Człowiek pierwotny nie rozumiał nawet podstawowych zjawisk przyrody i tłumaczył je sobie jako działanie istot nadrzędnych, czyli bogów. Zapewne wszyscy pamiętają ze szkoły podstawy greckiej mitologii, w której rozgniewany Zeus rzucał piorunami, zaś Słońce było ognistym rydwanem boga Heliosa.
Instytucjonalnym rozwinięciem wiary w bogów stały się religie. Religia oznacza wspólnotę wiernych skupionych wokół wyznawanego bóstwa lub bóstw. Jednak wspólnota musi już mieć przedstawiciela do kontaktów z bogami, czyli kapłanów. Istnienie religii opiera się na bardziej lub mniej dobrowolnym utrzymywaniu warstwy kapłanów przez wspólnotę religijną. W starożytnej Grecji było to bardziej dobrowolne, zaś w Rzymie mniej dobrowolne. Najkorzystniejszy dla religii jest mariaż z tronem. W ten sposób państwo przejmuje sporą część troski o sprawy doczesne, pozostawiając kapłanom troskę o sacrum.
Wydawałoby się jednak, że – po upływie tysiącleci – człowiek jest na tyle mądry, by zrozumieć bezsens wierzeń w jakieś tajemnicze i niewidzialne istoty, które rzekomo wpływają na nasze życie. Jednak nadal nie rozumiemy wielu zjawisk, które pojawiają się w otaczającym nas świecie. Nie potrafimy zrozumieć, co to jest bozon Higgsa. Za żadną cholerę nie potrafimy też pojąć dlaczego idiotyczna sekta smoleńska skupiona wokół Kaczyńskiego wciąż ma ponad 25% poparcia w społeczeństwie. Świat jest skomplikowany i wielowymiarowy, co jednak nie jest żadnym dowodem na istnienie jakiegokolwiek boga. Współczesne społeczeństwa nadal utrzymują rozmaite religie. Dzieje się tak zarówno w krajach fundamentalistycznych, jak i tych oświeconych i liberalnych. Jednak dziś nie wystarczy już grupa wyznawców i kapłan. Ponieważ religie są biznesem szczególnie uprzywilejowanym, podlegają rejestracji uznaniowej. To państwo decyduje, czy dana grupa jest religią, inaczej mówiąc związkiem wyznaniowym. W przeciwnym razie każda spółka ogłosiłaby się wspólnotą religijną wyznającą boga „byzzzznyz*” i nie płaciłaby podatków.
W naszym kraju właśnie próbuje się zarejestrować grupa religijna Pastafarian. Inaczej mówiąc są to wyznawcy Latającego Potwora Spaghetti. Jednak Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji, które jest uprawnione do wydania decyzji o rejestracji związku wyznaniowego lub jej odmowie, nie potrafiło podjąć decyzji i zwróciło się o pomoc do ekspertów. Problem polega na tym, że przez kilka tysięcy lat istnienia rozmaitych religii naukowcy nie wypracowali sobie jednej i spójnej definicji. Nie bardzo mogą wydać zatem opinię, bo nie wiadomo, co to jest religia.
–Naukowcy z Instytutu Religioznawstwa UJ mają twardy orzech do zgryzienia. Pracownikom Instytutu nasunęła się też refleksja, jak piszą, natury zasadniczej: „Czy jest możliwe, aby jakaś grupa ludzi w miarę rozsądnych i w miarę wykształconych w sposób poważny traktowała tezę, iż w rzeczywistości istnieje Latający Potwór Spaghetti, który stworzył wszechświat, jest wszechmogący i wszechwiedzący. (…)
A czy jest możliwe, że jakaś grupa ludzi w miarę rozsądnych i w miarę wykształconych w sposób poważny traktuje tezę, że w rzeczywistości istnieje niewidzialny bóg, który kiedyś był człowiekiem i umarł, ale żyje, a jego ciało i krew spożywają podczas uroczystych seansów dla wyznawców? Nie lepiej zjeść miskę spaghetti z sosem bolońskim na przykład?
Naukowcy zatem sformułowali zatem tezę: Można więc domniemywać, iż grupie tej nie tyle chodzi o stworzenie własnej doktryny oraz łączenie wokół niej grona wyznawców celem powołania do życia jakiejś nowej gminy wyznaniowej lecz o ośmieszenie zasad obowiązujących w innej religii (w tym wypadku chrześcijańskiej).
Pastafarianizm ośmiesza religię chrześcijańską? A może to religia chrześcijańska sama się ośmiesza? Jak na razie parę tysięcy lat cywilizacji zaowocowało tylko brakiem jednoznacznej definicji religii i jednocześnie doskonałym sposobem próżniaczego życia dla kasty kapłanów. Dlaczego nie zezwolić zatem na istnienie kościoła dla wyznawców Latającego Potwora Spaghetti lub Niewidzialnego Różowego Jednorożca. Kapłani starych religii nie chcą mieć konkurencji ze strony nowych? Dobrodziejstwa wiary w bogów odczuwają bowiem przede wszystkim kapłani. 😉
* Aluzja do pewnego opowiadania Jacka Londona.