Michał Boni jako działacz opozycji PRL, szantażowany przez Służbę Bezpieczeństwa**, podpisał zobowiązanie współpracy, jednak tej współpracy nie podjął.
Janusz Korwin Mikke, po wprowadzeniu stanu wojennego, podpisał tzw. lojalkę, czyli zobowiązanie, że nie będzie podejmował żadnych działań niekorzystnych dla władz PRL. Podpisał tę lojalkę, aby zostać zwolnionym z internowania.
Boni podpisanej pod przymusem deklaracji nie honorował. Janusz Korwin Mikke podpisanej lojalki przestrzegał. Warto przypomnieć, że nie jest to jedyny przykład jego lojalności wobec władz PRL. Był także członkiem Związku Młodzieży Socjalistycznej i Stronnictwa Demokratycznego – satelickiej partii władzy.
Czy uczestnictwo w organizacjach komunistycznych dyskryminuje człowieka? Nie. Jednak nie powinno się zdarzyć człowiekowi, który pretenduje do stanowiska antykomunistycznego świętego. Który uważa, że jest człowiekiem honoru i ma prawo „dać w mordę zdrajcy”.
Czasy, gdy „ludzki pan” chamowi daje w pysk, a przecież mógł zabić, minęły. Mamy XXI wiek, nawet jeśli pan Janusz K. o tym nie wie. Jeśli polskie media byłyby profesjonalne, to od dziś nie mówiłoby się o tym panu inaczej jak Janusz K. i tylko w aspekcie czekającej go rozprawy sądowej. Niestety media są skundlone i im więcej ludzi zostanie przez chama z muszką spoliczkowanych, tym głośniej będzie się o nim mówić.
—
* Tytuł może wymagać wyjaśnienia. Z jednej strony jest nawiązaniem do futurystycznego manifestu Brunona Jasieńskiego, jakim był wiersz „But w butonierce”. Zmieniłem jednak pisownię pierwszego wyrazu, ponieważ „butt” w amerykańskim angielskim znaczy „dupa”.
** W 2007 wydał publiczne oświadczenie, podając, iż w 1985 funkcjonariusze SB za pomocą szantażu wymogli na nim podpisanie deklaracji współpracy. Oświadczył, że do podpisania tej deklaracji doszło po wielogodzinnej rewizji w jego domu po groźbach ujawnienia jego zdrady małżeńskiej i zamknięcia trzyletniego dziecka w milicyjnej izbie dziecka. W archiwach SB umieszczono w 1988 jego teczkę jako kandydata na tajnego współpracownika zawierającą pięć notatek na temat rozmów. W 1989 na jego teczce skreślono oznaczenie kandydata, pozostawiając tylko TW. Historyk Andrzej Friszke wyraził wątpliwości dotyczące rzetelności materiałów SB zbieranych na Woli, które zawierały jego zdaniem wiele nieścisłości.(Wikipedia)
7 komentarzy “Butt w butonierce*”
Panie Belfer.
Korwin, gdy zrobił ustawę lustracyjną, Boni z trybuny sejmowej, nazwał go idiotą i oszołomem, że go podejrzewają o współpracę. Parę lat później przyznał się, że był agentem. Nie przeprosił Korwina, więc ten obiecał, że jak go spotka, to da mu w mordę.
Nie obchodzi mnie, czy Boni współpracował, czy nie.
Słusznie Korwin uważał, że przeprosiny Boniego za agenturalną przeszłość nie dotyczyły jego osoby. Boni więc dostał w pysk z powodu prywatnej obrazy.
O wiele ciekawsze jest, dlaczego Boni po prostu nie oddał Korwinowi, skoro uważał jego atak za niesprawiedliwy? I jeszcze naskarżył do mediów. Zapewne w przypadku zajścia z Korwinem powód jest ten sam, co w przypadku podpisania przez Boniego deklaracji współpracy z SB. I ten powód nie ma nic wspólnego z honorowym zachowaniem.
Po prostu tak się zdarza, jak jest się tchórzem bez honoru.
PS
Kto czai się w krzakach może dostać z liścia. (nawiązanie do spotu wyborczego)
PS2
Przychodzi Boni do mediów i mówi:
-Korwin mnie uderzył w twarz.
-jak pan zareagował?
-spuchłem jak cholera.
Niektórzy są po prostu cywilizowani. Ale ty nie wiesz, co to znaczy.
Cóż, muszka może być atrybutem dżentelmena, bądź klauna…
„O wiele ciekawsze jest, dlaczego Boni po prostu nie oddał Korwinowi” – uderzając w g… pobrudziłby ręce.
Kiedyś Lepper oznajmił z mównicy sejmowej, że „Wersal się skończył” i zaczęła się epoka wyzwisk i wulgaryzmów w języku polityków. Teraz Janusz K. rozpoczął epokę przemocy fizycznej.
Ciekawe co na to zwolennicy prezesa jedynej słusznej partii. Chyba w razie pojedynku na pięści to z nikim nie miałby szans. 😉
I wygląda na to, że Korwin to jedyny z nielicznych Polityków co to spełniają obietnice.
Podstawowe pytanie, czemu taka polityczna miernota jak Boni zostaje ministrem, a potem dostaje miejsce w europarlamencie. Nie dość, że kapuś, który po 90-tym roku powinien przynajmniej wycofać się z polityki (gdyby miał honor albo sumienie), to jeszcze autor kretyńskich pomysłów jako minister administracji i cyfryzacji (o ACTA nie wspomnę).
Kulturoznawca, mający kwalifikacje jedynie na stanowisko pracownika gminnego domu kultury. I ktoś taki zostaje ministrem. W 38 milionowym kraju, czy nawet w szeregach PO nie ma człowieka, który znałby się na administracji albo cyfryzacji nieco lepiej niż kulturoznawca?
Korwin to jedyny z nielicznych Polityków co to spełniają obietnice
.
Czyżbyś miał za złe A. Hoffmanowi że nie spełnił swojej obietnicy i nie pokazał?