Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Pytia delficka

Słynna wyrocznia z Delf przepowiadała przyszłość trafnie, ale w sposób na tyle niejasny, że pytający wychodził ze świątyni zwykle z przekonaniem, iż wszystko może się zdarzyć. Pamiętasz czytelniku z lekcji polskiego postać Edypa? Jako młodzieniec udał się on do wyroczni, która mu oznajmiła, ze zabije ojca i ożeni się z matką. Edyp postanowił więc nie wracać do domu, a nie wiedział, że jest dzieckiem adoptowanym. Podczas swej wędrówki po świecie faktycznie zabił ojca podczas jakiejś potyczki, a potem ożenił się z Jokastą, która była jego matką. Paradoksem jest to, że rodzice Edypa porzucili go, właśnie ze względu na przepowiednię.
Gdyby Edyp wrócił do domu, do przybranych rodziców, wierząc w swoją wolę i możliwość kształtowania swojego losu, tragedia by się nie wydarzyła. A przynajmniej byłby bardziej świadomy. Przybrani rodzice wyjawiliby mu tajemnicę jego pochodzenia, co by pozwoliło – być może – uniknąć spełnienia się przepowiedni.
Gdyby Lajos i Jokasta nie porzucili syna w górach, zapewne nie doszłoby do spełnienia przepowiedni, ponieważ Edyp nie był psychopatycznym mordercą, ani seksualnym dewiantem.
Wniosek jest oczywisty. Zdanie się na kaprys losu, zawsze zaowocuje najgorszym wariantem ze wszystkich możliwych. Przy założeniu, że mamy wpływ na przyszłość, jest szansa na lepszy wariant.
Za dziesięć dni wybory. Pomimo pewnej oczywistości istniejącego układu politycznego, zawsze możliwe są pewne niespodzianki. Niektóre zdarzenia już dostarczyły nam niespodziewanych wrażeń, inne są banalnie przewidywalne od miesięcy. Nie dostarczyła nam żadnych niespodzianek partia pod dźwięczną, aczkolwiek nieodmienną nazwą – Polska Jest Najważniejsza. Pomimo bardzo przychylnej atmosfery w audycjach TVN i TVN24, główna postać tej partii, a wcześniej „aniołek prezesa”, czmychnęła do PO, a reszta nie zachwyca wyborców na tyle by uzyskać 5%. Jeśli nie uzyska 3%, nie będzie finansowana z budżetu i rozpadnie się w krótkim czasie.
Podziwiam prezesa PSL – Waldemara Pawlaka. Jest jednym z nielicznych polityków, którzy nie potrzebują asystenta do wysłania maila. Jednak PSL – jako partia klasowa – jest anachronizmem i ma coraz mniejsze poparcie. Przewidywałem, że przepadnie w tych wyborach, ale dzięki „samobójowi” Hoffmana z PiSu, może dojść do zmobilizowania części wściekłych mieszkańców wsi. Paradoksalnie PSL zyskał szansę nie dzięki sobie.
Z nadzieją patrzyłem początkowo na inicjatywę Janusza Palikota, który po macoszemu był traktowany przez wszystkie media. Jednak rozwój wydarzeń zmienił sytuację. Ruch Palikota ma niezłe sondaże i wbrew moim prognozom może znaleźć się w Sejmie, choć nadal uważam to za mało prawdopodobne. Jeśli Ruch Palikota przekroczy 5%, to stanie się problemem politycznym. Jak sama nazwa wskazuje – jest to ruch Palikota – oprócz lidera nie ma tam nikogo istotnego, a lider jest już nie tylko enfant terrible polskiej polityki, ale drugim Lepperem. Nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie chciał współpracować z facetem, który sprzedaje w ramach wyborczej walki prywatne tajemnice, a politykę widzi wyłącznie poprzez pryzmat wypitego alkoholu. Ostatnio Palikot zrobił wiele, by zniechęcić do siebie SLD, wcześniej zerwał wszelkie mosty z PO, a PiS od dawna uważa go za wroga numer jeden. W tej układance Ruch Palikota jest kukułczym jajem dla każdej z partii i nie odegra w sejmie żadnej roli.
