Od dawna zaskakuje mnie niesamowity i powszechny optymizm dotyczący losów ludzkości. Wbrew historii i teraźniejszości wydaje nam się, że ludzkość od zarania dziejów jest w stanie ciągłego doskonalenia się i rozwoju. W pewnym zakresie można to usprawiedliwić religijnością, ponieważ część ludzi święcie wierzy, że Bóg ma jakiś plan zbawienia ludzkości. Z drugiej jednak strony ten sam Bóg zesłał na Ziemię potop, a całkiem niedawno dopuścił do wymordowania milionów ludzi w obozach śmierci. Zatem boski plan zbawienia może równie dobrze zakładać fizyczną zagładę rodzaju ludzkiego.
Wykazujemy skłonność do odczuwania dziwnego spokoju ducha, że to nigdy się nie zdarzy, że sytuacja nasza jest specyficzna, że w jakiś sposób pozostajemy poza kontrolą biologiczną. Ale to nieprawda. W przeszłości wymarło wiele wspaniałych gatunków, a my nie będziemy pod tym względem stanowić wyjątku. (Desmond Morris, „Naga małpa”)
Gdy zaczynałem się edukować, uważano powszechnie, że znane odkrycia archeologiczne udowadniają wystarczająco teorię ewolucji, także w odniesieniu do człowieka. Spora część odkryć została przecież dokonana jeszcze w XIX wieku. Nauka w połowie następnego stulecia miała wiele dowodów na podstawie których wysnuła z gruntu fałszywą tezę. Te wszystkie archeologiczne znaleziska ochrzczone mądrymi łacińskimi nazwami, począwszy od australopithecusa, przez pithecantropusa, którego nazywano potem homo erectus, po homo neanderthalensis potocznie zwanego neandertalczykiem, traktowano jako kolejne ogniwa w łańcuchu ewolucji gatunku homo sapiens, człowieka myślącego, którym dziś jesteśmy.
W drugiej połowie XX wieku zaczęły się rozwijać takie dziedziny nauki, o których wcześniej trudno sobie było pomyśleć. Przez długi czas jednak nadal nie zdawano sobie sprawy, że np. badanie łańcuchów DNA może się przydać w poznaniu historii rodzaju ludzkiego.
Sugerując, że homo sapiens jest tylko jeszcze jednym rodzajem zwierzęcia, Karol Darwin wywołał powszechne oburzenie. Nawet dziś wielu ludzi wciąż nie chce dać temu wiary. Gdyby neandertalczycy przetrwali, to czy wciąż uważalibyśmy siebie za stworzenie jedyne w swoim rodzaju? Być może właśnie dlatego nasi przodkowie zmietli neandertalczyków z powierzchni Ziemi. Byli do nich zbyt podobni, by można było ich ignorować, ale i zbyt odmienni, by dało się ich tolerować. (Yuval Noah Harari, „Od zwierząt do bogów. Krótka historia ludzkości”)
Najpierw okazało się, że neandertalczyk żył równolegle z przodkami dzisiejszych ludzi. Potem pojawiły się kolejne odkrycia, homo floresiensis istniał na pewno jeszcze 12 tysięcy lat temu. A więc nie był przodkiem homo sapiens lecz gatunkiem równoległym. W 2010 roku odkryto homo sapiens denisova, kolejny równoległy gatunek, żyjący około 40 tysięcy lat temu.
Również 2010 roku na terenie Jury Krakowsko-Częstochowskiej archeolodzy odnaleźli zęby neandertalczyka. To była spora niespodzianka, bo po raz pierwszy takie odkrycie pojawiło się na północ od Karpat. Ponieważ inne znalezisko – grób dziecka datowane jest na około 27 tysięcy lat, możemy przypuszczać, że i na naszych ziemiach neandertalczyk musiał konkurować z praprzodkiem dzisiejszego człowieka. Oznaczało to, że neandertalczyk był nieźle przystosowany do chłodnego klimatu (północna część dzisiejszej Polski była wtedy objęta tzw. małym zlodowaceniem), zatem cywilizacyjnie był znacznie bardziej rozwinięty niż sądzono wcześniej.
