Dziś już mało kto pamięta, jak powstała Korea Północna. Może warto przypomnieć i przypominać to stale, by pewne rzeczy nie mogły się już powtórzyć. Po zakończeniu Drugiej Wojny Światowej świat został podzielony na dwie strefy wpływów. Stało się tak w sporej mierze za sprawą jednego z głównych gigantów tej wojny – USA. To prezydenci Roosevelt i Truman oddawali Stalinowi kolejne tereny w Europie i na całym świecie.
W Europie w efektem tej polityki były dwa państwa niemieckie, w Azji – dwa państwa koreańskie i niegdyś wietnamskie. NA terenach zajętych przez Armię Czerwoną pod koniec wojny powstało państwo komunistyczne, zaś w pozostałej części zajętej przez Amerykanów powstał odrębny rząd. Korea komunistyczna zaatakowała Południe w 1950 roku dążąc do narzucenia całemu krajowi ustroju komunistycznego. Wojska USA pod sztandarem ONZ (wspomagane w pewnym stopniu przez inne kraje) uniemożliwiły to. Jednak nie było woli świata ówczesnego, by całej Korei zapewnić normalne warunki rozwoju. Korea pozostała podzielona na dwie części. Amerykański tygrys nie miał dość siły, co zresztą później okazało się w Wietnamie.
Część południowa rozwijała się względnie normalnie, choć stan zagrożenia wojną powodował, że przez dziesiątki lat nie był to kraj w pełni demokratyczny. Korea Północna była przyczółkiem komunizmu wspomaganym przez Związek Radziecki. Przez ostatnie dwadzieścia lat wszędzie zaszły duże zmiany. Złagodniała dyktatura na Kubie, gdy zabrakło poparcia hegemona komunistycznego, nieco zaczął się zmieniać komunistyczny Wietnam, nawet Chiny – choć daleko im do demokracji – zezwalają na względne warunki życiowe. W Korei Północnej ludzie zbierają korzonki, rwą trawę i z tego przygotowują swe potrawy. Jedynie państwowe uroczystości wyglądają cudownie i okazale, jak na zdjęciu powyżej.
Korea Północna jest najbardziej izolowanym państwem świata. Nawet na Wikipedii znaleźć można tylko ładne zdjęcia, które nie oddają prawdziwego stanu tego kraju. Panuje tam najdziwniejszy ustrój i religia zarazem. Wszystkie zasoby państwa od lat są przeznaczane na zbrojenia, a od czasu gdy zabrakło darmowej pomocy tzw. „obozu socjalistycznego”, który się rozpadł po 1989 roku, jest coraz gorzej.
Ludzie umierają z głodu, każdy sprzeciw karany jest pobytem w obozie koncentracyjnym. To już nie jest bieda, to krańcowa nędza.
Północ z Południem nigdy nie zawarły pokoju. Pomiędzy nimi jest kruchy i niepewny rozejm z 1953 roku. Co jakiś czas Korea Północna dopuszcza się pojedynczego ataku, na jakiś obiekt południowokoreański.
Dziś zaatakowała wyspę Wyspa Yeonpyeong. Są zabici i ranni cywile, płoną domy, ewakuowano mieszkańców. Po latach trudno nawet zliczyć liczbę incydentów na pograniczu. Wszyscy wiedzą, że jest to metoda Korei Północnej na przypominanie o sobie, na domaganie się kolejnych kontyngentów pomocy humanitarnej. Korea Północna mówi: mamy broń, mamy bombę atomową, dajcie nam jeść, bo zaatakujemy.
Po raz kolejny zapewne na północ powędrują kontenery z żywnością i medykamentami, które rzecz jasna trafią głównie do elity partyjnej. Zwykli ludzie z północy dalej będą zrywać trawę, a ludzie w Korei Południowej będą zastanawiać się, kiedy wściekły i głodny szczur ugryzie następny raz.
Pamiętam, że naukowcy analizując historię Trzeciej Rzeszy, wskazywali na nieuchronność wybuchu wojny. Po prostu, taka skala zbrojeń, którą Niemcy wdrożyli musiała doprowadzić do momentu, gdy tej broni musiano użyć, bo w przeciwnym razie doszłoby do spektakularnego załamania gospodarki. Kiedy ten sam moment nadejdzie dla Korei Północnej?
