We własnym kraju. To smutne przysłowie przyszło mi na myśl, gdy zobaczyłem, jak zmarłego właśnie Andrzeja Wajdę usiłują oceniać miernoty związane dziś partią Nadprezesa Polski.
On miał w sobie niestety to, co jest charakterystyczne dla dużej części polskiej inteligencji, czyli nastawienie konformistyczne. Jak trzeba było robić filmy socrealistyczne to robił. On umiał wpisywać się w to, co było chodliwe. (Ryszard Legutko, PiS)
Moim zdaniem ogromnym talentem Andrzeja Wajdy jako reżysera była umiejętność stworzenia wyjątkowego filmu, sugestywnego obrazu, nawet wtedy, gdy dostawał marny scenariusz i kiepskich aktorów. Jednym z wcześniejszych filmów Wajdy była „Lotna”, czyli historia tragicznej klęski Polaków we wrześniu 1939 roku. Jest tam bezsensowna scena, całkowicie nieprawdziwa historycznie, gdy zrozpaczeni polscy kawalerzyści szablami bezsilnie atakują lufę potężnego niemieckiego czołgu. Można się nadymać nad kwestią prawdziwości przekazu, zafałszowania historii, ale nie sposób zaprzeczyć, że emocjonalnie ta scena wpisuje się w wymowę tego dzieła.
Epickie i komiczne zarazem dzieło wieszcza narodowego Adama Mickiewicza, przeniósł Wajda na ekran w sposób wyjątkowy i kongenialny. I to pomimo faktu, że tytułową rolę grał aktor, który potem udowodnił, że jest aktorem kiepskim i grającym wszystko na jedno kopyto. A jednak rola w „Panu Tadeuszu” jest na tyle dobra, że nie psuje filmu. Takich przykładów można byłoby podać więcej. Wajda potrafił z ludzi wycisnąć każdą kroplę talentu i to był jego talent.
Jednak nawet Wajda z ćwoka Legutki nie zrobiłby inteligenta, to mission impossible.
Komentarz do “Nikt nie jest prorokiem…”
Mnie tylko zastanawia, dlaczego nikt nie wspomina najbardziej, moim zdaniem, wstrzasajacego filmu jakim jest „Bez znieczulenia”. Ja po jego ogladnieciu pare dni dochodzilem do siebie. A „Czlowiek z zelaza” to niestety gniot. Nawet wielkim artystom zdarzaja sie slabsze dziela. A, mialem to szczescie, ze bylem na przedstawieniu „Biesow” Dostojewskiego w Teatrze Starym w rezyserii Mistrza, z muzyka Zygmunta Koniecznego, z Nowickim jako Stawroginem, Pszoniakiem jako Wierchowienskim… Ech, lza sie w oku kreci.