Gdyby Rzeczpospolita Dwojga Narodów stała się Rzeczpospolitą Trojga Narodów, gdyby Ukrainy nie potraktowano jak kolonii, a ludności jak niewolników, to być może – w co wierzę – historia świata mogłaby wędrować zupełnie innymi drogami. Jako Polak boleję nad tym i wstyd mi, że przodkowie nasi okazali się tak głupi i krótkowzroczni.
Ukrainę mam we krwi. Życie moich pradziadków i dziadków związane było z tym krajem przez wiele lat. Na dobre i na złe. Nie kończą się na tym moje związki z Ukrainą. Poznałem tam wspaniałych ludzi, serdecznych, szczerych i otwartych. Dlatego też z przykrością obserwuję to, co dzieje się na Ukrainie dziś.
Ponad 70 lat temu, po nieudanej próbie odzyskania niepodległości, dwudziestu latach życia w podzielonym między Polskę i Związek Radziecki kraju, a później po krótkiej okupacji sowieckiej w 1941 roku na Ukrainę wkroczyli Niemcy. Dając niejasne nadzieje na spełnienie marzeń o własnym państwie, pozyskali – głównie spośród nacjonalistów – kolaborantów, stworzyli ukraińską milicję, która podczas następnych lat zdobyła wyjątkowo złą sławę.
Jedną z pierwszych akcji ukraińskiej milicji były pogromy na Żydach i innych współobywatelach, których uznano za zdrajców, współpracujących z sowieckim okupantem. Robiono obławy i aby poniżyć ludzi, pozbawiano ich ubrań, pędzono ich nago po mieście, kazano iść na klęczkach, zmywać chodniki, po to by zazwyczaj ich potem rozstrzelać.
Dziś Ukraina znów zmaga się z wewnętrzną wojną, nie tylko na słowa. Nacjonaliści są po obu stronach barykady. Metody działania milicji te same.
Gdy widzę te dwa zdjęcia, tak podobne mimo upływu lat, to mam ochotę krzyczeć. Niczego się – kurwa – nie nauczyliście przez te siedemdziesiąt lat?