W Europie demokracja trzyma się mocno, pomimo populistycznych partii, pomimo podnoszących głowy nacjonalistów i odradzającej się czasem hydry neonazizmu. W tej demokratycznej Europie są też autorytarne tendencje. Hiszpański prawicowy rząd od paru lat kombinuje, jak ułatwić sobie życie, zmniejszając prawa obywateli. Na Malcie dziwnym trafem tajemniczo zginęła dziennikarka, która krytykowała władze. Na Węgrzech od lat już Orban kombinuje, jak zapewnić sobie europejskie dotacje i korzyści z unijnej wspólnoty, a jednocześnie opozycję wziąć za pysk. W większości państw jednak przywiązanie do demokracji jest duże, choć politycy nigdzie nie są idealni. Ale jest też inna Europa, ta o wschodniej imperialnej tradycji. Niby demokracja jest, ale jak by ludzie nie głosowali, w Rosji zawsze wygrywa Putin, a na Białorusi Łukaszenka. Do tej Europy ciągnie dziś Polska, której nieformalny wódz o władzy marzył już dawno.
Chciałem rządzić, już gdy miałem 12 lat. Premierem zamierzałem zostać mając lat 34, a skończyć rząd, mając lat 91.
Kaczyński jest nieodrodnym dzieckiem Polski Ludowej. Urodzony, wychowany i ukształtowany przez PRL, nie potrafi inaczej myśleć, ani postępować, jak tylko zgodnie z zasadami dialektyki marksistowskiej. Władza kojarzy mu się wyłącznie z decyzyjnością partii, która dla narodu powinna być drogowskazem, przewodnią siłą, przewodnikiem. Sam powiedział to w jednym z wywiadów.
Ja najbardziej chciałbym być szefem, silnej, bardzo wpływowej, współtworzącej albo tworzącej rząd partii.
Partię o nazwie Prawo i Sprawiedliwość utworzył i zaprogramował zgodnie z klasycznymi zasadami wymyślonymi przez Stalina. Na 26 stronach statutu zwrot Prezes PiS pojawia się 57 razy. Z biegiem czasu usunął wszelkie indywidualności, zachowując wyłącznie osobników wypranych z wszelkiego indywidualizmu i całkowicie podległych.Plotki i obmawianie to zasadniczy sposób obiegu informacji, a prezes podejmuje decyzje jednoosobowo na podstawie doraźnych informacji, które są mu przedstawiane poufnie. Każdy może znaleźć się w niełasce albo zostać awansowany. Profesor Andrzej Zoll, sędzia i wybitny prawnik, zauważył istotną prawidłowość.
Kaczyński jest uczniem Stanisława Ehrlicha, teoretyka prawa, który w pierwszym okresie PRL był bardzo mocno związany z nurtem stalinowskim. Ehrlich uważał, że klasa robotniczo-chłopska musi tworzyć polityczny ośrodek decyzyjny niezależny od państwa. Echa tej myśli powtarzały się potem przez lata w wypowiedziach Kaczyńskiego i w przygotowanym przez PiS w 2011 roku „raporcie o stanie państwa”. Zawsze marzył, by ustawić się poza strukturą państwa.
Kaczyński zresztą nie krył swych fascynacji komunistycznymi wzorami. Kiedyś jeszcze w swojej pracy doktorskiej, a potem w działalności politycznej. Pewnego rodzaju wzorem stał się dla niego Edward Gierek i dziesięcioletnia epoka jego rządów w Polsce.
Mówiąc o tym czasie nie można pominąć, że jednak wzrastała przez kilka lat stopa życiowa, wybudowano dużo większą niż przedtem ilość mieszkań, stworzono wiele miejsc pracy. Gierek był człowiekiem, który w ramach tego systemu, akceptując go całkowicie, chciał zrobić jednak coś dobrego dla Polaków i dla Polski. Podobno chciał nawet, żeby Polska miała bombę atomową.
