O czym marzy Jarosław Kaczyński potocznie zwany w internecie Wielkim. Otóż zapewne marzy mu się na Krakowskim Przedmieściu przed pałacem prezydenckim pomnik. Pomnik poświęcony Świętemu Lechowi Katyńskiemu z wiecznym ogniem i klęcznikami dla gorących wyznawców. Oczywiście pomnik ten stanąłby zamiast tego głupawego kniazia na koniu – stylizowanego na bohatera, którym nie był. Nie był, bo głupio wpadł do rzeki i utonął.
Tego świętego to by kardynał Dziwisz załatwił – myśli sobie Jarosław, miarowym ruchem gładząc kota pod włos. Kot się przyzwyczaił, a ten głupi naród nie chce – deliberuje dalej Jarosław. Niestety oprócz przewidywanej reakcji tych przestępców z PO – podrapał się w głowę Prezes – nawet we własnych szeregach znaleźli się gęgacze*.
Nie da się ukryć łatwe życie prezesa PiS ostatnio nie jest. Po przegranych wyborach ruszył do natarcia z głupkowatym Macierewiczem w roli proporca. Pomimo sprzyjających mediów, które nie wyśmiały idiotycznego pomysłu z rzekomą zbrodnią smoleńską, a wręcz przeciwnie, nadal chciały rozmawiać z tym politycznym kabotynem – sondaże pokazały spadek. Z 47% prezesa w czasie wyborów szybko zrobiło się koło 30%. Atak pod adresem rządu został nasilony. Ogromnie przydatni okazali się rozmaici bezdomni i bezrobotni, których zaangażowano do okupacji terenów pod pałacem prezydenckim. Niestety dalej poparcie dla PiS spadało. Doszło już do 24%.
Trafną diagnozę postawił stosunkowo nowy nabytek partii – Marek Migalski. Najpierw nieśmiało a potem już z grubej rury zagrzmiał na swoim blogu podobnie jak niegdyś Aleksander Kwaśniewski do Ludwika Dorna. Wręcz wykrzyczał – Nie idźcie tą drogą! Prezesie! – i zrobił to publicznie, bo po cichu nikt go słuchać nie chciał. Nie da się ukryć, że jest w tym pewna forma politycznej presji na rozpoczęcie poważnej debaty o dalszych losach Prawa i Sprawiedliwości. Po krótkim wahaniu pozytywne swe opinie o jego wystąpieniu dołączyli Kluzik-Rostkowska i Poncyliusz. A prezes milczy.
Prezes milczy, bo jak prezes ryknie – to ryknie jak lew nemejski – jego ryk zmiecie tę trójkę buntowników ze sceny politycznej. I oby tak było, a poparcie w sondażach niech zmniejsza się w postępie geometrycznym proporcjonalnie do liczby oponentów prezesa. A prezes niech sobie marzy. Byle tylko z dala od nas, z dala od państwa.
—
* Tych gęgaczy zapożyczyłem sobie. Jednak ponieważ do Marka Migalskiego w pewien sposób dołączyli z PiSu Paweł Poncyliusz i Joanna Kluzik-Rostkowska – zrobiła się liczba mnoga i gęgacze aż się proszą o zastosowanie.
2 komentarze “Jarosław Wielki i gęgacze”
Jarosław Kaczyński to wieczny wojownik, więc tak łatwo nie spasuje i steru z rąk nie wypuści. Rozumie to jego konkurencja wewnątrzpartyjna i dlatego zachęca do nasilenia ataków wykorzystujących zbrodnię w sensie potocznym i ewentualną możliwość wtogiego ataku terrorystycznego na prezydenta tysiąclecia. Wszystko to śmiechu warte, więc młodzi (również gniewni i chorobliwie podejrzliwi) liczą na ewentualną zmianę przy sterze, gdy nóżka się prezesowi w tym boju poślignie. Podejrzewam, że termin „zespół Macierewicza” może wejść w niedalekiej przyszłości do psychiatrii.
Stara rzymska zasada głosi, że ten tylko mógł ewentualnie celowo spowodować katastrofę, kto miał w tym interes. Interesu PO nie widzę, Lech Kaczynski nie był dla nich żadnym zagrożeniem. Bracia Rosjanie (cytat z Jarosława) wytrzymali z nim 4,5 roku, to i te pół roku by jeszcze wytrwali. Sugerowane przez Macierewicza rozpylenie nad lotniskiem sztucznej mgły też jakoś do lądowania nie zachęcało, co z góry uniemożliwiało wypadek. Jakoś jedynym zainteresowanym wylądowaniem w tych absolutnie niesprzyjających warunkach był chyba tragicznie zmarły prezydent, który przed nadchodzącymi wyborami koniecznie musiał podreperować image wizytą na grobach w Katyniu. Rezerwy czasowej nie zaplanował, groziło spore spóźnienie, więc wylądowanie stało się koniecznością. Pilotom najwyraźniej zabrakło asertywności, która po locie do Gruzji była powodem późniejszych kłopotów dla pierwszego. W tej sytuacji mowa o martyrologii 95 osób towarzyszących jest nawet do pewnego stopnia usprawiedliwiona. Tylko jak to pogodzić z tym szaleńczym parciem na pomnik dla Lecha Wspaniałego? Atak kamuflujący niewygodne stare fakty i teraźniejsze domysły?
Dla PiSu to już nie strategia. To chyba ostatnie podrygi. Ciekawe, kto zagospodaruje potem ten roszczeniowy, spragniony „solidarnej” opieki elektorat. Jakoś nie widzę dobrego kandydata.
Witam.
Jarosław Kaczyński to nie tyle wojownik co zwykły cwany rozrabiacz.Stworzył tę swoją sektę i jest spokojny.Ma wierny elektorat,poparcie Rydzyka,forsę na działalność i oddanych sobie lizusów.Popiskiwanie bezczelnego cwaniaka Migalskiego,”panisekretarki” Jakubiak,głupkowatego Poncyliusza czy Kluzik-Rostkowskiej to taki sam teatrzyk pseudodemokracji wewnątrzpartyjnej jak przemiana Jarosława Kaczyńskiego w kampanii prezydenckiej.Kaczyński bez PiS-u jest nikim a PiS bez Kaczyńskiego jest niczym.