16 komentarzy “Skundlony tygrys, zgłodniały szczur”
Ano właśnie. Gdyby tam była w pobliży chociaż jakaś ropa którą północna Korea mogła by światu (czytaj USA) odciąć, na pewno już dawno okazało by się, że panuje tam terror, dyktatura, że jest tam gniazdo światowego terroryzmu, i zapewne cywilizowany świat (czytaj USA) zorganizował by „interwencję” w imię praw człowieka, odsunięcia ogólnoświatowego (czytaj…) zagrożenia bądź innych równie szczytnych celów. A tak – niechaj Żółtki zdychają. W pięknym świecie żyjemy… I wspaniałych przyjaciół mamy…
Masz rację, szaleńcy stojący na czele reżimu w K. Północnej wiedzą, że świat im da, czego chcą, aby tylko przestali strzelać. Ale jest to polityka ustępstw wobec przestępców. Taka polityka doprowadziła do wybuchu wojny w 1939 roku, bo Hitler wiedział, że może bezkarnie zniewolić i zamordować Polskę. W końcu tę wojnę przegrał, ale to zupełnie z innych przyczyn. Bo w swoich kalkulacjach w przypadku napaści na Polskę to wcale się nie pomylił.
Tak więc polityka chowania głowy w piasek przed bandytami niczego dobrego nie daje. Ale jaką mamy alternatywę skoro Chiny do tej pory zawsze i konsekwentnie broniły przestępców z K. Północnej. I czy świat może w nieskończoność tolerować brutalne gwałcenie praw człowieka w Korei Płónocnej? Mieszkający tam ludzie też maja prawa do zaspokojenia chociażby elementarnych potrzeb.
Belfer, czy nie mogło być tak, że Korea Południowa w trakcie ćwiczeniowych manewrów wojennych przypadkowo trafiła rakietą w Koreę Północną, a ta oczywiście skwapliwie skorzystała z okazji by się popisać przed światem?
@Tadeo
Z całym szacunkiem, ale USA i UE nie mogą się wiecznie martwić za cały świat. Według mnie jedynym krajem, który może przywołać do porządku Koreę Północną są Chiny, mają zarówno możliwości finansowe jak i logistyczne. Jak się tam wtrącą Stany Zjednoczone, to znowu ludzie na całym świecie zbluzgają ich od agresorów i morderców.
@Astrid:
Mogło, ale nie było. Podobnie jak nie było w przypadku poprzednich ataków. W naszym świecie takich informacji na dłuższa metę się nie da ukryć. Wszystko wskazuje na to, że w Korei Pn. znowu zaczyna się głód.
Ten system i ci władcy to nieobliczalna bomba z opóźnionym zapłonem, kiedyś wybuchnie.
@Astrid, Tadeo, Zerro:
Każde z Was ma trochę racji. USA nie mogą interweniować wszędzie, bo są same w dużych kłopotach, a poza tym krzyk by się zapewne szybko podniósł. Z drugiej strony nie mają tam żadnych naprawdę żywotnych interesów ekonomicznych. Ale też faktem jest, ze świat unika zdecydowanych kroków i woli udawać, że problemu nie ma, a za to kiedyś przyjdzie zapłacić rachunek. Chinom jest na rękę taki wściekły i nieobliczalny kraj, który odwraca uwagę od innych spraw.
I jeszcze jedno. Gdy Niemcy się zjednoczyły, kosztowało to ogromnie dużo. Rachunek tego zjednoczenia płacą do dziś i do dziś nie wyrównano poziomu rozwoju obu części kraju. Korea Pn. jest takim kukułczym jajem, którego Południe już wcale nie chce.Gdyby zdarzył się cud i reżym zniknął, to połączenie się dwóch części kraju zrujnowałoby Południe.
