Słuchaj dzieweczko – pisał Mickiewicz – ona nie słucha. Ballada Romantyczność to sztandarowy utwór, to symboliczny gwóźdź do trumny epoki Oświecenia w Polsce. Racjonaliści ponieśli klęskę w walce o rząd dusz w narodzie, bo ich działania nie uratowały niepodległości, czyli nie stały się sukcesem pragmatycznym. Romantyzm zawładnął narodem na długie lata. Konsekwencją utraty niepodległości było szukanie przywódcy nie wśród wiecznie przegrywających wojskowych – takich choćby jak Kościuszko – ale wśród poetów. Dla większości był to Mickiewicz. Jedności jednak nie było, byli zwolennicy Słowackiego, a potem i Krasińskiego.
To wtedy właśnie pojawiły się pierwsze teorie o szczególnej roli Polski na świecie. Mistyk i szarlatan Andrzej Towiański opętał Mickiewicza swoją ideą Polski – Chrystusa narodów. Polska cierpiąca miała zbawić świat, ale też wtedy pojawiły się pierwsze teorie o wszechwładnych i tajnych siłach, których zadaniem jest ostateczne zniszczenie Polski. Najczęściej był to spisek żydowski, a czasem masoński. Niechrześcijański zawsze.
Teorie spiskowe znalazły swoje miejsce w literaturze. Dobrze napisana książka political fiction zawsze będzie miała szansę stać się bestsellerem. Dowodem mogą być powieści nieocenionego Roberta Ludluma. Trochę gorszym Dana Browna, którego historie chwilami nie trzymają się kupy. Prawdopodobnie pomysł powstania powieści z gatunku politycznej fikcji z romansem w tle narodził się również w kręgach PiS, szukano nawet ewentualnych autorów. Jeśli się żaden nie znalazł, to dlatego, że w powieści – nawet fantastycznej – potrzeba minimum logiki.
Jak widać, w życiu nie. Nadal ma się dobrze teoria o zamachu, w którym współuczestniczyli premierzy Polski i Rosji, bowiem Polska znajduje się w niemiecko-rosyjskich obcęgach, czemu swoja zdecydowaną polityka mógł położyć kres jedynie mąż opatrznościowy naszej ojczyzny – Lech Kaczyński. Wrogowie chcieli go wyeliminować, aby Tusk dalej mógł sprzedawać Polskę Rosji i Niemcom. Słabym punktem tej teorii jest fakt, że mierny prezydent otrzymywał ostatnio mierne oceny od wyborców i w porywach mógł liczyć na najwyżej 20%. Mając jako kontrkandydatów Komorowskiego i Szmajdzińskiego, zapewne nawet by nie wszedł do drugiej tury. Po co wytaczać armatę na muchę, skoro wystarczy packa?
Równie inteligentna jest teza o Komorowskim, który stoi za decyzją o wawelskim pochówku zmarłego tragicznie prezydenta. Powiem więcej, jest to teza tak idiotyczna, że równie dobrze można przylepić Komorowskiemu obrońców krzyża i postawienie go przed prezydenckim pałacem.
Dlaczego nie ma ogólnoświatowego spisku żydowskiego, który zmierza do zniszczenia Polski? Ani żadnego innego? Przede wszystkim dlatego, że nie jesteśmy żadnym Chrystusem narodów. Nie mamy dziejowej misji, która zbawi świat. Nawet to, że papieżem był Polak nie ma specjalnie dużego znaczenia, teraz jest nim Niemiec i też to ma znaczenie co najwyżej symboliczne. Katolicyzm nie jest największym wyznaniem na świecie i o losach świata nie decyduje. Dlatego też powieści Dana Browna w gruncie rzeczy są tak miałkie i żałosne. Polska na pewno nie jest najmniej ważnym krajem, ale też ewentualne zyski z jej destrukcji byłyby niewielkie. Poza tym po co jakieś fantastyczne spiski, skoro Polacy sami się lubią wykańczać wzajemnie – plotkami, insynuacjami i oszczerstwami. Ostatnie pobredzania Macierewicza, Fotygi i samego prezesa Kaczyńskiego są tego dobrym przykładem.
Paradoksalnie – wszyscy wiedzieli, że Macierewicz ma obsesję i będzie gadał bzdury, postawa Jarosława Kaczyńskiego po przegranych wyborach też nie zaskoczyła, prezes odzyskał swą starą twarz – zaskoczyła Fotyga. Największym znanym w historii polityki zagranicznej i najtragiczniejszym w skutkach złamaniem konsensusu była gra Donalda Tuska i innych ważnych przedstawicieli jego obozu z Rosjanami w sprawie obchodów katyńskich, przeciw własnemu Prezydentowi. Pana miejsce, Panie Premierze w Smoleńsku, po katastrofie, było w pozycji na baczność, w błocie i ciemności przy ciele Prezydenta, a nie w uścisku Putina. Z tego uścisku już się Pan nie wywinie. Nawet Macierewicz wszystko formułuje w postaci pytań. Często na spotkaniach ze zwolennikami używa sformułowań: nie wiem, przypuszczam, nie mamy dowodów, posługuje się metodą insynuacji, która jednak nie obciąża go formalnie.
Fotyga pomawia premiera wprost, wprost oskarża.
Słuchaj dzieweczko, lecz się.
Komentarz do “Słuchaj dzieweczko”