Orson Scott Card jest autorem znanego cyklu powieści zaczynającego się słynną „Grą Endera”. Nawiasem mówiąc autor wykoncypował sobie to tak, że tytułowy Ender, zbawca Ziemi, jest synem Polaka o nazwisku Jan Paweł Wieczorek. Oczywiście owych dwoje imion ma na cześć polskiego papieża.
Jednak dziś chciałem przypomnieć inny cykl tego autora. Nosi on wspólny tytuł „Opowieść o Alvinie Stwórcy” i dzieje się w historycznej, ale alternatywnej Ameryce. W tej alternatywnej rzeczywistości w Europie szaleje inkwizycja i procesy o czary, ponieważ ludzie mają wiele paranormalnych zdolności, których religijny światopogląd nie jest w stanie znieść. Podobnie dzieje się w Ameryce, z której część to kolonie angielskie, a tylko kilka stanów tworzy nowe państwo amerykańskie.
Duchowe moce człowieka są tam rzeczą oczywistą i nazywa się je talentami. Ludzie maja rozmaite talenty, ale główny bohater jest stwórcą, ma tak potężny talent, że potrafi uzdrawiać, przedostawać się przez mury, zmieniać strukturę przedmiotów. W powieści Carda pojawia się też koncepcja Niszczyciela, który jest złem potężniejszym niż szatan. W zasadzie szatan w tym świecie prawie nie istnieje, za to Niszczyciel jest stałym zagrożeniem.
Koncepcja Niszczyciela to koncepcja niezidentyfikowanych cząstek, które – powiedziałby fizyk – dążą do entropii. Jednak przy odpowiednim natężeniu złych emocji ludzi te cząsteczki łączą się, potężnieją i stają się ukierunkowaną lub wręcz rozumną siłą destrukcyjną. Niszczyciel potrafi przybierać rozmaite postaci i jest najgroźniejszym przeciwnikiem Alvina. Niszczyciela nie można zwyciężyć, usunąć, zlikwidować. Ludzie budują, tworzą, a on niszczy, rozprasza, psuje. Sens istnienia polega na tym, żeby zbudować więcej niż Niszczyciel jest w stanie zniszczyć. Oczywiście wyjaśniam to po swojemu i być może autor miałby zastrzeżenia do mojej interpretacji.
Obserwując otaczającą nas rzeczywistość po wyborach, miałem wrażenie że oto nadchodzi Niszczyciel, który otacza nas szarą pajęczyną, która spowija nas jak mgła i powoli dusi. Dla porządku stwierdzę, ze ogólny chaos świata też miał na to wpływ. Najlepszym sposobem na odepchnięcie Niszczyciela jest coś zbudować, zrobić coś pożytecznego, dobrego, ładnego…
Pomyślałem, że już dawno nie zrobiłem czegoś w sensie materialnym. Nie tekstu, porady, pomocy na forum, ale czegoś, co będzie miało materialny i dotykalny wymiar. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. I wiecie co? Moje samopoczucie znacznie się poprawiło.
A jeśli ktoś jest ciekaw co to takiego, to niech kliknie tutaj. Nie mieści się to w ramach blogu, jest typowo techniczne, więc umieściłem to całkiem osobno.
4 komentarze “Niszczyciel”
UWAGA, Belfer!
Od takich metafizycznych przemyśleń zaczynała duża część tych, którzy obecnie oddadzą ostatni grosz z renty/emerytury na radio Ojca Grzyba! Wcześniej byli w większości zdeklarowanymi ateistami i zwykłymi szujami, a myślą, że zbawienie sobie kupują. To zapewne ich rozumienie ODKUPIENIA 😀
A ja myślałem że najlepszą satysfakcją dla człowieka jest pomaganie innym. I to daje najwyższą radość. A z Ciebie Belfer wychodzi egoista. Chcesz myśleć tylko o sobie?
Ktoś powiedział: „najlepsza baba to własna graba”
I trudno się z tym nie zgodzić.
*
Towarzyszu ZERRO, naprawde znasz takich?
Człowiek wolny idzie do nieba taką droga jaka mu się podoba.
Odważ się być mądrym.
Masz nieco racji father bossie, zakładając, że poczucie zadowolenia i satysfakcji jest egoistyczne. Owszem takie może być. Masz na przykład satysfakcję, że sąsiadowi dom się spalił, a tobie nie. Ale w satysfakcji, że sam zbudowałeś nową wygódkę za stodołą z pięknego sosnowego drewna, własnymi rękoma – nie, w tym nie ma wcale egoizmu, choć jest zadowolenie i duma z własnych umiejętności.
Poza tym widzisz… ja przez całe życie pracuję głównie głową. Dlatego czasem potrzebna mi jest też materialna satysfakcja ze zrobienia czegoś własnymi rękami. I nie mam przy tym na myśli tego, co ty.
@ZERRO:
Bez obaw, to nie była żadna metafizyka, ale ucieczka od tego „chocholego tańca”.
@FB
Razemśmy do WUML-u nie uczęszczali, więc nie nazywaj mnie, proszę, towarzyszem. A czy znam takich? Jasne, że znam. Wielu, naprawdę wielu. Za młodu aktywni działacze, donosiciele, kolaboranci, złodzieje, a teraz co rano na nieszpory. Ich miłość bliźniego kończy się na miłości do siebie. Albo na przykład taki jeden, co tutaj na forum często się produkuje. Wielki katolik i Polak, patriota. A takie herezje wypisuje, że normalnie ekskomunika się należy. W jakiejżesz to encyklice Kościół głosi, że „Człowiek wolny idzie do nieba taką droga jaka mu się podoba” a nie taką, jaka została oficjalnie zatwierdzona? A kto podważa „nauki” Kościoła to taki z niego katolik jak z koziej dupy przysłowiowa trąba.