W pewnym dość znanym serialu kryminalnym, którego akcja rozgrywa się w Stanach Zjednoczonych, jeden z odcinków opowiada o dochodzeniu prowadzonym przez agenta FBI wspomaganego przez naukowców ze Smithsonian Institution, a sprawa dotyczy śmierci młodej Japonki. Gdy już udaje się identyfikacja zwłok, z Japonii przybywa brat zabitej i japoński naukowiec – kryminolog – doktor Tanaka. Ten wstęp niestety wprowadza w błąd czytelnika, bo użycie języka polskiego sugeruje, że doktor Tanaka to mężczyzna. W filmie nie jest to oczywiste, ponieważ doktor Tanaka to młoda osoba, której płci nie identyfikuje ubiór ani fryzura. Wygląda jak postać z mangi. I Amerykanie, którym pomaga – w sposób sprawny i fachowy – rozwiązać zagadkę zabójstwa młodej Japonki, do końca nie mają pojęcia, czy jest kobietą, czy mężczyzną. Aby nie okazać grubiaństwa nie zadają bezpośredniego pytania, więc nie dowiadują się tego do końca.
Zauważmy, że w języku polskim byłoby to kompletnie niemożliwe. Tylko czasowniki w czasie teraźniejszym oraz dokonane w czasie przyszłym nie mają rodzaju. Już pierwsze użycie czasu przeszłego zmusiłoby doktora lub doktor Tanakę do określenia swojej płci, a przecież nie można omawiać skomplikowanych zagadnień kryminalistycznych operując wyłącznie czasem teraźniejszym i przyszłym dokonanym.
Angielski jednak to umożliwia, ponieważ czasowniki nie zawierają informacji o rodzaju, a ponadto angielskie pojmowanie rodzajów bywa dziwne dla kogoś wychowanego w polskim kręgu językowym. Na przykład statek (ship) to jest po angielsku ona (she), choć po polsku jest to rodzaj męski, ale nieosobowy, więc zgodnie z naszą logiką oczekiwalibyśmy angielskiego to (it).
W języku polskim rodzaj jest tak bardzo związany z czasownikami, że nieznajomość czyjejś płci może być deprymująca. Dawno temu w czasach dzieci-kwiatów, gdy i w Polsce modna była odzież unisex, a chłopcy i dziewczęta nosili jednakowo długie włosy, moja rodzicielka w autobusie miejskim, chcąc się dopchać do kasownika biletów, natrafiła na osobę płci niewiadomej, ubraną w długie spodnie dzwony, kwiecistą bluzkę i z długimi blond włosami. Na dodatek osoba ta miała gładką twarz i duże przeciwsłoneczne okulary. Skonsternowana rodzicielka zapytała więc: „Czy ono mogłoby się posunąć, bo chcę skasować bilet?”
Anegdotki i wspomnienia mamy już za sobą. Podałem przykłady, ale wciąż nie jest zapewne jasne po co. Dawno temu w czasach ogólniaka, gdy moja przyszłość rozgałęziała się w wielu możliwych kierunkach, trafiłem na tekst, w którym pojawiała się ogólnie sformułowana teoria dotycząca językowego obrazu świata. Pamięć mnie dziś zawodzi. Może to był Eliade, może Humboldt… w każdym razie poczułem się wówczas, jakby mnie jasny piorun strzelił. Zrozumiałem, że jeśli chcę zrozumieć świat, w którym żyję, to studia językowe są oczywistym wyborem.
Wpływ języka na sposób myślenia i zachowanie ludzi posługujących się nim jest bezpośredni i oddziaływa na świadomość człowieka oraz kształtuje jego obraz rzeczywistości.
Społeczeństwa posługujące się odrębnymi językami „żyją w różnych światach, a nie w jednym świecie, który opatrzony został odmiennymi etykietkami”. Nasze „nawyki językowe” z góry narzucają nam pewne wybory i interpretacje rzeczywistości, dlatego widzimy, słyszymy i doznajemy tak właśnie, jak zakłada system naszego języka (Edward Sapir).
