Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Cafe de l’Opera

Polskie ślady w Barcelonie? Tym razem w przeciwieństwie do Anglii, Francji lub Niemiec nie jest to polski hydraulik, sezonowy zbieracz truskawek, czy ogórków. Znaczenie częściej usłyszycie o żonach z Polski, bratowych lub teściowych z kraju nad Wisłą.
Barcelona zresztą to tygiel kulturowy żyjący w sporej części dla i z cudzoziemców. Język angielski usłyszycie prawie tak samo często jak hiszpański, miło że turysta znający jedynie „muchas gracias” i „por favor” nie musi swych pragnień wyrażać jedynie rękami.
Dzisiejsze zwiedzanie zacząłem od dzielnicy zwanej gotycką, która jest jednym z najstarszych miejsc w mieście i faktycznie są tam przykłady średniowiecznego budownictwa gotyckiego. To jednocześnie miejsce, gdzie znajdują się tak słynne miejsca jak bar „Cztery koty” -znane miejsce spotkań artystów, literackiej i malarskiej bohemy w XX wieku. Tak sobie piszę o XX wieku jak o jakiejś minionej historycznej epoce, a to przecież pół mojego życia.
Na kolację moje dziecię zaprowadziło mnie do bardzo interesującej knajpki naprzeciw teatru o nazwie (jak w tytule) Cafe de l’Opera. Pod wieczór biesiadują tam głównie miejscowi, choć i turyści się zdarzają. Niedaleko siedziała samotna Japonka sącząca solo czerwone wino, wcześniej przy tym samym stole gwarliwie piła piwo miejscowa inteligencja – sądząc po strojach być może emerytowani nauczyciele, urzędnicy… Wystrój identyczny jak w latach dwudziestych. W takich dekoracjach wyobrażam sobie poetów Skamandra popijających cienkie wino i zażarcie dyskutujących do późnej nocy.
Zajadałem miejscowe przysmaki, popijając doskonale przyrządzona sangrią i trochę czułem się jak w maszynie czasu Wellsa.

Polskie plakaty
Polskie plakaty

Artystycznego kolorytu dodają restauracji plakaty z wielkich wydarzeń teatralnych, a wśród nich – o dziwo – plakat z koncertu Pendereckiego, rocznicy 100-lecia Dziadów Mickiewicza i spektaklu „Święto wiosny” Teatru Wielkiego.

Ten plakat niegdyś w Polsce był sławny.
Ten plakat niegdyś w Polsce był sławny.

Ten ostatni plakat był w naszym kraju sławny i poszukiwany, epatujący pierwotną ludyczną erotyką, zbyt odważny i prowokujący, by sobie normalnie wisieć na słupach ogłoszeniowych w Polsce. Ta mini wystawa przypomniała mi, że kiedyś polska szkoła plakatu była prekursorem zmian w środkach wyrazu artystycznego przynależnych temu gatunkowi sztuki. Tak, sztuki – właśnie za sprawą naszych autorów.
Wiele inspiracji dostarcza Barcelona początkującym artystom miejscami, w których bywali wielcy – Picasso, Salvador Dali, Gaudi lub Jean Miro, no i oczywiście Ernest Hemingway. A moją inspiracją do napisania tego felietonu – paradoksalnie – stały się cycki ze znanego polskiego plakatu.

Oceń felieton

8 komentarzy “Cafe de l’Opera”

Możliwość komentowania została wyłączona.