Nie jestem specjalistą od ekonomii, ale nie mogę się zgodzić z konkluzją, że połączenie zrujnowało by południową Koreę. Podobnie jak zjednoczenie dwóch krajów niemieckich nie spowodowało tego. I nie w bogactwie Federacji Niemieckiej przyczyna ale w tym, że takie połączenie otwiera ogromne wrota do „ekspansji kapitalistycznej” – nowe rynki zbytu itp. Oczywiście koszta są ogromne, ale to tak na prawdę super-inwestycja. Stąd moje przekonanie, że południowi Koreańczycy nie tego się obawiają. Tak naprawdę nie chcą przejąć (przepraszam za wyrażenie) „gówna ludzkiego” które zamieszkuje północną krainę. Wyobraźmy sobie, że ci ludzie żyją przez 2-3 pokolenia w TAKIM komuniźmie, że ten u nas „za komuny” a nawet w CCCP to pikuś (przepraszam, Pan pikuś :D)! To społeczeństwo jest zdemoralizowane latami terroru i biedy w stopniu wręcz niewyobrażalnym! Dzicz po prostu! I nie chcę nikomu nic ujmować, ale popatrzcie na społeczeństwo polskie, a nawet niemieckie. Ileż negatywnych cech nabierają ludzie żyjący w ustroju totalitarnym. Nie będę ich wyliczał, każdy chyba wie, o czym piszę (poczytajcie wpisy FaterBossa :P). Pokolenia przeminą, zanim staniemy się normalni i pozbędziemy tych naleciałości. Na potwierdzenie mogę przytoczyć chociażby wypowiedź Belfra z 5 lipca br; ile to czasu minęło, a wciąż widać na mapie stare zaborowe granice. Mentalność społeczeństwa jest jak pamięć niemalże biologiczna.
Koreańczycy z południa wiedzą, że mogą liczyć w razie czego na pomoc gospodarczą, jednakże zdają sobie też sprawę, że w leczeniu chorej części potencjalnego społeczeństwa nikt im nie jest w stanie pomóc.
Pomimo wszystko liczę, że kiedyś zapanuje pokój i dobrobyt nie tylko na Półwyspie Koreańskim, ale na całej planecie.
Ale ze mnie niepoprawny idealista…
@Zerro:
Na dobrą sprawę potwierdziłeś moją wypowiedź. Sedno problemu jest bowiem w ludziach. Tamci ludzie są stokroć bardziej zdeprawowani systemem totalitarnym, niż byli „Ossi”, my, czy Rosjanie. A to oznacza, że minie może i sto lat, zanim dojrzeją nowe pokolenia normalnych ludzi, którzy nie będą czekać na rozkazy, na ochłapy ze stołu władzy, wyzbędą się wiernopoddańczego serwilizmu, wezmą życie w swoje ręce. A to oznacza koszty, koszty, koszty ponoszone tylko przez jedną stronę.
Tak, jesteś idealistą, bo według mnie na Półwyspie Koreańskim zacznie się III Wojna Światowa.
@ Zerro
Jak to łatwo jest brzydko pisać o innych, którzy nie mają prawa głosu. Dla mnie żaden człowiek nie jest g. Ciekawe jacy my byśmy byli gdyby nas tak cięmieżono jak mieszkańców K. Pn?
Dwa wnioski jakie mi jako historykom się nasuwają:
1) nie przesądzajmy że totalitaryzm deprawuje ludzi do cna…fakt niszczy psychikę, ale potrzebowalibysmy sinologa aby nam odpowiedział co i jak – piszemy o innej formacji kulturowej…na Dalekim Wschodzie nie ma tradycji prawjednostki jak w Europie etc… Zupełnie inna kultura…
2) Nie mogło dojśc do zjednoczenia obu Korei – raz że jesli by w 1952 doszło to tylko w wyniku III wojny światowej, która nas by kosztowała o wiele więcej niż druga. Dodatkowo Amerykanie dokonali tam cudów – powstrzymali chińskich „ochotników” – których było najcześćiej po wielokroć więcej niż wojsk ONZ (np w którymś momencie nad rzeką Jalu nastu Brytyjczyków zatrzymało na godzinę przeprawę 10tys Chińczyków-do momentu jak skończyła się amunicja…) Dwa – obecnie Korea Północna ma 4 co do liczebności armię świata i może zniszczyć Seul zanim sama upadnie…cholernie duże ryzyko…
@Tadeo:
Sądzę, że nie chodzi o poniżanie kogoś. Chodzi o konsekwencje. Popatrz na to przez pryzmat części naszych rodaków zdeprawowanych PRLem, którzy czepili się jakichś religijno-faszystowskich utopii i są kulą u nogi przemian w kraju. A teraz popatrz sobie na miliony Koreańczyków z Północy, którzy w hipotetycznym zjednoczonym kraju byliby wielbicielami boga Kim Ir Sena i sabotowali świadomie lub nie wszelkie zmiany. To nie jest moja wina, że żyłem w PRLu, ale niestety żyłem i są tego konsekwencje.