Dziś wiemy, że około 4% naszych genów dzielimy z neandertalczykami. Zatem oprócz zwalczania się i konkurencji gatunki również się mieszały. Wiemy, że niektóre gatunki da się krzyżować. Konia i osła można skrzyżować, powstają w ten sposób muły, które jednak są hybrydą bezpłodną. Różnice która są pomiędzy koniem a osłem są bowiem zbyt duże. Różnice między homo sapiens, a homo neanderthalensis aż tak duże nie były.
Być może prehistoryczne zwycięstwo naszego gatunku jest nieco przypadkowe. Nietrudno sobie wyobrazić, że to potomkowie neandertalczyków zaludnialiby świat dziś. Zapewne fizycznie byliby bardzo do nas podobni, ale trudno orzec jaki byłby świat, jaka byłaby cywilizacja. Ba, można sobie również wyobrazić świat w którym dwa konkurencyjne względem siebie gatunki ludzkie nie zyskałyby takiej przewagi, która pozwoliła niegdyś homo sapiens na wytłuczenie co do sztuki wszystkich homo neanderthalensis.
Skoro człowiek, który uważa się za rozumnego, potrafi dziś w XXI wieku napadać na innych przedstawicieli swojego gatunku z powodu innego koloru skóry, co byłoby, gdybyśmy żyli w świecie, którym musimy się dzielić nie z innymi narodami, innymi rasami, ale z całkiem innym, dorównującym nam gatunkiem?
4 komentarze “Requiem dla neandertalczyka”
Przecież większość, których ja nazywam „homo ledwo sapie” i tak nie zrozumie Twojego tekstu, ani nie zbliży się do Twojego toku myślenia. I to są własnie ludzie w coś lub kogoś wierzący.
Pozdrawiam
Drobna uwaga. Darwin w swoim dziele „On The Origin of Species” przedstawil podstawy teorii ewolucji, nie wypowiadal sie natomiast na temat pochodzenia czlowieka. Oczywiscie, dla czytelnika Darwina implikacja jest naturalna, ale sam Darwin zrobil unik.
Cóż, nie jestem biologiem i sam dzieła Darwina nie czytałem. Zaś autor cytowanej książki pisze: „Sugerując, że homo sapiens…”, więc zapewne jest to racja.
Natomiast trzeba powiedzieć, że teoria ewolucji zaowocowała niezwykle gorącymi sporami. Od „małpiego procesu” zaczynając po dzień dzisiejszy.
Turcja zmienia obecnie program nauczania w szkołach, Darwina się wyrzuca, bo zdaniem ekspertów Erdogana jest to teoria mało wiarygodna.
W Polsce usuwa się elementy astronomii i wiedzę o Koperniku, nie żeby to była nieprawda, ale nieoficjalne opinie pisowskich polityków są takie, że „po co dzieciom w głowach mieszać”.
Bo przecież o to chodzi, by ludzie „w coś lub kogoś wierzący” stali się obowiązującą większością. Najlepiej by jednoznacznie wierzyli w zamach smoleński i świętość braci Kaczyńskich.
Ja tez nie jestem biologiem, ale jako czlowiek wredny, przeczytalem, albo raczej przekartkowalem Darwina. Dziwie sie zreszta polskiemu Kosciolowi, ze toleruje prymitywny kreacjonizm, nie majacy nic wspolnego z oficjalna doktryna. No ale zawsze znajda sie bardziej papiescy od papieza. Nawiasem mowiac, na drugim biegunie jest Dawkins, ktory wedlug mnie jest bardziej antyteista niz ateista. Ekstremalne poglady sa zawsze szkodliwe, ale z drugiej strony ludziom jest latwiej w nie uwierzyc, niz, poslugujac sie wlasnym rozumem, dojsc do wlasnego zdania.