Alarm bombowy i skutery

Nie. Nie będzie o polityce, choć ostatnie zachowania prezesa i jego totumfackich są alarmujące. Zastanawiałem się, o co chodziło prezesowi z tym Hitlerem. Gdy dojeżdżałem na gdańskie lotnisko, doszedłem do wniosku, że chodzi o budowanie dróg. Do lotniska dojeżdża się całkowicie nową wielopasmówką, a sam terminal budzi podziw. Jest nowoczesny i zautomatyzowany, a co najciekawsze jest cichy, nawet gdy są spore tłumy.
Niestety pierwszy mój kontakt z dworcem lotniczym zaczął się od alarmu bombowego. Zanim rozpocząłem check-in, w hali pojawili się funkcjonariusze Straży Granicznej, prosząc o wyjście przed terminal.

Wszystko odbyło się po cichu, sprawnie i szybko, z oddali widziałem, że pojawiła się straż pożarna, karetka oraz panowie w czarnych mundurach. Oczywiście – na szczęście – okazało się, że był to tylko pozostawiony bagaż jakiegoś zapominalskiego. Po godzinie praca na lotnisku ruszyła od nowa, ale tym razem były już tłumy pasażerów, którzy z niecierpliwością chcieli się dostać na swoje spóźnione już samoloty. Byłem przekonany, że opóźnienia będą niesamowite. Jednak odprawy były robione bardzo sprawnie i płynne, więc mój samolot „zaliczył” zaledwie kilkanaście minut spóźnienia.
Po trzech godzinach byłem już w Barcelonie i na szczęście nie było już żadnego alarmu bombowego, za to widać było trochę śladów po burzliwych demonstracjach antyrządowych, które się odbywały parę godzin wcześniej. Tak, tu też ludzie nie są szczególnie zadowoleni ze swego niedawno wybranego rządu.
Tak jak Kopenhaga jest miastem rowerów, to Barcelona jest miastem skuterów.

Ciepły klimat powoduje, że skuter jest tańszym, wygodniejszym i znacznie szybszym środkiem lokomocji niż każdy inny w mieście.
Sama Barcelona ma wiele uroku, ale to już całkiem inny temat.