Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Dwa narody

Kiedy pojawiło się pojęcie narodu? Choć może lepiej zadać byłoby pytanie, kiedy ludzie żyjący na jakimś obszarze, władający tym samym językiem, przywiązani do pewnych symboli, poczuli się narodem? Historycy uważają, że początek tworzenia się wspólnot narodowych przypada na końcowy okres średniowiecza i początek renesansu, gdy wielką rolę w dalszym rozwoju kultury zaczęły odgrywać języki narodowe, zaś łacina – będąca ówczesną lingua franca – przestała być czynnikiem wiążącym ówczesną Europę.

A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają.

Mikołaj Rej w Polsce wyraził w aforyzmie to, co budziło się w świadomości ludzi. Nie należy zapominać jednak, że długo jeszcze Europa była kontynentem państw wielonarodowych i rozmaitych sił oraz idei, które często wiodły ludzi do wojen. Rzeczpospolita Obojga Narodów była państwem także wielonarodowym, w którym żyli Polacy, Litwini, Rusini, Żydzi, a więc nadal jeszcze to nie naród był podmiotem zasadniczym w państwie.
Dopiero wiek XIX przyniósł ideę narodu w dzisiejszym pojęciu. Wiele nacji, zniewolonych w obrębie ówczesnych europejskich imperiów, zyskało świadomość. W połowie stulecia wybuchła Wiosna Ludów. I choć długo trzeba było jeszcze czekać na zmiany, to proces erozji dawnego świata rozpoczął się nieodwołalnie. Wiek XX przyniósł powstanie w Europie mniejszych państw narodowych i upadek dawnych imperiów.
Polska znajdowała się w sytuacji specyficznej. Gdy w Europie rozwijały się idee patriotyczne naród polski od lat nie miał własnego państwa. Polacy tęskniąc za niepodległością niezupełnie wiedzieli za czym tęsknią. Bowiem Polska, która straciła wolność ponad sto lat wcześniej, była upadłym imperium. W 1918 roku Polska powstająca jak Feniks z popiołów u zarania miała przynajmniej dwa mity założycielskie. Jednym była idea odbudowy państwa federacyjnego, w którym narody dawnej Rzeczypospolitej miałby swoje miejsce. Drugim idea państwa narodowego. Te dwa mity starły się ze sobą w Drugiej Rzeczypospolitej, a obydwa były ułomne. Idea Międzymorza, Polski jako nowego typu imperium w środkowej Europie, była nierealna, ponieważ dawne narody składające się na Rzeczpospolitą, nie życzyły sobie reaktywacji dawnego królestwa, a to doprowadziło nas do wojny zarówno z Litwą, jak i z powstającą Ukrainą. Idea państwa narodowego zaś doprowadziła do dyskryminacji mniejszości narodowych i religijnych, a także do antysemityzmu.
Druga Wojna Światowa i utrata niezależności na kolejnych blisko 50 lat to kolejne nieszczęście, które stanęło na drodze polskiego patriotyzmu i zrozumienia, czym jest naród. Znów przez lata kształtowały się całkiem odmienne idee i koncepcje narodu. Gdy wreszcie Polska wróciła do rodziny wolnych krajów europejskich, okazało się, że dwie koncepcje idei narodowej, które przez ten czas się rozwijały, nie mają już żadnych punktów wspólnych. Z jednej strony jest idea narodowa, żeby nie powiedzieć nacjonalistyczna, ale rozszerzona o marzenia o polskiej potędze „od morza do morza”. Granice tej polskiej hegemonii obejmują tzw. „trójkąt wyszehradzki” w najskromniejszej wersji, a czasem też państwa nadbałtyckie, Białoruś i Ukrainę, a nawet Bułgarię z Rumunią w wersji wręcz psychotycznej. Naród w tej interpretacji jest wspólnotą obronną, wrogą wobec obcych, zwartą i wymagającą jedności oraz bezwzględnej lojalności. Każde odstępstwo jest dowodem zdrady.
Nie wszyscy jednak są wyznawcami tak szczególnej koncepcji narodu i patriotyzmu. Wśród większości Polaków, przez lata przymusowo izolowanych od świata, pozbawianych prawa swobodnego podróżowania, przeważa inna idea narodu. Europejskie hasło „United in diversity”, czyli zjednoczeni w różnorodności, przemawia do większości Polaków. Nie musimy szukać wrogów wśród innych, patriotyzm nie oznacza szowinizmu, patriotyzm nie polega na leczeniu swych kompleksów nienawiścią i ksenofobią.
Nie ma żadnego punktu wspólnego pomiędzy zwolennikami tych kompletnie sprzecznych koncepcji narodu. Poza językiem i zamieszkiwaniem tego samego terytorium nic nas nie łączy. Nie łączy nas historia, którą konserwatywni patrioci łączą tylko z walką, martyrologią i cierpieniem. Nie łączy nas kultura, bo patrioci nacjonalistyczni sporą część dorobku narodowego negują. Nie łączy nas wspólnota, bowiem patrioci konserwatywni wykluczają z niej wszystkich, którzy myślą choć trochę inaczej. Jesteśmy dwoma narodami w jednym kraju, choć wszyscy mianujemy się Polakami. Nie ma najmniejszej nadziei na znalezienie jakichś punktów wspólnych przez wiele lat.
Jak wobec tego dać sobie radę? Podzielić kraj? I w jaki sposób? Jest tylko jeden sposób funkcjonowania dwóch przeciwstawnych sobie narodów w jednym kraju bez wojny domowej. To musi być kraj oparty o prawo niezależne od chwilowych wahań wyborczych, od aktualnie panującej większości politycznej, oparty o konstytucję i trybunał konstytucyjny, które zapewnią kruchą równowagę, pomiędzy dwiema nacjami, które mówią tym samym językiem, ale nie są i nie będą w stanie się porozumieć. Ani dziś, ani jutro, ani być może nawet za kilkadziesiąt lat.

5/5 - (1 vote)