Według Williama Szekspira życie jest opowieścią idioty, a przynajmniej tak uważał pisząc Makbeta. Nie sposób się z tym nie zgodzić, gdy ma się pecha trafić na intelektualne odkrycia niektórych świątobliwych kapłanów Kościoła Katolickiego.
Widać rychłe zakończenie karnawału, który przez ostatnie kilkadziesiąt lat zafundował sobie nasz zachodni świat
Nie chodzi mi, rzecz jasna, o ten karnawał, który potrwa jeszcze tylko parę dni i skończy się jak zwykle posypaniem głów popiołem. Bo przecież nie ma nic złego w tym, że człowiek chce czasem potańczyć i niezdrowo zjeść – byle tylko w granicach rozsądku i przyzwoitości. /…/ Ale wszystko do czasu… *
Autorem tych słów jest niejaki ksiądz Zieliński. Warto te słowa potraktować poważnie i zastanowić się, co kapłan religii miłości i przebaczenia sądzi o ostatnich kilkudziesięciu latach, czyli tych po roku 1945. To był karnawał, który już się kończy, który czas zakończyć. Karnawał to radość i zabawa. Ale życie ludzi nie składa się z samej zabawy i ksiądz mówi, że czas wrócić do normalnej pracy i życia. A co było tą normalnością, skoro kilkadziesiąt lat rozwoju to karnawał? Przypomnijmy sobie, tę normalność. Bezrobocie, bieda i wyzysk, dwie wojny światowe, holokaust, miliony zabitych, zniszczony świat…
Szefowa rządu obiecuje,/…/ że Platforma niebawem zajmie się legalizacją związków homoseksualnych. /…/ Czy powszechny homoseksualizm miałby odstraszyć Rosjan przed wejściem do Polski, jak tyfus wśród więźniów odstraszał Niemców przed wchodzeniem do obozowych baraków? Ile jeszcze potrwa ten karnawał głupoty, zanim przyjdzie otrzeźwienie?
Kolejny z wykwitów wielebnego Zielińskiego. Nietrudno domyślić się, że legalizacja związków partnerskich jest dla niego początkiem zapanowania powszechnego homoseksualizmu. Co na to psycholog? Osobnik z nierozwiniętym poczuciem własnej seksualności, który w młodym wieku trafił do seminarium i dalszy jego rozwój przebiegał w sposób zaburzony, może miewać takie projekcje. A co na to lekarz? Liczba osobników homoseksualnych w każdej populacji stanowi względnie stały i niewielki procent. Pomijając homoseksualizm zastępczy np. w więzieniach, wojsku lub seminariach duchownych, nie ma możliwości, by ktoś o orientacji heteroseksualnej ni stąd ni zowąd stał się homoseksualistą.
Wypadało by jeszcze zapytać o opinię psychiatrę, ale nie znam żadnego.
29 stycznia prezydent Bronisław Komorowski wraz z małżonką uczestniczył w tradycyjnym „Obiedzie Czwartkowym” w Łazienkach Królewskich w Warszawie. Tradycyjnym, bo obiady czwartkowe w Łazienkach zainicjował król Staś – fajny król, szkoda tylko, że nasz ostatni…
Może należałoby spytać księdza Zielińskiego, co takiego fajnego było w królu Stasiu? Czy to, że był uległym kochankiem rosyjskiej carycy? A może to, że został królem z namaszczenia prorosyjskich Czartoryskich i z błogosławieństwem Katarzyny Drugiej? Lub to, że był posłusznym wykonawcą jej polityki? A może wreszcie to, że przystąpił do Konfederacji Targowickiej i ostatecznie zdradził swój naród i kraj?
Trudno zrozumieć, dlaczego ktoś może największego nieudacznika i zdrajcę nazywać fajnym królem. I na dodatek twierdzić, że szkoda, iż był ostatni.
Dawno temu do Polski na koncerty przyjechał popularny głównie w naszym kraju piosenkarz o pseudonimie Drupi. Śpiewał on takim charakterystycznym zachrypniętym głosem. Drupi z zawodu był hydraulikiem i ta niespodziewana zagraniczna popularność była dla niego swoistym dopustem. Udzielił bardzo niewielu wywiadów i zwykle odpowiadał monosylabami. Jeden z moich kolegów stwierdził wówczas, że dobrze jest, jeśli człowiek mający mało do powiedzenia, mało mówi. Szkoda, że ksiądz Zieliński nie hołduje tej zasadzie.
—
* Wszystkie cytaty pochodzą z tej strony.