Być może dlatego właśnie do Kaczyńskiego trafiają schizofreniczne rojenia Macierewicza o potędze polskiej armii, która stanie się niezwyciężona dzięki jednostkom obrony terytorialnej, bo one w razie ataku staną się zastępami żołnierzy wyklętych po partyzancku niszczących wroga. Bo przecież bomby atomowej mieć nie będziemy. Co w końcu Gierek zrobił Polsce, bo nie dla Polski, to wiemy z historii. Rola Kaczyńskiego będzie bardziej złowieszcza.
I my, proszę państwa, mimo wściekłych ataków, mamy na to zwycięstwo pełną szansę. Ale pod dwoma warunkami: pierwszy z nich to to, że dotrzymamy zobowiązań, a drugi, że nasze rządy będą przeciwieństwem rządów prawa.
To przejęzyczenie wygląda na klasyczną freudowską pomyłkę. Prezes wiernie naśladuje metody propagandowe stosowane przez wielkich populistycznych przywódców. Jątrzy, poniża i obraża. Podobnie jak komuniści prowadzi systematyczną politykę odczłowieczania przeciwników. Są gorszym sortem, elementem animalnym, zdradzieckimi mordami, mają geny współpracy z gestapo. Od dwóch lat tzw. miesięcznice smoleńskie są seansami nienawiści, podczas których prezes podaje kolejne określenia i zniewagi, które potem naśladowczo stosują jego totumfaccy w mediach. Gdyby wierzyć Kaczyńskiemu, za trzymanie białej róży w ręku należałoby karać. Kto wie, może jeszcze tak będzie.
Dziś mamy drugą taką próbę, nowy wielki atak nienawiści, bo te białe róże, które tam widać, to właśnie symbol nienawiści i głupoty, skrajnej głupoty i skrajnej nienawiści.
Obrażanie przeciwników to już nie jest jakaś cecha indywidualna wynikająca z prywatnych fobii prezesa. Kaczyński nakręca swych wyborców do coraz to nowych poziomów nienawiści. Obecnie nie ma w Polsce przeciwników politycznych. Ci, którzy sprzeciwiają się fatalnym bolszewickim praktykom inkorporowanym w prawie i obyczajach, nie są przeciwnikami. Niczym w Związku radzieckim muszą być nienormalni, niedorozwinięci lub są agentami i wrogami.
Patrząc na twarze tych osób, to po pierwsze – to jest tylko domysł, ale obawiam się, że niektórzy z nich byli pracownikami dawnych organów bezpieczeństwa, z kolei też wydaje mi się, że widać tam troszkę twarzy osób specjalnej troski.
Wyobrażenia Kaczyńskiego na temat państwa i narodu są zabójczą i wybuchową. Mieszaniną bolszewizmu i nacjonalistycznej retoryki, z religijnością ksenofobiczną i prymitywną.
Zwyciężymy, bo to zwycięstwo jest potrzebne Polsce. Jest potrzebne po to, by w tym państwie, w Rzeczypospolitej Polskiej, żył jeden naród polski, a nie różne narody.
Bolszewickie metody rządzenia, które zakładają, że rząd jest tylko grupą posłusznych wykonawców poleceń, a prawdziwa władza mieści się w partyjnym centrum decyzyjnym, źle się skończyły w większości krajów na świecie. Bolszewickie metody stworzyły Koreę Północną, która stała się jednym wielkim obozem koncentracyjnym, w którym ludzie umierają z głodu, aby zaspokoić megalomanię władców. Te same bolszewickie rządy doprowadzają właśnie do ruiny Wenezuelę, kraj z największymi zasobami ropy naftowej na świecie. Gdy nawet w Rosji i na Białorusi dyktatury odrobinę się cywilizują, Polska pod przywództwem nieomylnego wodza Jarosława Kaczyńskiego wkracza na drogę rewolucji bolszewicko-religijnej. Za dwadzieścia lat świat będzie patrzył na Polskę jak na zacofany biedny skansen ciemnoty rodem z połowy XX wieku.
Komentarz do “Ostatni bolszewik Europy”
Z uporem maniaka twierdzę, że prezes Kaczyński był wychowywany na I Skretarza KC PZPR. Jego problem polega na tym, że mu się ustrój skończył…