SLD dostanie się do sejmu, ale zgodnie z przewidywaniami, popularność tej partii spada. Napieralski zachłysnął się swoim wynikiem w wyborach prezydenckich, a nie przyszło mu do głowy, że głosy na niego były tylko formą sprzeciwu lub raczej ostrzeżenia dla Komorowskiego. Kontynuacja infantylnych posunięć doprowadziła partię Napieralskiego do najgorszego wyniku w historii. Powodów było wiele – Napieralski skompromitował się kompletną ignorancją w zakresie ekonomii, wzorem PiS zaczął obiecywać gruszki na wierzbie, w krytyce PO trudno było odróżnić jego głos od głosu Kaczyńskiego, a pod koniec SLD zaczął licytować się z Ruchem Palikota na antyklerykalizm i „wishful thinking”. Niebezpieczne jest to, że Napieralski jest gotów na wszystko, byle tylko zaistnieć. Będzie trudnym koalicjantem dla PO (jeśli zaistnieje taka koalicja), ale co gorsza, może stać się koalicjantem PiSu, gdyby powstała taka możliwość.
Popularność PiSu i dobre notowania tej partii wskazują, że nadal jest spora grupa społeczna o niezachwianej wierze w cuda i mocno niezadowolona z rzeczywistości. Wyborcy Kaczyńskiego wywodzą się w prostej linii z tych, którzy głosowali na Tymińskiego, a potem na Leppera. Mają ogromne kompleksy zaścianka połączone z równoczesną dumą z niego. Podatni są na wszelkie teorie spiskowe, co skwapliwie wykorzystują politycy.
Kaczyński – dziś ponownie spokojny i zrównoważony – pokazuje swą partię jako ugrupowanie poważne z profesjonalną koncepcją rozwoju Polski, jednak w tle nieustająco pojawiają się cienie Fotygi, Macierewicza i tłumek spod pałacu z transparentami o „mordzie prezydenta”. PiS od lat rozgrywa tę samą grę. Zwraca się do niezadowolonych i rozczarowanych, obiecując „naprawienie” Polski. Bazując na zazdrości, niechęci do bliźnich i podejrzeniach o złe zamiary, Kaczyński przepowiada nam przyszłość, która będzie dobra tylko wtedy, gdy go poprzemy. Stały elektorat tej partii to jakieś 20% społeczeństwa i ma tendencję schyłkową. Jednak ostateczny wynik zależy od frekwencji, ponieważ to właśnie elektorat PiS nazywany jest „żelaznym”. Ci ludzie przyjdą głosować niezależnie od pogody i samopoczucia.
Za dziesięć dni wiele się w Polsce się zmieni. Są szanse na to, że PO wygra na tyle wysoko, by samodzielnie utworzyć rząd. Jest to najlepsza opcja, dlatego, że po kolejnych czterech latach można będzie ostatecznie rozliczyć ekipę Tuska – nie będzie już wymówek o wetującym prezydencie Kaczyńskim, ani koalicjanta, który nie pozwolił ruszyć KRUSu. Wariant średni – bardziej prawdopodobny – oznacza koalicję. W koalicji może być PSL (o ile wejdzie do sejmu) i SLD (a to będzie bardzo trudna koalicja). Wariant pesymistyczny zakłada, ze przewaga PO będzie na tyle mała, ze możliwa będzie koalicja PiS, SLD i PSL, która oznacza jakieś dwa lata „powtórki z rozrywki”.
Za dziesięć dni zobaczymy, jaka przyszłość nas czeka i warto uwierzyć, że mamy na nią wpływ, w przeciwnym razie skończymy jak Edyp.

Oceń felieton

7 komentarzy “Pytia delficka”

Możliwość komentowania została wyłączona.