Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Emancypantka czy feministka

Feminizm i emancypacja kobiet to nie jest zagadnienie, które w jakiś szczególny sposób spędzałoby mi sen z powiek. Tym bardziej, że za ostatni tekst na ten temat, zebrałem cięgi zarówno od kilku znajomych płci męskiej – z jednej strony, zaś od własnego dziecka z drugiej. Jednak zaobserwowana ostatnio dyskusja na Faceboku wśród znajomych i znajomych znajomych spowodowała, że ponownie zacząłem na ten temat myśleć. Problem nie zniknie od tego, że ja nie będę się nim zajmował.
Na co dzień postawy wobec kwestii praw kobiet są przyczajone. Ujawniają się znacznie częściej dopiero w sytuacjach takich, jak obecnie – gdy zbliżają się wybory i ktoś tę sprawę uparcie wyciąga.
Prawicowy publicysta Rafał Ziemkiewicz – na marginesie niezły pisarz SF – napisał: Chrońmy kobiety przed polityką. Kobiety nie poprawiają polityki. Wręcz przeciwnie: polityka psuje kobiety. Wchodząc w to środowisko, stają się bardziej od mężczyzn brutalne, perfidne i fałszywe.
Ciekawe co by było gdyby jakaś znana publicystka napisała: Chrońmy mężczyzn, dobrze zapowiadających się literatów, przed publicystyką polityczną. Gdy stają się politycznymi komentatorami, głupieją, ich myśli stają się prymitywne i trywialne, a do literatury już nigdy nie wrócą.
Ponieważ nazywamy wszystko od chwili, gdy zaczynamy mówić, więc sposób nazywania świata i zjawisk jednoznacznie charakteryzuje nasz stosunek do tego świata. Określenie chrońmy kobiety przed… jest w swej istocie tak mizoginiczne, że aż śmieszne. Chronić przed czymś należy zwykle dzieci, bo są jeszcze niedojrzałe i niedoświadczone, więc póki nie dorosną chronimy je. Jednak kobiety są już dorosłe i samodzielne, więc jeśli mamy je chronić, to dlatego że pod jakimś względem są gorsze, głupsze i niesamodzielne. Angażując się w jakieś sfery życia zrobią sobie krzywdę, więc my mężczyźni musimy je chronić przed ich własną nieodpowiedzialnością. Od takiej postawy już tylko krok do stwierdzenia chrońmy kobiety przed edukacją, bo zrobią się przemądrzałe i nie będą tak posłuszne. Chrońmy je przed dostępem do własnego konta bankowego, lepiej gdy mąż wydzieli im pieniądze, bo przecież one nie mają rozsądku.
A co się będziemy ograniczać! Ubierzmy nasze kobiety w hijab i nikab, żeby się obcy faceci na nie nie gapili. Zamknijmy je w domu, żeby nie miały okazji zdradzić swojego mężczyzny.
Mam czasem wrażenie, że taka męska postawa jest wyrazem lęku przed dominacją, którą niektórzy wynieśli z domu i tradycji rodzinnej. Takim modelowym przykładem jest słynna pani Dulska i jej rodzina z komedii Zapolskiej. Poruszyłem ten problem kiedyś pisząc o stereotypie Matki Polki. A skoro jest lęk, to znaczy jest niepewność. Chrońmy kobiety tak naprawdę znaczy trzymajmy kobiety z daleka od naszych zabawek, bo przyjdą i tu także okażą się lepsze. W gruncie rzeczy jest to postawa frustrata i impotenta, który tylko dzięki utrzymaniu władzy i zależności potrafi realizować swoje seksualne spełnienie.
Niestety współczesne kobiety dość chętnie wpisują się w ten stereotyp, tak jakby wygodniejsze dla nich było rządzenie mężczyzną przez domowo-łóżkową manipulację niż istnienie we wspólnym świecie na równych prawach. Tu także kluczowe są słowa. Pozytywnie przyjmuje się określenie emancypantka, negatywnie feministka. Niedostatek wiedzy lingwistycznej uspokajająco zakłamuje rzeczywistość, bo obydwa słowa odnoszą się do tego samego zjawiska. Tyle że różni je cała epoka. Naprawdę sedno relacji miedzy kobietami zawiera się w angielskiej szkolnej anegdotce. Profesor napisał na tablicy: A woman without her man is nothing i polecił uczniom wstawić znaki przestankowe. Chłopcy napisali: A woman, without her man, is nothing. Dziewczęta zaś napisały: A woman – without her, man is nothing. Paradoksalnie obydwie strony miały rację patrząc z punktu widzenia socjologicznego. Psychologicznie żadna ze stron nie miała racji, bo takie myślenie jest przejawem niedojrzałości. Osoba niedojrzała, w związku zachowuje się w myśl zasady: kocham cię, bo cię potrzebuję. Człowiek dojrzały myśli: potrzebuję cię, bo cię kocham.
Dziwię się konserwatystom, którzy chcieliby wzorem dziewiętnastowiecznych przodków, zamknąć kobietę w obrębie spraw wyłącznie domowych. Po pierwsze dziś tak się już nie da. Po drugie obserwując scenę polityczną, widzę, że kobiety zachowują znacznie więcej rozsądku (choć sprawiedliwie dodam, nie wszystkie). Po trzecie, nie rozumiem jak kogoś może podniecać i fascynować bezbarwna i głupia kura domowa.

Oceń felieton