@lmt7:
Byt określa świadomość, taki mieli byt. Popatrz na Japończyków, którzy jednak zmienili znacznie swoją kulturę, ale fakt o demokracji w rozumieniu europejskim nie mówmy. Co jednak nie oznacza, że zjadanie korzonków i trawy to sedno szczęścia Koreańczyka.
W drugim punkcie masz oczywiście rację, tak było. Jednak nie przeceniałbym tej armii. Byłem w wojsku, gdy szczyciliśmy się dużą armią. W systemie socjalistycznym, wszystko jest pozorowane. Sądzę, że tak jest i tam. Nie jest ważna duża armia, ale dobrze wyszkolona.
@ admin
Nie chodzi tuatj ani o ponizanie kogos, ani tez o jakies tam konsekwencje. Ale tylko o pewna kulture wypowiedzi. Wiem ze masz inne kryteria niz ja, dowodem na to jest fakt, ze akceptujesz wiele zlotych mysli „fathera bossa” jak na moj gust zbyt bardzo kolorowo wyrazonych. A co do sedna sprawy oczywiscie, to ze indoktrynacja kilku pokolen spoleczenstwa, ktore w ogole nie mialo tradycji obrony praw jednostki musi zastawic silny slad na kulturze jaka sie wytworzyla w Korei Polnocnej. Zmiany na lepsze tez beda wymagaly kilku pokolen. Wystarczy poparzec jak ciezko jest negatywne wzorce zmieniac po prostu zadajac sobie pytanie gdzie jest w tej chwili pani Fotyga i jej polityczny przyjaciel Maciarewicz. Ale nie nazywajmy ich z tego powodu g. ludzkim.
@ admin
Sowieci zawsze przekładali ilość nad jakość…a Chińczyków zawsze było więcej niż trzeba…przy dużej przewadze liczebnej można nie bawić się w taktykę, nie troszczyć uzbrojeniem tylko iść naprzód – pod warunkiem, że żołnierze będą szli mimo strat do przodu… Tak Rosjanie wygrali II wojnę i tak Chińczycy prawie wygrali w Korei…gdyby nie olbrzymia przewaga USA w zakresie uzbrojenia i techologii.
Co przypomina mi pewną anegdotkę – we Włoszech w 1944 roku idealne i zabójcze działo niemieckie kalibru 88mm zostało zdobyty bo jak ujął to niemiecki dowództwa „Mnie skończyły się pociski, a Amerykanom nie skończyły się czołgi”.
@Tadeo
Absolutnie nie miałem zamiaru nikogo poniżać czy obrażać.
Kiedyś, jeszcze jako młokos z podstawówki, zostałem niejako wmanewrowany przez Panią Bibliotekarkę Szkolną do udziału w odczycie jakiegoś profesora od języka polskiego w miejskiej bibliotece. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się to dla takiego jak ja zbuntowanego gów.. przepraszam -młodzieńca szalenie interesujące! Profesor ów (nazwiska, niestety, nie pamiętam, nawet nie wiem czy był akurat profesorem, czy może doktorem albo bodajże literatem) podjął mianowicie temat wulgaryzmów i ich roli w zarówno mowie potocznej jak języku literackim. Sporo z jego konkluzji utkwiło mi w pamięci, dlatego też używam od czasu do czasu pewnych mocnych określeń. Ale nie nadużywam.
Co ciekawe, pewien starszy pan nie zgadzał się z tymże profesorem twierdząc, że język powinien być „piękny” i że używanie określonych słów jest niedopuszczalne i w każdym wypadku karygodne. Wywiązała się naprawdę gorąca dyskusja i w końcu tenże obruszony staruszek, nie przebierając w epitetach powiesił na naszym biednym prelegencie wszystkie fallusy i wyszedł pier.. trzasnąwszy głośno drzwiami. Pozostali doszli do słusznego wniosku, ze swoim zachowaniem potwierdził jedynie tezy profesora.
