Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Rok Tygrysa

Może bym lubił Nowy Rok, gdyby nie to, że przypada zimą. Ta pora roku ma dla mnie tylko jedną dobrą cechę – kiedyś wreszcie się kończy. Niestety zima, która rozpoczęła rok nie sprawiała wrażenia chętnej do odejścia, a ta która kończy rok, daje do zrozumienia, że przyszła na długo.

Parking trzeba było sobie odśnieżyć samemu.
Parking trzeba było sobie odśnieżyć samemu.

Dobrze, że wymyślono zimowe opony i mam nadzieję, że mi one wystarczą i nie będę musiał łańcuchów na koła zakładać. Pomimo tak paskudnej pogody jestem pod wrażeniem sprawności służby drogowych. W styczniu i lutym dawały sobie radę wręcz perfekcyjnie, teraz w grudniu nieco gorzej, ale też aura nas nie rozpieszcza. Na przemian padający i marznący deszcz, a potem mróz.

Brama do wiosny
Brama do wiosny

Mam tylko nadzieję, że nie będzie u nas wyglądać tak, jak w pewnym gospodarstwie na Bornholmie, gdzie właściciel musiał sobie wykopać bramę do świata zewnętrznego. Kilka dni temu wracając ze sklepu (per pedes – żeby było jasne), widziałem ciekawą scenkę. Eleganckie beemwu z elegancką blondynką a la Barbie i dresem w charakterze kierowcy nie mogło wyjechać z zaśnieżonego chodnika. Młodzian wyskoczył i z pasją zaczął rozprawiać się ze śniegiem glanami. Rzucał przy tym śliczne wiązanki wyrażające jego dbałość o świeżość ojczystego języka. Przechodząca staruszka, zatrzymała się, popatrzyła uważnie i skomentowała głośno: w dupach wam się od tego dobrobytu poprzewracało.
Gdy wyszedłem sobie odśnieżyć miejsce parkingowe, to z okien patrzono na mnie dość dziwnie, a pamiętam czasy, gdy ludzie potrafili się sprężyć i zrobić coś razem, a nie tylko czekać. Tak… w dupach wam się poprzewracało od tego dobrobytu.
Ten rok dla mnie był też szczególny, bo za namową kilku znajomych zacząłem swoje spostrzeżenia na temat otaczającej mnie rzeczywistości notować na blogu. Zakładałem, że będzie czytać mnie trochę znajomych, no góra może ze trzydzieści osób. Kilka odwiedzin dziennie, kilkadziesiąt na miesiąc. Ku mojemu zaskoczeniu już po miesiącu czytało mnie kilkadziesiąt osób dziennie, a w szczytowym – o dziwo – wakacyjnym lipcu, nawet kilkaset. Googlowy system Analytics mówi mi, że odwiedzin było już ponad 13 tysięcy, a przeciętny czytelnik czyta przy jednej wizycie cztery strony. Musiałem nawet serwer zmienić, bo pierwszy, na którym umieściłem stronę, się zatykał.

Dziwne wyniki wyszukiwania.
Dziwne wyniki wyszukiwania.

Średnio 15% moich czytelników znajduje stronę w wyszukiwarkach, otwiera ją i czyta. Jednak zdumiewa mnie to, czego szukają i dziwię się, bo wchodząc na stronę chyba niektórzy (niektóre) spodziewają się czegoś zupełnie innego. Powyższy obrazek zawiera jedną z faz wyszukiwania. Zdarzyło mi się napisać tekst ze słowem „seks” w tytule, ale jeśli ktoś liczy na gorące porno, to raczej się zawiedzie. Gorące komentarze polityczne – owszem.

Wrak TU-154
Wrak TU-154

To nie był dobry rok. Katastrofa w Smoleńsku przewróciła do góry nogami polską politykę. Wszyscy spodziewali się jesiennych wyborów i spokojnego odejścia w niebyt formacji, która chciała przywrócić w życiu politycznym stare wzorce nienawiści klasowej znanej z komunizmu. Spokojnie i bez nerwów przegrałby Lech Kaczyński, być może nawet w pierwszej turze. Do drugiej tury wszedłby kandydat lewicowy Jerzy Szmajdziński i wtedy byłoby ciekawie.
Niestety zdarzyła się katastrofa, która przyniosła ocalałemu w cudowny sposób bliźniakowi wzrost poparcia do nawet 47% w drugiej turze. Jednak natura woli równowagę. Wkrótce przytrafiły się naszemu krajowi inne problemy.
Powódź.

Powódź nie dla każdego jest wesoła.
Powódź nie dla każdego jest wesoła.

