Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Joker

Filmowa fikcja pojawiła się w realnym świecie. Człowiek, któremu zdaje się, że jest filmowym wcieleniem zła – Jokerem, dokonał masakry podczas seansu filmowego w Denver. Nawet nie czytając gazet i nie oglądając telewizji, łatwo się domyślić, że był to seans filmu o Batmanie.
Masowa zbrodnia znów zaszokowała świat. O ile w przypadku Breivika taki szok był oczywistością, bo dotyczył spokojnej i rozbrojonej Europy, to w przypadku USA dziwić nie powinien. Przynajmniej raz do roku – w USA – jakiś szaleniec strzela w szkole, na uniwersytecie lub uniwersyteckim kampusie, ewentualnie w centrum handlowym.
Jednak ta ostatnia zbrodnia zadała oczywisty kłam bezsensownej teorii zwolenników posiadania broni. Podczas ubiegłorocznej dyskusji o norweskiej tragedii na wyspie Utoya, pojawiały się opinie, że taka zbrodnia mogła się wydarzyć w Europie, bo tutaj ludzie nie mają broni. Zabójca Breivik strzelał do setek bezbronnych ludzi. Argumentowano, że w USA ofiar byłoby mniej, bo ktoś zastrzeliłby mordercę.
Dziś wiadomo, że nikt nie zastrzelił samozwańczego Jokera. Taki obrońca pokrzywdzonych, porwanych lub sterroryzowanych pojawia się jedynie w filmach. Niestety jakoś nie pojawił się samozwańczy Bruce Willis ze „Szklanej pułapki”. Dlaczego? Przecież w Denver broń może mieć każdy. Z prostego powodu. Nikt nie uważa za wskazane i dozwolone przynoszenia broni do kina. Zbyt wielka byłaby pokusa zastrzelić sąsiada, który żłopie coca-colę zbyt głośno, szeleści złotkiem od czekoladek lub mlaska jedząc popcorn. Dlatego nie wolno wnosić broni do żadnych publicznych miejsc. Nie wniesiesz jej na lotnisko, na stadion bejsbola, na koncert, do kina i teatru. Nie wolno wnosić broni do szkoły i na uczelnię, więc normalni ludzie stosują się do tych zakazów. Bandzior lub psychopata znajdą sposób, aby znaleźć się z bronią tam, gdzie inni jej nie mają. Prawo do posiadania broni może kogoś uratować jedynie we własnym domu i to też tylko pod warunkiem, że ktoś budzi się błyskawicznie, a sprawnością w posługiwaniu się bronią dorównuje filmowemu Johnowi Wayne’owi. Przy czym stawiam konia z rzędem temu, kto posiadając do obrony zwykły rewolwer lub pistolet stanie na przeciw bandziora wyposażonego w wielostrzałowy i szybkostrzelny karabin. Jeśli komuś się wydaje, że z pistoletu łatwo trafi do celu wzorem filmowych bohaterów, to – niestety – filmy zrobiły mu z mózgu sieczkę. Nie przez przypadek pojedynkowano się z odległości 10 kroków (jak to pamiętamy z westernów), bo tylko wtedy była jaka taka szansa trafienia. Strzał z wolnej ręki w przypadku osoby, która nie poświęca ćwiczeniom strzeleckim przynajmniej jednego popołudnia w tygodniu, oznacza co najwyżej wybite szyby w przypadkowej lokalizacji. Broń trzeba umieć trzymać, wycelować i wiedzieć o sile odrzutu.
Przeciętny człowiek nie chce znaczącej części swego życia poświęcać ćwiczeniom z bronią, pozostanie więc amatorem i dyletantem. Bandzior i psychopata broń kochają i zawsze będą w te klocki lepsi. Powszechny dostęp do broni nie zapobiegnie takim tragediom. Wręcz przeciwnie, takich strzelanin w USA jest dużo więcej. Jak myślicie, dlaczego?

Oceń felieton

4 komentarze “Joker”

Możliwość komentowania została wyłączona.