Mój komputer jest w stanie „przerobić” w ciągu doby około 12 gigabajtów wysyłanych i pobranych danych, korzystając z niezbyt szybkiego łącza. Powiedzmy, że ktoś chciałby podsłuchać – dla uproszczenia – tekstową rozmowę moją z bratem. Dla ułatwienia podam, że nie szyfruję swych rozmów z bratem przez GG. Byłoby to dość proste, gdyby ktoś potrafił zainstalować tzw. sniffer w jednej z dwóch sieci lokalnych. Wtedy wystarczyłoby zapisać cały ruch z 24 godzin do pliku tekstowego, zidentyfikować numery GG i odrzucić pozostałe zapisy. Proste i łatwe. Jednak co wtedy, gdy nie mamy możliwości podsłuchiwania sieci, a jedynie przechwytywania pakietów? Każdy pakiet ma 1500 bajtów i jest tylko malutkim fragmentem ruchu sieciowego, kompletnie nieczytelnym bez połączenia go w odpowiedni sposób z innymi i rozszyfrowania. To zadanie zaczyna już przypominać syzyfową pracę, ponieważ nie wiemy kiedy i jak będzie przebiegać interesująca nas komunikacja. Ponadto trzeba odcyfrować i odrzucić niepotrzebne pakiety, które będą stanowić 99% całego przechwyconego ruchu. A co będzie, jeśli zdecyduję się swoje rozmowy z bratem szyfrować?
Rozmowy telefoniczne z pokładu prezydenckiego samolotu prowadzone przez tzw. telefon satelitarny są szyfrowane. Jedynie polskie służby specjalne miałyby możliwość nagrywania tych rozmów w sposób stosunkowo prosty i – dodajmy – legalny. Odszyfrowanie mogłoby nie być proste w zależności od tego, jaki sposób szyfrowania zastosowano. Zakładając wręcz fantastyczne możliwości amerykańskich tajnych służb, i tak mamy problem z wyodrębnieniem krótkiej rozmowy z zapisanego w tym samym czasie niepotrzebnego szumu, który stanowi 99% całości. A jeśli nawet uznamy, że Amerykanie zatrudnią wszystkie swoje superkomputery, aby odszyfrować rozmową Jarosława Kaczyńskiego z bratem, to problemem nie do przeskoczenia jest kwestia przyznania się do tego. Ktokolwiek mógłby podsłuchać tę rozmowę, to nie mógłby się do tego przyznać.
Tak więc wszelkie spekulacje na ten temat są kompletnie bez sensu. Po pierwsze, można strzelać z armaty do muchy, ale po co? Po drugie, rozmowa bez ujawnienia źródła ma taką samą wartość jak hipoteza helowa.
Każdy, kto ma choć odrobinę pojęcia o współczesnej technice przesyłania danych wie, że podsłuchiwanie całego ruchu w eterze generowałoby miliardy gigabajtów śmieci, które bardzo trudno rozszyfrować. Jednak elektorat skupiony wokół Gazety Polskiej wierzy w hipotezę helową, bombę paliwowo-powietrzną i brzozę posadzoną przez Stalina. Elektorat skupiony wokół tej gazety wierzy w ogólnoświatowy plan zmierzający do zniszczenia Polski, a elementem tego szatańskiego planu jest skompromitowanie najlepszego z polityków i jego brata, który „męczeńsko poległ pod Smoleńskiem”. Ci najwierniejsi i solidarni Polacy muszą się zjednoczyć w walce o jedyną prawdziwą i katolicką Polskę. Dla nich niemożliwe staje się możliwe, bo szatan może wszystko, a to szatan chce zniszczyć ich ojczyznę. Szatan ma twarz Tuska, Buzka i całej Unii Europejskiej, a zza pleców wychyla się czarnoskóry Obama, którego zwycięstwo oznacza „koniec cywilizacji białego człowieka”.
Komentarz do “Kto podsłuchiwał Kaczyńskich?”
http://www.youtube.com/watch?v=oJ4q7Lgyzio&feature=player_embedded