Na dobrą sprawę to do kompletu nieszczęść w tym roku brakuje jedynie trzęsienia ziemi i tsunami. Prawdopodobnie Bałtyk jest zbyt małym morzem, by rozwinęło się porządne tsunami, ale co do trzęsienia ziemi – wszystko przed nami.
Wbrew powyższemu zdjęciu, większość scen z powodzi nie wyglądała ani powabnie, ani seksownie.

To będzie nowy wódz.
To będzie nowy wódz.

Pod koniec roku dowiedzieliśmy się, że psychopatyczny wódz komunistycznej Korei namaścił swego syna na następcę. Wkrótce na cześć sukcesora zaatakowano bogu ducha winną wysepkę południowokoreańską. W Europie w gruncie rzeczy mało kto się przejął tak odległym incydentem, ale to tam rozpocznie się kolejna wojna światowa.
W Polsce zaś polityczna wojna na śmierć i życie. Wbrew pozorom to nie są takie sobie przepychanki. PiS doprowadził wojnę z rządem na skraj absurdu, a media – goniąc za sensacją – publikują coraz bardziej debilne insynuacje.

Tusk to wcielone zło.
Tusk to wcielone zło.

Oto idiotyczny nagłówek idiotycznego artykułu. Niedługo będzie kolejny. Tusk to szatan, a jego symbol to 666 i koniec świata nadchodzi. Tusk winien już jest nie tylko polskim oblodzonym szosom, ale paraliżowi na lotniskach w Dublinie, Paryżu, Londynie. Jak by nie było Tuska, to PiS musiałby go wymyślić. Idiotyzm prezentowany przez wierną drużynę prezesa sięgnął takich Himalajów, że TVN24 postanowiła wykreować nową partię polityczną. Mowa o inicjatywie wyrzuconej z PiSu świętej Joannie od prezesa. Najpierw usiłowała nam wcisnąć psychopatę na prezydenta, a teraz udaje, że dla niej Polska jest najważniejsza. Już Hans Kloss w „Stawce większej niż życie” mówił: nie ze mną te numery. Wbrew ogromnej medialnej machinie nic z tego nie będzie – PiS w wersji light też jest ciężkostrawny.

Stary kawaler z kotem
Stary kawaler z kotem

A tymczasem w opozycji dalej króluje stary kawaler – brzydactwo niesłychane – z kotem (i grupą klakierów). Wieczorami w domowym zaciszu gra w fantastyczną grę RPG pod nazwą „Czwarta Rzeczpospolita”.
A jaki był ten rok i co w nim było ważne, co może stać się ważne? Niedawno, znany czytelnikom Wojtek Dąbrowski – autor wiersza „Nie zagłosuję na Jarka”, podesłał mi kilka swoich tekstów. Pozwolę sobie zacytować jeden, który jest dedykowany Kongresowi zwołanemu na początku października przez Janusza Palikota.

Porozmawiajmy o przyszłości,
Spróbujmy wreszcie się dogadać,
Bez nienawiści, zapiekłości,
Bez słowa: zdrada.
Związani razem wspólnym losem,
W Warszawie, Łodzi, Biłgoraju.
Zacznijmy mówić jednym głosem
O naszym kraju.

I choć trudności są niemałe,
A doświadczenia zbyt bolesne,
Nie chcemy Polski zapyziałej,
Lecz nowoczesnej!
Nie damy Polski zmienić w skansen,
Zatrzymać jej na bocznym torze!
Gdy przegapimy swoją szansę,
Nikt nie pomoże!

Porozmawiajmy o przyszłości,
O tym co boli, co uwiera.
Kiedy wyrwiemy się z bierności,
Jeśli nie teraz?
Awanturnikom i frustratom
Nie pozwolimy dojść do głosu.
Odpowiadamy dzisiaj na to
W stanowczy sposób.

Niech nami rządzą mądrzy ludzie,
Czas złe nastroje uspokoić.
Nie – oszołomom! Stop obłudzie!
Dość paranoi!
Trzeba odwagi, wytrwałości,
Władza nie może być niemrawa.
Porozmawiajmy o przyszłości.
To ważna sprawa!

Ruch zainicjowany przez Palikota, choć rozwija się z dala od blasku fleszy, z dala od telewizyjnych kamer, to być może jest sygnałem, że czas na zmiany.
Zapewne niektórzy zastanowią się, dlaczego taki tytuł nadałem swemu podsumowaniu. Czy dlatego, że rok mijający to chiński rok tygrysa? Być może. A może dlatego, że wciąż czuję się tygrysem? Wyliniały, futro już jakieś zszarzałe, refleks już nie ten i zęby powypadały… ale wciąż tygrys, a nie stary kocur. 😉

Oceń felieton

2 komentarze “Rok Tygrysa”

Możliwość komentowania została wyłączona.