Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Prawie zamach

Dziś mija druga rocznica prawie zamachu, w którym bohaterską i męczeńską śmiercią poległ Lech Kaczyński. Od rana zbierają się tłumy (w liczbie kilkuset osób), które pragną uczcić pamięć najlepszego prezydenta od czasów Mieszka I – prezydenta tysiąclecia.
Jarosław Kaczyński od pewnego czasu gra znowu na nucie smoleńskiej. Najpierw dał do zrozumienia, że ta katastrofa jego zdaniem coraz bardziej wygląda na zamach, aby wreszcie oznajmić, że jego brat został zamordowany. Jeżeli dodamy do tego słynny zespół Macierewicza oraz sławnych światowych ekspertów, o których nikt nie słyszał wcześniej, to rysuje nam się prawie apokaliptyczny obraz zbiorowej paranoi, której uległa spora liczba polityków i tysiące naszych rodaków.
Po tych dwóch latach od katastrofy warto przypomnieć, co pisałem wówczas, bo tezy te wytrzymały próbę czasu. Jakie były dokonania prezydentury Kaczyńskiego? Dziś trudno sobie je przypomnieć nawet zwolennikom PiS, z którymi próbowałem dyskutować. Często używa się sloganów o polityce historycznej i patriotyzmie. Warto zatem po raz kolejny przypomnieć, że wcześniej Lech Kaczyński pojechał do Katynia tylko 17 września 2007. A było to przed wyborami do sejmu.
Tragedia, która zdarzyła się w Smoleńsku miała swoje konsekwencje w życiu politycznym Polski. Dotąd przeciwnicy PiS byli oskarżani „tylko” o zdradę interesów narodowych i chęć zaprzedania ojczyzny jakimś bliżej nieokreślonym siłom w Europie i uczynienia z Polaków niewolników, którzy w pocie czoła będą pracować za głodowe płace dla Niemców. Po 10 kwietnia 2010 do tych „lekkich” oskarżeń doszły jeszcze oskarżenia o zamordowanie prezydenta w wyniku spisku zawiązanego wraz z Putinem.
Początkowa i spontaniczna żałoba po śmierci tak wielu osób szybko została rozegrana przez żądne sensacji media i choć społeczeństwo w naturalny sposób zaczęło wracać do normalnego życia, to media nie potrafiły odpuścić. Decyzja o pochowaniu Lecha Kaczyńskiego tylko zaogniła istniejący już konflikt. Coraz więcej bowiem było osób, które uważały, że śmierć w katastrofie nie przekształciła kiepskiego prezydenta w opatrznościowego męża stanu.
Do wyborów parlamentarnych i prezydenckich jest jeszcze sporo czasu – ponad trzy lata. Jednak Jarosław Kaczyński tuż przed rocznicą smoleńską oznajmił, że będzie kandydował na prezydenta i bardzo aktywnie mobilizuje swój twardy elektorat, wracając do insynuacji na temat katastrofy.
Jeśli prezes Jarosław Kaczyński przez zwolenników zwany zbawcą Polski wygrałby wybory to w związku z prawie zamachem przeprowadziłby zapewne prawie śledztwo i wykrył prawie zamachowców, a następnie prawie sąd wydałby prawie wyrok na prawie cały naród, bowiem większość wyborców uważała jego brata za kiepskiego prezydenta, kpiła z jego licznych faux pas i nie szanowała głupawej koncepcji ideologicznej nazwanej „Czwartą Rzeczpospolitą”.
Dziś dwa lata po prawie zamachu sam muszę przyznać, że też jestem prawie zamachowcem w świetle pokrętnego rozumowania pana prezesa. Uważałem i uważam, że Lech Kaczyński był najgorszym możliwym prezydentem, jaki się Polsce mógł trafić. Katastrofa smoleńska była niestety tylko i aż konsekwencją zaniedbań i błędów popełnianych przez wiele różnych osób i – nadal twierdzę – ogromnej politycznej presji związanej z tą wizytą.
Zamachów politycznych nie robi się bez powodu, nie robi się ich z powodu urażonej ambicji, dla zemsty – robi się je z powodu spodziewanych politycznych korzyści. W tym przypadku jedyną stroną, która na zamachu mogłaby skorzystać był PiS i jego prezes. Dramatycznie spadające notowania Lecha Kaczyńskiego pozwalały przypuszczać, że to nie on byłby uczestnikiem drugiej tury wyborów prezydenckich. Zapewne walka rozegrałaby się pomiędzy Jerzym Szmajdzińskim i Bronisławem Komorowskim. Po śmierci Lecha jego brat Jarosław o mało nie wygrał wyborów prezydenckich, a jak słusznie zauważył Adam Bielan (były jego współpracownik) – prezes mógł te wybory wygrać, jednak pomysł pochówku brata na Wawelu to zepsuł, ponieważ otworzył możliwość głośnego sprzeciwu. W tej ogromnej tragedii narodowej przekroczono granicę śmieszności.

Oceń felieton

20 komentarzy “Prawie zamach”

Możliwość komentowania została wyłączona.