..
Owszem, zasady prowadzenia interesu mogą uchronić gazetę lub telewizję przed bankructwem, ale nie zapewnią jej wysokiego poziomu etycznego.
Nie ma co ukrywać – opiniotwórcza większość będzie zadowolona z tej papki, co sam zauważasz.
Ciemny lud nie jest wcale taki głupi i na dłuższą metę nie da się mu wcisnąć salcesonu jako salami. Kilka liczb zebranych po to by pokazać jak wygląda sprzedaż prasy w krajach mniejszych niż my.
http://alfaomega.webnode.com/products/benfranklin-kleine-zeitung/
Zawsze wiedziałem, że oglądasz TVN24. Nie musiałeś nawet tego mówić.
To dla Ciebie dedykacja:
/…/
Od administratora: szkalujące i wzywające do rozlewu krwi linki będę usuwał.
@Belfer
Przegiąłeś.
Znajdzie to co wyciął Belfer. Wystarczy napisać w wyszukiwarce:
„Rok 1984 = Polska 2010”. Czy to jest link wzywający do rozlewu krwi?
@Maruda:
Świetny link.Wyraźnie pokazuje, ze nasi dziennikarze powinni się mocno zastanowić.
@father boss:
A ty dalej na poziomie szamba? Nic się stary draniu nie zmieniłeś. Tak trzymaj. Zostaniesz ostatnim Mohikaninem polskiego moheru.
A propo mediów i dziennikarzy. Proponuję fajny tekst. Kto chce niech przeczyta.
http://www.niepoprawni.pl/blog/1315/pozegnanie-z-broniem