Zawsze lubiłem muzykę, którą często wrzuca się do jednego worka pod wspólną nazwą „etniczna”. Szkoda, że w Polsce ten gatunek muzyki ograniczył się do jednej płyty Kajah nagranej z Bregovićem i garstki piosenek zespołu Brathanki, choć nie można pominąć perełki jaką była realizacja Grzegorza Ciechowskiego – „Piejo kury piejo”. Trochę stylizowanej góralszczyzny też wiosny nie czyni.
Wśród skarbów muzyki świata są piękne nagrania muzyki celtyckiej, wielu ciekawych interpretacji doczekała się muzyka irlandzka, peruwiańska i skandynawska. Nie można zapomnieć też o świetnej muzyce Indian północnoamerykańskich wydanej na płycie „Sacred Spirit”. Swoistym wzorem wykorzystania muzycznych korzeni z różnych stron świata jest świetny duet „Deep Forest”.
Ostatnio niejako na nowo odkryłem muzykę afrykańską. Na nowo, bo od dawna mam płytę „Music of Fela” znanego niegdyś muzyka, który nazywał się Fela Ransome Kuti. Muzykę afrykańską spopularyzował trochę w latach dziewięćdziesiątych wokalista i gitarzysta Paul Simon. Jednak nadal zbyt mało tej muzyki można posłuchać w mediach, a co gorsza nie sposób kupić płyt.
Ciekawy przegląd muzyki afrykańskiej znalazłem na płycie, która całkiem przypadkiem wpadła mi w ręce – seria Think Global. – Women of Africa.
Polecam szczególnie wokalistkę z Mali, mieszkającą we Francji i Belgii, nazywa się Rokia Traore, a jej płyta Tchamantche jest dostępna w Polsce. Inną świetną wokalistką jest pochodząca z Somalii, a mieszkająca we Włoszech Saba Anglana.
Jej płyty można w najlepszym wypadku kupić na Ebay’u i ewentualnie znaleźć parę nagrań na Youtube. Zachęcam.
3 komentarze “Afryka”
Szkoda, że w Polsce ten gatunek muzyki ograniczył się do jednej płyty Kajah nagranej z Bregovićem i garstki piosenek zespołu Brathanki, choć nie można pominąć perełki jaką była realizacja Grzegorza Ciechowskiego – „Piejo kury piejo”. Trochę stylizowanej góralszczyzny też wiosny nie czyni.
.
Oj było tego chyba trochę więcej – już w latach siedemdziesiątych Osjan grał muzykę o bardzo silnych korzeniach etnicznych, a „Trochę stylizowanej góralszczyzny też wiosny nie czyni. to wcale nie było tak mało – lata siedemdziesiąte choćby Skaldowie, w latach osiemdziesiątych De Press (zgoda to w Norwegii), potem Trebunie Tutki, Golce, Namysłowski…
Wydaje mi się, że były również próby zaadaptowania do jazzu również muzyki z innych regionów – chodzą mi po głowie Kurpie, ale nijak nie potrafię teraz skojarzyć żadnych nazwisk.
A Niemen sięgajacy do muzyki rosyjskiej, a akcja „polska młodzież śpiewa polskie piosenki” z lat sześćdziesiątych, która również spowodowała że twórcy sięgali do muzyki ludowej.
Mam, Belfrze, wrażenie, że „cudze chwalicie…” 🙂
No było więcej kiedyś, ale nie ma. Skaldów i muzyki lat 60′ i 70′ w wykonaniu ówczesnych zespołów „bigbitowych” to bym raczej nie przywoływał. Dla mnie to takie ówczesne disco-polo. Tandeta. Może jestem niesprawiedliwy wobec całości, może tam jakieś wspaniałe perełki były. Ale to powiedzmy sobie szczerze w żaden sposób nie wpłynęło na czasy współczesne.
Była sobie kiedyś taka Austriaczka – Bertha von Suttner. Była w pewnym sensie prekursorką niezależności kobiet, a przede wszystkim prekursorką ruchu pacyfistycznego. Przyjmuje się, ze miała wpływ na ustanowienie pokojowej nagrody Nobla. Dlaczego ją przypominam?
Bo żyła w czasach, które nie sprzyjały jej ideom. Gdy w latach 60′ rozwijał się ruch pacyfistyczny, mało kto pamiętał tę panią. Dziś oczywiście warto przypomnieć tę postać, ale nie wywarła ona żadnego wpływu na współczesny ruch pacyfistyczny.
Być może tak to jest, że „cudza” muzyka etniczna bardziej mi się podoba. A może naszej obecnie po prostu prawie nie ma. Niemen staje się muzealnym zabytkiem – w dużym stopniu dzięki pazernej wdowie po nim. Nikt go nie gra, nikt nie gra „wariacji” na jego temat… większość naszych „ludowych” dokonań ociera się mocno o kicz.
PS. Jeszcze raz przepraszam, ale Skaldów to nie znoszę jak pan Tomasz katarynki 😉
Sacred Spirit przyjemnie jest posłuchać. Troszkę jednak szkoda, że tak dużo naleciałości można zauważyć – wzorowania na Enigmie czy JM Jarre.