Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Historia pewnego konceptu

Miałem kiedyś ochotę posłuchać naprawdę drogich zestawów głośnikowych, jakich zapewne nigdy sobie nie kupię. Mógłbym się tak przekonać, w jaki sposób niedostatki mojego portfela skazują mnie na znacznie gorsze wrażenia zmysłowe i w jakim stopniu. Jednak pewien sklep, którego nazwę pominę, stwierdził, że godzina odsłuchu kosztuje 50 zł, a dwa razy tyle plus koszty dojazdu odsłuch w domu klienta. Zapewne wyczulony węch sprzedawcy wyczuł gołodupca, a ten zdecydował, że za darmo swego drogocennego sprzętu włączać nie będzie.
Nieco inne zasady przyjęli sprzedawcy sprzętu audio w Kopenhadze – gdzie bawię od pewnego czasu – nie sprawdzają, jakim autem klient zajechał pod salon, a większość przybywa rowerami. Rowery zresztą są tu bardzo popularne, podobnie jak w Holandii, a jako ciekawostkę dodam, że nawet CNN swego czasu postulował „skopenhagizowanie” Nowego Jorku pod tym względem, czyli wybudowanie ścieżek rowerowych prze wszystkich większych ulicach.
Jednak tym razem chcę zająć się głównie ścieżkami dźwiękowymi. Wybraliśmy się z Tadeuszem* na taką muzyczną peregrynację po sklepach audio i audiofilskich**. Zaczęliśmy od kultowego wręcz kopenhaskiego HiFi Klubu. Dziś ten sklep handluje głównie zestawami głośnikowymi równie kultowej Danish Audiophile Loudspeakers Industry oraz angielskimi zestawami Bowers & Wilkins. Kolejny był sklep KT Radio sprzedający (między innymi) kolumny JBL, Dynaudio oraz ekskluzywne Martin Logan.

HiFi Klubben
HiFi Klubben

Wrażenia swoje podsumuję oceniając głośniki począwszy od najdroższych, bez wskazania, w którym dokładnie sklepie się znajdowały. Górna półka B&W kosztuje nieco ponad 40 tysięcy złotych za parę***. Jest to model 803 Diamond i pierwsze nasze wrażenie było rozczarowujące, choć po dłuższym słuchaniu można je było docenić. Są to bardzo neutralne głośniki o wręcz idealnej liniowej charakterystyce. O takich właśnie kolumnach mówi się, że ich wcale nie słychać – słychać muzykę. Jednak jakiegoś ogromnego zachwytu te kolumny nie wzbudziły.
Znacznie większym rozczarowaniem stały się zestawy Martin Logan – Electro Motion kosztujące około 30 tysięcy. Są to kolumny, w których bas wydobywa się ze skrzynki bass-refleksowej, ale średnie i wysokie tony są przetwarzane przez otwarty głośnik elektrostatyczny. Bas był niezbyt mocny, ale chwilami dudniący z powodu tunelu umieszczonego od spodu obudowy bardzo nisko. Zbyt agresywne średnie tony powodowały, że słuchając mojej ulubionej wokalistki, miałem wrażenie, że się wydziera. Jednak ostateczna dyskwalifikacja miała swój powód w tym, że kolumny były zbyt kierunkowe. Tylko w jednym miejscu – siedząc – słyszało się całe spektrum dźwięku. Subiektywna różnica w składzie dźwięku sięgała według mnie nawet 20%. Trochę podobnym rozczarowaniem były, kosztujące prawie 22 tysiące,kolumny Dali Helicon 400 MK2. Pomimo ładnego środka i wysokich tonów nie spodobały się nam z powodu męczącego basu.
Oczywiście nie mieliśmy ani czasu ani możliwości, żeby posłuchać wszystkich zestawów, jakie są w sprzedaży, a jest ich sporo. Ceny też są spore – najdroższe z głośników Dali to prawie 160 tysięcy.
Odsłuchaliśmy jednak kilkanaście rozmaitych zestawów po to, by przekonać się, jaka koncepcja dźwięku najbardziej nam się spodoba, a potem szukać czegoś, co będzie kompromisem pomiędzy „uszami i portfelem”
Wśród tych zestawów, które miały bardziej realne ceny dość pozytywnie można ocenić Dali Ikon 6 MK2. Kolumny są dynamiczne, mają jasny przestrzenny dźwięk z dużą liczbą szczegółów, świetnie budują scenę, aczkolwiek naszym starym uszom wydawały się nieco zbyt agresywne. Ich cena to około 5 i pół tysiąca. W tej samej cenie można kupić B&W DM 683, które mają bardziej neutralne brzmienie. Spośród wszystkich kolumn z tej półki cenowej są chyba najbardziej godne polecenia. Jednak prawie przypadkiem posłuchaliśmy też zestawu Dali Concept 10, który kosztuje „tylko” niewiele ponad 4 tysiące. Są to znacznie większe od innych kolumny wysokie na 113 cm, szerokości 30 i głębokości 42, a więc nieco „niemodne”. Ich brzmienie zbliżało się do wymyślonego przez nas ideału. Bas dobiegający z dwóch potężnych głośników o średnicy 10 cali był niski i głęboki, ale wystarczająco sprężysty i nie powodujący nieprzyjemnego uczucia bólu w uszach. Podział zwrotnicy na poziomie 600 i 3200 Hertzów zapewniał dobre odtwarzanie średnich tonów przez duży głośnik średniotonowy, a także pełnię dźwięków wysokich granych przez calową kopułkę. Jednak tak duże kolumny w niewielkim pokoju robiłyby przytłaczające wrażenie. Naturalnie więc zaczęliśmy szukać wśród innych modeli Concept, żeby sprawdzić, czy nie znajdziemy czegoś o podobnych walorach. Concept 6 – bardzo popularne jako część zestawów kina domowego – miały dźwięk zbyt zgaszony i wycofany, brakowało też basów. Na szczęście w kolejnym sklepie trafiliśmy na Concept 8.
Dali Concept 8
Dali Concept 8

