Fantasy Sapkowskiego jest jak błękitne i ciepłe południowe morze. Zanurzasz się i masz ochotę płynąć i płynąć, choć resztki rozsądku mówią ci, że utoniesz, ale tak masz ochotę utonąć. Świat, który tworzy Sapkowski pochłania czytelnika i zależnie od jego możliwości dostarcza mu wszelkich wrażeń. To literatura wielu poziomów.
Proza fantastyczna Tolkiena jest jak symfonia Beethovena. Musisz odpowiednio się nastawić, zrozumieć ten język dźwięków, dać się oczarować. A gdy już to nastąpi, znajdziesz się w zaczarowanym świecie. Ale nie wszystkim się to udaje, niektórzy pozostają głusi.
Przy tych dwóch mistrzach literatura tworzona przez George’a R.R. Martina brzmi jak zgrzyt metalu po szkle. Język chropawy, krótkie – niczym telenowele – rozdziały, przeskakiwanie z miejsca na miejsce. Można zażartować, że narrator jest jak zdalnie sterowana latająca kamera. Taki sposób prowadzenia narracji irytuje, chwilami zniechęca, wymaga większej uwagi. Saga „Gra o tron” składa się dziś już z siedmiu tomów, a wszystkie dotąd wydane liczą sobie prawie 4500 stron. A jednak nie można się od tej powieści oderwać, pierwsze sześć książek przeczytałem jakiś czas temu w nieco ponad tydzień, a dziś skończyłem kolejny tom noszący tytuł „taniec ze smokami”. Czytam bardzo szybko, a mimo to zdumiony jestem, że tak szybko pochłonąłem te książki, skoro raz po raz ze zdenerwowaniem odkładałem lekturę.
Co jest tak wciągającego, tak hipnotyzującego wręcz w powieści Martina? Trywialnie można powiedzieć – życie. Autor pokazuje nam nas samych, nasze emocje, lęki i pokusy pozbawione współczesnej poprawności przez którą wstydzimy się do nich przyznać nawet przed sobą.
Usłyszałem, że Jarosław Kaczyński wraz ze swą zdziesiątkowaną – jak po bitwie – partią, proponuje powrót do kary śmierci. Dziś jest niewiele krajów, gdzie taka kara jest wykonywana. Gdyby postulaty prezesa spełnić, nasz kraj byłby wyróżniającą się mniejszością na mapie świata, obok tak podziwianego przez prezesa wielkiego naszego sojusznika – USA. W Stanach karę śmierci wykonuje się w dziwaczny często sposób, starając się by była ona pozbawiona relacji kat – skazaniec. W fantastycznym kraju władanym przez lorda Starka nie ma katów. Lord mówi bowiem synowi, ze jeśłi ktoś ma odwagę skazać na karę śmierci, to musi mieć także odwagę ją wykonać. To jedna z pierwszych scen powieści. Skazując na karę śmierci trzeba być absolutnie pewnym i gotowym wziąć krew skazańca na swoje sumienie. Jestem za propozycją Kaczyńskiego, ale pod warunkiem, że każdy sędzia wydający taki wyrok, wykona go sam – tradycyjnie – mieczem, toporem lub garotą. Dodam jeszcze jeden warunek, każdy poseł, który zagłosuje za tą opcją, dożywotnio będzie musiał asystować w każdym wykonanym wyroku śmierci.
Wracajmy jednak do powieści. Naprawdę dzielny może być tylko człowiek, który się boi – to kolejne zdanie wypowiedziane przez ojca – lorda Starka – przypomina sobie jego syn z nieprawego łoża Jon Snow kilka lat po jego śmierci. Jon zostaje dowódcą Nocnej Straży, która jest ponadpaństwową organizacją broniąca ludzi przed czymś nieznanym, co nadchodzi z północy. Coraz bardziej nieliczna i lekceważona Straż ma kłopoty z obsadzeniem wszystkich fortów i wież na ogromnym murze, który oddziela Siedem Królestw od nieznanej potęgi. Ludzie toczą swe wojny, walczą o władzę, wyrzynają się wzajemnie, ale mało kto ma świadomość spraw znacznie większej wagi. Przebyłem wraz z postaciami prawie cztery i pół tysiąca stron i nadal nie potrafię powiedzieć, kto tak właściwie jest bohaterem powieści. Ci, których typowałem nagle ginęli po kilkuset lub kilku tysiącach stron, a akcja zaczynała zmierzać w zgoła nieoczekiwanym kierunku. Kto jest najważniejszy? Tragiczny i niesamowicie błyskotliwy karzeł Tyrion? A może Jon Snow – „Miecz w ciemności”. A może my wszyscy, którzy w tej dziwnej sadze odnajdujemy swoje obawy, żądze, miłość i nienawiść?