Więc proszę – nie oburzaj się zbyt szybko. W wielu przypadkach kolokwializmy oddadzą więcej, niż strony wywodów. Pozdrawiam!
@Belfer
Przepraszam, że nie na temat. Również pozdrawiam!
@ Zerro
Z zainteresowaniem przeczytalem twoj post i niestety musze stwierdzic, ze piszesz nie na temat. Ja nie mam nic przeciwko uzywania wulgaryzmow, ale wiaza sie z tym dwa problemy. W przekazie mowionym wulgaryzmy nie raz tak jak w przekazie pisanym. Ale jest to mniejszy problem. Ten znacznie wiekszy to sprawa etyki i moralnosci. Bo czy w ogole mozna o ludziach wypowiadac sie tak brzydko? I to tych, ktorzy nie maja prawa glosu!
Jestem zwolennikiem zasady by traktowac innych tak samo jak sie chce byc traktowanym. Czy byloby tobie milo gdyby ktos slusznie czy nieslusznie ciebie tak nazwal?
Poza tym to jestem pewien, ze gdyby Polska graniczyla z Chinami i Chiny zajelyby polowe naszej ojczyzny narzucajac okrutna, bezmyslna dyktature a swiat by sie nami w ogole nie interesowal, to sytuacja Kowalskiego nie bylaby duzo lepsza niz prostego czlowieka z Korei Polnocnej. Ludziom tam mieszkajacym winni jestesmy pomoc a nie takie epitety. W imie solidarnosci i innych zasad, ktore stanowia podstawe naszego systemu wartosci.
A co do wulgaryzmow jest roznica pomiedzy powiedzeniem: „chujowo, ze nie splacaja swoich dlugow” a „to sa chuje, bo nie splacaja swoich dlugow”.
@Tadeo:
Według mnie przypisałeś interlokutorowi zupełnie inne intencje niż wykazuje je jego Komentarz. I na dodatek usiłujesz nie zauważyć wyjaśnienia. Rozwijanie wątku chińskiego o tyle nie ma sensu, że to ZSRR ma na sumieniu powstanie Korei Pn., a Chiny grają tym państwem w swojego pokera. Nie graniczymy z Chinami, ale graniczyliśmy z Sowietami i oni zrobili z nas ludzkie gówna. Miałem 33 lata jak się skończył PRL i zajęło mi wiele lat, by na powrót stać się człowiekiem, a niektórym nie udało się to do dziś – tak bardzo ten ustrój ich zgnoił i spodlił.
Niech to będzie odpowiedź na to, czy mam prawo oceniać ludzi z Korei Pn. Być może powiesz, że z pogardą potraktowałem siebie. Powiedzmy sobie szczerze w zgnojonym i upodlonym człowieku nie ma nic wspaniałego i dumnego. Tak to nie jego wina, należy potępiać tych, którzy do tego doprowadzili, ale faktów to nie zmienia.
W mojej opinii Zerro to o tym właśnie mówił. Po dwudziestu latach od upadku PRL ja nadal się nie czuję dobrze, po nocach śnią mi się moje kompromisy. I moim zdaniem mam prawo mówić, jakie gówno zrobił z ludzi ten system.
@ Admin @ Zerro
W porządku, każdy ma prawo do swojego zdania. Ja nie wiem dlaczego uzważasz admin że ja „przypisuje inne intencje”, wydaje mi się, że dobrze je zrozumiałem. A z drugiej strony to sam czuję się przez was niezrozumiany. Ale trudno, dodam tylko, że – pozostając w konwencji samokrytyki – widzę, że wyszedłem na „samotnego kota srającego na puszczy”. Pozdrowienia.
@Tadeo:
Nie jest tak źle. Nie jesteś kotem Alikiem, srającym na Polskę, to już jest dobre. 😉
A poza tym masz prawo sądzić inaczej. Zapewne nie jesteś jedyny, który ma inne zdanie na rozmaite tematy.