Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Gdyby głupota miała skrzydła

Gdyby głupota miała skrzydła – mawiał doktor Strosmajer z serialu Szpital na peryferiachto by pani mogła latać. O ile dobrze pamiętam te zamierzchłe czasy, mówił to do jakiejś pielęgniarki.
Minęło pół roku od katastrofy w Smoleńsku i liczba rozmaitych teorii na temat tego wypadku przerosła wszelkie oczekiwania. Dziś wydaje się, że sprawa jest oczywista. Wstępne analizy faktów potwierdzają, że brano pod uwagę Mińsk jako lotnisko zapasowe, że nie wolno było lądować na lotnisku smoleńskim. Jak słusznie powiedział Edmund Klich, to cały splot wydarzeń doprowadził do tragedii. Do tych przyczyn zapewne należało niedostateczne wyszkolenie pilotów i brak ćwiczeń na symulatorze. Niestety kryzys w finansach państwa i fakt, że niestety jesteśmy biednym krajem, powoduje wiele braków w wojsku. Szkoda też, że pilotami byli młodzi stosunkowo ludzie, którzy chcieli z wojskiem związać swą karierę i przez to bardziej byli podatni na presję. Przyczyną było też zapewne łamanie procedur – obecność generała Błasika w kokpicie była karygodna. Wreszcie czynnik najważniejszy – mgła. Źle się stało, że Rosjanie nie odmówili prawa do lądowania, ale rozumiem, że wobec szansy poprawienia stosunków z Polską i Unią, nie chcieli skandalu dyplomatycznego. A wrzask PiS rozlegałby się wniebogłosy, że odmówiono prezydentowi prawa lądowania z powodu „rzekomej” mgły.
Źle się stało, że minister Klich nie zabronił generałom lecieć z prezydentem, ale też się nie dziwię. Awantura byłaby potężna i miała by zapewne konsekwencje kompletnego zerwania współpracy przez obóz prezydencki.
Ale to nie Rosjanie i nie Klich podjęli decyzję o lądowaniu pomimo mgły. Analogia do niedawnej tragedii na drodze w poprzednim moim tekście jest oczywista. Ktoś podjął decyzję wbrew rozumowi. Głupota niestety nie miała skrzydeł.
Jednak dzisiejszy tekst i jego tytuł odnoszą się do teorii spiskowych. Komisje i prokuratury zakończą kiedyś pracę i w miarę spójnie wyjaśnią nam wszystko. To jeszcze potrwa. Wypadki lotnicze zwykle wyjaśniane są bardzo długo. Co najmniej rok, a często dwa i trzy. Tym razem widać, że wbrew insynuacjom PiSu i mediów, śledztwo posuwa się dość szybko. Jednak najspójniejsze i logiczne wyjaśnienia nie przekonają tych, którzy święcie wierzą w zamach. Pomyślałem, że można zrobić ranking tych teorii spiskowych. Która z nich jest najgłupsza, a która najbardziej podła?
Teorie były rozmaite. Najpierw o wybuchu świadczącym, że ktoś strzelił do samolotu. Powtarzał to niedawno Macierewicz, że jest świadek, który widział nagły błysk. Nic dziwnego, jak wypiłem rosyjskiego samogonu kiedyś, to też widziałem nagły błysk.
Teoria druga mówiła o bombie paliwowo-powietrznej. Głupie, ale bez komentarza. Na wyższym szczeblu technologicznym mówiono o dywersji w zakresie sprzętu – rzekomo Rosjanie mogli fałszować pilotom wszystkie wskazania, a mgłę zrobili sztucznie. To już szczyty głupoty, ale jeszcze nie pierwsze miejsce.
Moim zdecydowanym faworytem jest teoria, że samolot porwano, a ogromny helikopter zrzucił nad lotniskiem jakiś stary i zniszczony wrak. Prezydent i inni pracują teraz jako niewolnicy pod ziemią w kopalni uranu, a Putin śmieje się z Polaków.
Teorie z grupy obrzydliwych i podłych też są interesujące. Zaczęło się od rzekomych strzałów. Pierwsze wiadomości mówiły o kilku rannych, podawała to stacja CNN, zapewne na podstawie odgłosów karetek na sygnale. Czyli typowe, niesprawdzony news, na podstawie plotek gapiów. Miłośnicy teorii spiskowej posiłkują się tym argumentem – twierdzą, ze wojska specnazu dobijały rannych. To dość obrzydliwa insynuacja, ale pospolita i bez polotu. Szczyt zbydlęcenia pokazała Gazeta Polska. Według niej po wypadku żył jeden z oficerów BOR i zadzwonił do żony. Ani ona, ani jego brat tego nie potwierdzają, ale cóż to dla dziennikarza. On wie, że zostali zastraszeni przez służby specjalne pod kontrolą Tuska i Komorowskiego. Na dodatek córka posła Wassermana twierdzi, że ktoś dzwonił na komórkę jej ojca. A jej praworządny tatuś zawsze wyłączał komórkę w samolocie. A rzekomo była włączona, bo ktoś „usłyszał komunikat po rosyjsku”. To mówi pani, która jest prawnikiem! Dawno temu ojciec opowiadając o swoich studiach, zacytował popularne na uniwerku wrocławskim powiedzonko o dziewczynach: brzydka jak medyczka, głupia jak prawniczka.
Rzekomy komunikat po rosyjsku wskazywałby raczej na to, że komórka jest wyłączona, bo włączona po prostu by dzwoniła i dzwoniący miałby też sygnał w słuchawce. Wielokrotnie korzystałem z roamingu i dzwoniłem do osób będących w roamingu i zawsze odzywa się komunikat macierzystej sieci. Ale to drobiazg dla Gazety Polskiej. Przyznaję im swoją prywatną nagrodę – złote skrzydełko idioty.

Oceń felieton

27 komentarzy “Gdyby głupota miała skrzydła”

Możliwość komentowania została wyłączona.