Każdy tyran, a jest tak od początku istnienia tyranii jako sposobu sprawowania władzy, co pewien czas przeprowadza czystki w swoim otoczeniu. Było tak w starożytnym Egipcie i w Rzymie. Ten sam scenariusz pozbawiony finezji stosowali absolutni monarchowie od dalekiego wschodu Azji po zachód Europy. Najbardziej symboliczne znaczenie zyskała tzw. noc długich noży, która była rozprawieniem się z działaczami NSDAP skupionymi w organizacji SA Ernsta Röhma. Hitler wraz z Göringiem, Goebbelsem, Himmlerem i Heydrichem postanowili się rozstać z częścią działaczy, którzy wyrażali nieco inne poglądy niż wódz narodu. Rozstanie miało być krótkie i ostateczne. Martwi nie zabierają już głosu, nie tłumaczą się i nie prowadzą kłopotliwych dyskusji. Z tego względu oponenci Hitlera musieli stracić życie. Hitler wykorzystał czystkę także w celu wyrównania wcześniejszych rachunków za pucz monachijski i likwidację innych ważnych przeciwników. Zabito między innymi: Gregora Strassera, Gustava Rittera von Kahr, Ericha Klausenera, Kurta von Schleichera, Edgara Junga oraz Ferdinanda von Bredow. Byli to ludzie, którzy niegdyś się Hitlerowi narazili lub politycy i funkcjonariusze instytucji państwowych o innych poglądach.
Kilka dni po przeprowadzonej czystce rząd uchwalił prawo „o samoobronie państwa”, które składało się w sumie tylko z jednego artykułu, stwierdzającego, że podjęte działania były w pełni legalne.
Jednak w czasach nowożytnych to Stalin był największym specjalistą w dokonywaniu czystek i wymyślił je ładnych parę lat wcześniej niż Hitler. Właściwie jednak już porewolucyjny kodeks karny napisany przez Lenina zawierał słynny artykuł 58, który uprawomocnił wszelki terror stosowany wobec przeciwników politycznych. Gdy umarł Lenin, a Stalin stał się pierwszą osobą w państwie, natychmiast przystąpił do likwidacji wszelkich współuczestniczących we władzy osób. Najpierw wyeliminował Trockiego, który najpierw musiał uciekać z ZSRR, a potem na rozkaz Stalina został zabity na emigracji w Meksyku. Potem Stalin pozbawił władzy Zinowiewa i Kamieniewa, obydwaj później stracili też życie. Mając obsesję na punkcie zdrady kolejno rozprawiał się z najwyższymi władzami cywilnymi i wojskowymi. Niektórzy przeciwnicy tyrana „popełniali” samobójstwo innych mordowano skrytobójczo tak, jak Siergieja Kirowa.
W bliższych nam czasach dochodzą nas echa czystek dokonywanych co jakiś czas w Korei Północnej, ale także w innych dyktatorskich reżimach. Dyktatorzy często posługiwali się prowokacją, aby doszło do działań, które mogli uznać za wrogie i by zyskać pretekst do przeprowadzenia czystek.
Tak właśnie najprawdopodobniej było kilka dni temu w Turcji. Zdarzyły się tam bowiem rzeczy dziwne i nielogiczne. Próba zamachu stanu, która zaczęła się wieczorem, już po paru godzinach była praktycznie zakończona. A dokonywała zamachu największa armia na bliskim wschodzie, druga co do wielkości w NATO. Wojsko zamiast niespodzianie uderzyć w centa rządowe i wyeliminować ośrodki władzy, aresztować lub nawet zlikwidować przywódców, zdobyło stacje telewizyjne, aby ogłosić, że robi zamach. Przecież wiadomo było, ze może to wywołać poruszenie, bo partia Erdogana ma jednak ogromne poparcie. Na pewno nie tak duże, by mianować go sułtanem, ale na tyle duże, by bronić go podczas zamachu.
Wojsko nie zajęło się wyłączeniem internetu, ani telefonii komórkowej, a można to było zrobić, przynajmniej w Ankarze i Stambule, aby ludzie nie mogli się zwoływać. Odcięcie łączności jest bardzo ważne i tylko idiota tego nie wie. Szczególnie politykom. A tymczasem Erdogan nawoływał do wyjścia na ulicę przez telefon komórkowy używając aplikacji do bezpośredniej transmisji. Nawiasem mówiąc pokazuje to, jakim jest psychopatą.
Po kilkudziesięciu godzinach okazało się, ze F-16 zamachowców miały na celowniku samolot Erdogana, ale go nie zestrzeliły, a to załatwiałoby prawie wszystkie problemy.
Wszystko wskazuje na to, że tajne służby Erdogana przeniknęły do wojska i tam, gdzie nie miał on jeszcze swoich ludzi sprowokowały niechętnych mu wojskowych do akcji. Zamach był potrzebny tylko po to, by satrapa mógł pod pozorem prawa zlikwidować swoich przeciwników. Już następnego dnia oznajmił, że rozpoczną się natychmiastowe prace parlamentu nad przywróceniem kary śmierci, bo „lud tego żąda”. Jak już napisałem wcześniej – martwi się nie bronią, nie mówią, nie dyskutują i dla tyrana jest to najlepsza forma pozbycia się wszelkiej opozycji.
Jeszcze coś wskazuje na to, że to nie był autentyczny zamach stanu. Ludzie Erdogana wyraźnie mieli już od dawna przygotowane listy ludzi, którzy będą aresztowani i osądzeni w trybie natychmiastowym i jak się okazuje wcale nie wojskowi stanowią wśród nich największą grupę. Prawie natychmiast aresztowano tysiące sędziów. Niewątpliwie sędziowie byli przeciwnikami dyktatury, bo ta łamała prawo, a sędziowie nie chcieli tego firmować. Jednak nie brali udziału w zamachu, ani go nie firmowali.
Kolejną grupą, za którą wziął się rząd Erdogana są teraz nauczyciele. Tysiące nauczycieli ze szkół wyższych i nie tylko zostało zmuszonych do dymisji. Dotyczy to głównie kierujących edukacją, rektorów i dziekanów uniwersyteckich oraz dyrektorów szkół, wielu nauczycielom ekspresowo odebrano uprawnienia. Jest to oczywiste działanie, bo cytując polskiego klasyka, „wykształciuchy” nigdy nie są zwolennikami rządów dyktatorskich. To oni przekazywali młodzieży idee Atatürka – sprawiedliwość, równość, świeckość państwa. Teraz na ich miejsce przyjdą islamscy „katecheci” i będą wprowadzać turecką dobrą zmianę.
Satrapa wymorduje tysiące swoich przeciwników, zmarginalizuje środowisko prawnicze oraz inteligencję, aby rządzić bez przeszkód. Najpóźniej za dwadzieścia lat starzejący się dyktator z lęku przed utratą władzy weźmie się za czystki wśród dzisiejszych swoich popleczników, ale dziś oni jeszcze tego nie wiedzą. Skoro ludzie nie uczą się historii, to historia uczy potem ludzi. Boleśnie.
Komentarz do “Noc długich noży”
Czyli mamy narodziny dyktatury z prawdziwego zdarzenia. I tym razem od początku do końca jesteśmy w stanie to obserwować. Najbardziej przerażające jest to, że praktycznie nikt nie reaguje, bo za dużo jest pobocznych interesów i powiązań. Ciekawe tylko, co zrobi USA, kiedy Erdogan wytnie im taki sam numer jak niegdyś Hussein.