Ten pogląd nazywany jest hipotezą Sapira-Wharfa, a mocniej teorią determinizmu językowego. Choć wielu naukowcom wydaje się do dziś zbyt rewolucyjna, to przyglądając się rzeczywistości, znajdujemy często jej potwierdzenia.
Dziś w Polsce często zauważamy, że społeczeństwo jest podzielone, a linią podziału jest stosunek do działań Prawa i Sprawiedliwości. Niektórzy zauważają, że sprawia to wrażenie, jak by dwie grupy społeczne egzystowały w całkowicie różnych światach i pomimo podobieństwa słów mówiły innymi językami. Nie jest to wcale tak absurdalne, jak wygląda na pierwszy rzut oka. Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, pracując jako nauczyciel, badałem tzw. zasób słownictwa czynnego i biernego absolwentów szkoły podstawowej. Słownictwo czynne to słowa, które rozumiemy i używamy, zaś bierne to tylko te, które rozumiemy, gdy ktoś do nas mówi (lub gdy czytamy). Według mnie w tamtym czasie przeciętny ósmoklasista miał 400 słów w zasobie słownictwa czynnego i od osiemset do tysiąca w zasobie słownictwa biernego. Eufemistycznie mówiąc nie jest to imponujący wynik, jeśli zważymy, że w słowniku języka polskiego znajduje się około 130 tysięcy haseł. I w ten sposób dochodzimy do sedna problemu. Zwolennikami PiS są przede wszystkim ludzie słabo wykształceni o mizernych kompetencjach językowych, dlatego też do nich trafia uproszczony przekaz wartościujący. My – Polacy i katolicy, tradycja, chrześcijaństwo i wartości rodzinne. Oni – obcy, gender, ateizm, homopropaganda, zło, islam, terror, rozpad i śmierć.
My – dobra zmiana. Oni – oderwani od koryta. Politykom PiS pomaga też używanie typowo komunistycznej nowomowy, do której polskie społeczeństwo nawykło przez kilkadziesiąt lat istnienia PRL. Ta grupa społeczeństwa, którą przerasta zbyt skomplikowany obraz świata, bo nie potrafi go zwerbalizować, nazwać i określić jego złożoności za pomocą przyswojonych przez siebie czterystu słów, jest wdzięcznym obiektem manipulacji dla politycznej propagandy ludzi Jarosława Kaczyńskiego. Nic też dziwnego, że druga grupa stojąca na przeciwległym biegunie politycznym jest zróżnicowana, bo w ich wizji świata jest miejsce na lewicę i prawicę, na religijność i ateizm, na różne partie, które rację mogą mieć tylko częściowo. Są zatem podzieleni. Rozumieją i potrafią nazwać złożoność otaczającego ich świata, ale nie potrafią zrozumieć uproszczeń i przekłamań, którymi posługuje się druga strona politycznego sporu.
Odwołując się do teorii determinizmu językowego można też wyjaśnić, dlaczego właśnie w krajach słowiańskich występuje najwięcej problemów związanych ze sprawami tzw. płci społecznej, a szerzej z tym, co określa się mianem gender. To nie tylko tradycyjna religijność Polaków lub wpływ cerkwi na Rosjan. Nie tylko wpływ restrykcyjnego pod względem kwestii płci systemu komunistycznego, który przez dziesiątki lat kształtował świadomość ludzi. Bardzo duży wpływ ma także system językowy, który właśnie w językach słowiańskich nierozerwalnie wręcz związany jest rodzajowymi formami czasowników. U nas bowiem tylko w przypadku małego dziecka dopuszczalne jest jego określenie rodzajem nijakim, ale zawsze dąży się do możliwie szybkiego sprecyzowania, czy to dziecko to dziewczynka, czy chłopiec.
Dziś często hipotezę Sapira-Wharfa się krytykuje w środowiskach antropologów i socjologów, a tymczasem Polska stała się doskonałym przykładem, jak kompetencje językowe mogą wpływać na postrzeganie i ocenę rzeczywistości.