Jarosławowi Kaczyńskiemu nie można odmówić sprytu. Ostatnia awantura w gronie partii opozycyjnych świadczy o tym, że znów rozegrał część posłów tak, jak chciał. Co się właściwie stało? Otóż obecnie dyskutowany jest unijny program pomocy dla wszystkich krajów, które ucierpiały w wyniku pandemii. Warto dodać, że część środków to będzie kredyt. W łonie tak zwanej Zjednoczonej Prawicy trwa kłótnia. Kanapowa partyjka Ziobry walczy o zachowanie swej antyunijnej tożsamości i chce utrącić ten program. Za wszelka cenę. Kaczyński jednak wie, że to jest piłowanie gałęzi, na której siedzi cała Polska.
W tej sytuacji musi namówić przynajmniej część opozycji, by zagłosowała za rządowym planem. W przeciwnym razie koalicja rządząca się rozpadnie, bo większość rodaków już niecierpliwie liczy te nadal wirtualne pieniądze. Wydłużenie w czasie unijnych procedur nie przysporzy nam sympatii w Europie, a Kaczyński wie, że i tak nas tam obecnie nie lubią. Politycy Koalicji Obywatelskiej po cichu namawiają na przetrzymanie. Mają świadomość, że ostateczne veto byłoby kłopotliwe, ale zawsze można liczyć na ostateczną awanturę w koalicji rządzącej i rozpad rządu. Mają trochę racji. To jest jedna z niewielu szans na odsunięcie mafii Kaczyńskiego od władzy.
Jednak są naiwni. W tym czasie od kilku dni Włodzimierz Czarzasty w imieniu Lewicy negocjuje poparcie partii lewicowych dla rządowego planu. Za co? Co Lewica dostanie w zamian? Tego nie wiemy. Oficjalnie niby jest to przyjęcie paru lewicowych postulatów. Jednak już pierwsze wypowiedzi prominentów PiS pozwalają przypuszczać, że nic z tego nie będzie. Lewica na konferencji mówi o miliardzie, Morawiecki na swojej o 750 milionach z dodatkiem swojego słynnego „chcemy”. Lewica mówi o 75 tysiącach tanich mieszkań, a Morawiecki zaciera łapki, bo sam wcześniej obiecywał sto tysięcy. Wszystko to się nie spina.
Wiadomo od ponad pięciu lat, że PiS nie dotrzymał żadnej umowy i zawsze tam, gdzie opozycja zgadzała się poprzeć rząd okazywało się, że są jakieś wrzutki, jakieś kombinacje, które w końcu z opozycji robiły bandę idiotów. Wystarczy tu wspomnieć przepis pozwalający na uniknięcie odpowiedzialności rządowym urzędnikom w czasie pandemii, który opozycja przyklepała, a który dodano w środku nocy potajemnie. A więc lewica nie wie, co czyni prawica i co jeszcze zamierza uczynić. Na pewno nie będzie to nic dobrego dla lewicy, ani dla Polski. Na pewno pieniądze partia Kaczyńskiego wykorzysta tak, jak chce. A kto jej zabroni? Lewica powoła się na umowę? Umowę, której nawet nie podpisał Kaczyński, tylko jego totumfacki? W 2023 roku czekają nas wybory, a PiS dostanie ogromną kasę, by dalej korumpować wyborców, by do reszty zagarnąć media i truć ludzi propagandą. Co dostanie lewica? Tego jeszcze nie wiemy. Przypuszczam, że będzie jak w starym dowcipie z czasów gomułkowskich. Dostanie świński ogon, a jak jej będzie mało, to jeszcze po ryju.
2 komentarze “Nie wie lewica, co czyni prawica”
Jak już lewica zorientuje się, że została wydymana bez mydła i zacznie płakać, należy jej przypomnieć, że kto wchodzi w układy z łobuzem nie jest ofiarą, tylko wspólnikiem.
No i nie trzeba było długo czekać na efekty działania „trzech amatorów”. Kaczyński ich wydymał bez mydła. Sondaże wskazują dziś na 6% lub 5,6% dla Lewicy. W zależności od sondażowni.