Kolumny te – podobnie jak ich większy brat – są trójdrożne. Mają dwa duże głośniki basowe o średnicy 20 centymetrów. Bas jest głęboki, lecz nie jest męczący. Jasno i wyraźnie grają tony średnie i wysokie. Początkowo nawet sprawiały wrażenie nieco agresywnych, jednak po podłączeniu do wzmacniacza NAD w pełni pokazały swoje zalety. Z jednej trony są dostatecznie neutralne, by nie przykuwać uwagi słuchacza do grających głośników – z drugiej ich dźwięk jest jasny i otwarty, co sprawia, że nadają się do każdego prawie rodzaju muzyki. Potrafią bardzo sympatycznie i wiernie oddać wystarczająca ilość szczegółów muzycznych, lecz nie to jest ich najważniejszą zaletą. Kolumny te świetnie wypełniają dźwiękiem pomieszczenie w sposób pełny i naturalny pozwalając na to by muzyka towarzyszyła nam w codziennych czynnościach i nie zmuszają do odbioru tylko w jednym zaprogramowanym miejscu. Można by rzec, że wychodzą naprzeciw słuchacza, mają jasny, otwarty i zdecydowany panoramiczny dźwięk. Zarówno akustyczne brzmienia gitary, skrzypiec lub harfy, jak i wokalne partie utworów brzmią czysto, ale także elektroniczne partie w nagraniach np. Pink Floyd brzmią doskonale.
Decyzja była oczywista, tym bardziej, że seria Concept wychodzi z produkcji i sklep miał ostatnią parę, która przecenił. W ten sposób koncept, żeby wyrobić sobie opinię po przesłuchaniu jak największej liczby kolumn słuchanych też przy użyciu rozmaitych wzmacniaczy, znalazł swój finał z Conceptem w pokoju mego szanownego kolegi.
Teraz już się można było oddać prawdziwej „usznej” biesiadzie.
Lampiony Kasi Johansen
Lampiony Kasi Johansen

Choć całe rozważania poświęciłem zestawom głośnikowym, to nie można nie wspomnieć o innym sprzęcie przy tej okazji. Mieliśmy okazję posłuchać wzmacniaczy z wysokiej półki znanych firm takich jak choćby audiofilska Rega, a także sprzętu bardziej popularnych firm np Denon, Onkyo, czy NAD.
Jeśli ktoś lubi muzykę i chciałby jej słuchać na możliwie najlepszym sprzęcie niekoniecznie za największe możliwe pieniądze, to proponuję wizytę w Kopenhadze. Urządzenia kupimy nieco taniej (choć niewiele), ale najważniejsze, że posłuchamy ich przed kupnem w swojej konfiguracji i porównamy z innymi. Potraktują nas poważnie i profesjonalnie, zarówno wtedy gdy jesteśmy klientem za 30 tysięcy, jak i za trzy.
Pod tym względem niestety polskie sklepy nie mają nic do zaoferowania początkującemu audiofilowi.


* Tadeusz mieszka w Kopenhadze i jest moim „kumplem” od wczesnych lat szkolnych, gdy dwóch smarkaczy spotkało się w pierwszej klasie. Łączą nas wspólne gusty muzyczne, sporo wspólnej historii, gorące dyskusje polityczne, a także zamiłowanie do dobrego wina.
** Nie wszystkie sklepy, nawet z drogim sprzętem, audiofile nazwą audiofilskimi. Jednak specyfika różnic jest trudna do uchwycenia.
*** Dla wygody czytelnika wszystkie ceny podaję w przeliczeniu na złotówki za parę kolumn.

11 komentarzy “Historia pewnego konceptu”

Możliwość komentowania została wyłączona.