Nie, to nie będzie felieton o fladze, ani o kolorach narodowych, ani o patriotach, którzy swój patriotyzm wyrażają nosząc koszulki z rozmaitymi nadrukami w kolorach patriotycznych. Cofnijmy się do połowy XIX wieku.
Po krwawo stłumionym Powstaniu Listopadowym Polacy w rosyjskim zaborze zdążyli już jakoś odbudować swoje życie. Powoli wśród rodaków pojawiają się ludzie reprezentujący w politycznych dyskusjach głos rozsądku, choć nieszczęsna ideologia romantyczna wciąż zatruwa umysły dużej części społeczeństwa. Polacy na błędach się uczyli niechętnie. Nadal silna była tradycja szlachecka i wciąż wielu jej przedstawicieli nie dopuszczało do siebie myśli, jak archaiczny jest kraj, w którym żyją.
W 1858 roku car Aleksander II zezwolił na utworzenie w Królestwie Polskim Towarzystwa Rolniczego w Warszawie. Niewiele było wówczas możliwości działania i skupiania się Polaków w organizacjach o celach społecznych. Towarzystwo Rolnicze pod przewodnictwem Andrzeja Zamoyskiego dążyło do powszechnego zniesienia pańszczyzny i zamiany jej na czynsz lub uwłaszczenie chłopów. Członkowie towarzystwa mieli na dzieję na choćby ograniczony kompromis z caratem, ale oczekiwania społeczne były znacznie większe. Towarzystwo zostało uznane reprezentację polityczną narodu. Po maskarze w 1861 roku, gdy armia rosyjska zbrojnie zareagowała na wielką patriotyczną manifestację, Towarzystwo Rolnicze zradykalizowało się, co w krótkim czasie doprowadziło do jego delegalizacji przez władze carskie.
Wówczas pojawiło się stronnictwo „Białych”, które było już organizacja prawnie nielegalną w Królestwie Polskim. „Biali” byli prekursorami pozytywizmu. Postulowali skupienie się na pracy organicznej i co najwyżej pokojowych manifestacjach patriotycznych. Chcieli podejmować negocjacje z zaborcami. Widzieli niekorzystne zjawisko powstawania różnic pomiędzy zaborami i sugerowali aktywne działania, by je zacierać. Do postulatów „Białych” należało przywrócenie Królestwu Polskiemu autonomii politycznej i własnej administracji, a także wojska, równouprawnienia Żydów, ponownego włączenia do Królestwa ziem wcielonych do Rosji w wyniku zaborów. „Biali” chcieli te postulaty przedstawiać i negocjować z zaborcą bez podejmowania w niedalekiej przyszłości działań zbrojnych, bez wzniecania powstania. Przewidywali bowiem represje wobec Polaków. Niezależność polityczną zamierzali odzyskać dzięki umiędzynarodowieniu sprawy polskiej i dyplomatycznej interwencji Francji oraz Wielkiej Brytanii.
Bardziej zachowawczy od „Białych” był Aleksander Wielopolski, który był dyrektorem głównym w Komisji Rządowej Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, a od połowy 1862 roku naczelnikiem rządu cywilnego Królestwa Polskiego. Nie on jest wprawdzie bohaterem tych rozważań, ale nie sposób pominąć jego roli. Dla jednych był zdrajcą, a dla innych patriotą, który usiłował w dozwolonych prawnie ramach, zrobić jak najwięcej dla Polaków, nawet jeśli musiał działać przeciw Polakom.
Po masakrze warszawskiej w 1861 roku powstało radykalne Stronnictwo „Czerwonych”, wywodzili się właśnie spośród organizatorów tragicznie zakończonej manifestacji. Ich poglądy zmierzały w stronę organizacji powstania narodowego. Uważali, że należy uwłaszczyć chłopów bez żadnych odszkodowań dla szlachty i wciągnąć ich w walkę z zaborcą. Zapewne dzisiejsi „narodowcy” nazwaliby ich lewakami. Jednym z najwybitniejszych działaczy tego środowiska, wywodzącego się spośród postępowej grupy młodzieży studenckiej i rzemieślniczej, był Jarosław Dąbrowski. Oficer, który zaczął karierę w wojsku carskim, później organizował powstanie, został aresztowany, uciekł i udał się na emigrację do Francji. We Francji był głównym dowódcą Komuny Paryskiej, a wiele lat po śmierci stał się patronem międzynarodowej brygady walczącej w obronie Republiki Hiszpańskiej w 1936 roku.
Zgodnie z dzisiejszymi standardami karkołomne byłoby nazwać Stronnictwo „Czerwonych” organizacją lewicową. Cele „Białych” i „Czerwonych”, a nawet hrabiego Wielopolskiego były podobne – wyrwać Polaków z zacofania, osiemnastowiecznego prymitywizmu i ciemnoty. Różnili się metodami, którymi swe cele chcieli uzyskać. Historia negatywnie zweryfikowała wszystkich. Często działali sprzecznie, nie potrafili osiągnąć konsensusu, uważali, że wiedzą lepiej. Nie potrafili wciąż zrozumieć, że kraj znajduje się w wyjątkowej sytuacji i wygrać można tylko jednością. Mieli swoje stronnictwa, koterie, towarzystwa i wraz ze swoimi szlachetnymi intencjami doprowadzili do największego ludobójstwa w XIX wieku – Powstania Styczniowego. Wszyscy byli na swój sposób patriotami.
PS. Pół wieku później pojawili się znowu biali i czerwoni, ale to byli już inni ludzie, inne idee, inny kraj.