Kto potrafi być naprawdę dzielnym?
6 komentarzy “Miecz w ciemności”
Znowu Belfrze coś pokręciłeś.
A któż to ścina głowę Neda Starka?
http://www.youtube.com/watch?v=PW6wfXPeJTw&feature=related
Nie wystarczy obejrzeć gówniany serial, żeby wiedzieć coś o powieści. Młodociany syn króla Roberta i Cersei ogłoszony królem po śmierci ojca, tak naprawdę jest owocem kazirodczego związku królowej z jej bratem Jaime. Jest psychopatycznym tchórzem, który jest zresztą marionetką w rękach matki.
I za cholerę nie rozumiem, co chciałeś pokazać tym fragmentem z YT.
Napisałeś, że w krainie Starków nie było katów.
Co prawda Ned Stark, sam obcinał głowy, ale kat zawsze był pod ręką, skoro młodociany król się nim posłużył.
A serial wcale nie jest gówniany. Radzę obejrzeć.
PS
Jeśli chcesz zgłębić temat polecam film:
http://www.filmweb.pl/film/Pierrepoint+Ostatni+kat-2005-240563#
Krainą Starków było Winterfall. Eddard Stark był namiestnikiem królestwa Westeros, Zaś Winterfall było jego – powiedzielibyśmy dziś – dziedzictwem. Królem Westeros był Robert, śmiertelnie ranny na polowaniu, a o śmierć króla w wyniku spisku został oskarżony lord Stark, przez knującą swoje plany Cersei.
Tak więc Stark zginął w pewnym sensie na obcej ziemi, bo nie działo się to w jego zamku, ani na jego ziemi.
Tym się father bossie książka różni od filmu i serialu, że wiesz więcej, masz obraz całej fabuły, którą stworzył autor. W filmie dostajesz tylko skrawki, bo przecież żaden widz nie zdzierżyłby tych kilku tysięcy stron.
@FB O ile tworcy serialu jakos sobie poradzili z pierwsza ksiazka sagi „Piesni lodu i ognia”, jakos nie widze szansy na oddanie historii zawartych w kolejnych czesciach sagi. Przeczytaj ksiazke i potem sie wypowiadaj.
@Belfer
Saga „Piesni lodu i ognia” tak jak napisales, jest brutalna. Wszyscy bohaterowie sa szarzy, nie ma podzialu na dobro i zlo. Zaden z bohaterow nie jest bezpieczny kiedy ich zyciem rzadzi pioro Martin’a.
Najbardziej zastanawia mnie kto zasiadzie na smokach. Deanerys i Bran sa dla mnie oczywistymi typami, ale kto poleci na trzecim smoku? Czy bedzie to Tyrion?
Jezeli chodzi o Sapkowskiego to kiedys bylem wielkim fanem jego ksiazek, jednak z uplywem czasu zniechecilem sie do jego tworczosci. Podobnie bylo z trylogia Tolkiena, pierwsza i druga czesc pochlonela mnie zupelnie, gorzej bylo z trzecia czescia przez ktora ledwo przebrnalem. Znuzony „romansem” Froda z Samem ledwo przez nia przebrnalem.
Pozdrawiam
edit : Podobnie bylo z trylogia Tolkiena, pierwsza i druga czesc pochlonela mnie zupelnie, gorzej bylo z trzecia czescia przez ktora ledwo przebrnalem, znuzony „romansem” Froda z Samem.
Jak sie za duzo grzebie w napisanym przez siebie tekscie to sie czlowiek gubi 😛
Pozdrawiam