Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Ministerstwo szczucia

Kiedy to się zaczęło? Niewątpliwie prekursorami polskiej szczujni byli bracia Kaczyńscy. To oni rozpoczęli wieloletnią nagonkę na prezydenta Lecha Wałęsę po tym, jak ten usunął ich ze swej kancelarii. Wtedy właśnie miały miejsce demonstracje urządzane przez braci bliźniaków oraz ich środowisko partyjne oraz szokujący dla ówczesnej widowni mediów obraz płonącej kukły Wałęsy. To oni zaczęli rozpowszechniać oskarżenia wobec Wałęsy o współpracę z peerelowską Służbą Bezpieczeństwa.
Ataki na prezydenta trwały przez cały okres jego kadencji i choć wówczas jeszcze nie było wszechwładnego internetu, niewątpliwie w jakimś stopniu przyczyniły się nie tylko do brutalizacji życia politycznego, ale i do przegranej Wałęsy, gdy ten ubiegał się o reelekcję. Atakowanie Wałęsy to nie była tylko walka polityczna. To było klasyczne szczucie, które nie zakończyło się wraz z końcem kariery byłego prezydenta. Środowisko polityczne Porozumienia Centrum, a potem Prawa i Sprawiedliwości atakowało Wałęsę wielokrotnie przez wszystkie lata od 1991 do dziś. Odbywało się to z wykorzystaniem rozmaitych środków. Wykorzystywano opanowany przez to środowisko IPN oraz tzw. niezależne media z uwzględnieniem pozornie religijnej stacji Radio Maryja. Można by rzec, że Kaczyńscy nienawidzili Wałęsę gorąco i nieustająco.
kaczynski
Szczucie jako broń polityczna pojawiło się w pełnym wymiarze katastrofie w Smoleńsku. To wtedy rozpoczęła się zmasowana ofensywa szczucia, która zaczynała się od manifestacji pod pałacem prezydenckim, a rozwijała się w internecie. To już nie była walka polityczna, ale permanentny atak na przeciwników politycznych, w którym uznano ich nie za politycznych adwersarzy, ale za zdrajców, renegatów, morderców i złodziei. Zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości śpiewali w kościołach „ojczyznę wolną racz nam wrócić Panie”, Polskę – wzorem prezesa Kaczyńskiego – nazywali rosyjsko-niemieckim kondominium. O prezydencie nie mówiono i nie pisano inaczej jak Komoruski, a katastrofa w Smoleńsku awansowała do rangi zamachu i największej zbrodni w tysiącletniej historii państwa. Kolejne wybory, w których PiS przegrywał były sfałszowane, a szambo nienawiści przepełniało się od wypowiedzi polityków PiS, ale przede wszystkim ich gorących i wiernych wyznawców na demonstracjach oraz w internecie.
Trudno powiedzieć kiedy, ponieważ objęte jest to klauzulą najwyższej tajności, ale w pewnym momencie internetowa akcja rozsiewania nienawiści przestała być chaotyczną działalnością zwolenników partii, a stała się zaplanowaną, choć tajną, częścią działania partii. Na front wyruszyli opłaceni internetowi wojownicy wspomagani przez tysiące ochotników. To musiało przynieść sukces. Prezydent, który – pomimo wcześniejszych ataków – cieszył się sympatią blisko 70% ankietowanych, dziś jest jedną z najbardziej znienawidzonych postaci w polskim internecie. Bój był krwawy i zakończył się zwycięstwem Andrzeja Dudy przewagą 1,55%.
Armia hejterów pozostała jednak na froncie i szczucie trwało dalej. Praktycznie natychmiast po wyborach prezydenckich rozpoczęła się nieoficjalna internetowa kampania wyborcza w związku z nadchodzącymi 25 października wyborami parlamentarnymi.
W miarę zbliżania się terminu głosowania szczucie nasilało się. Sprzyjało temu pojawienie się tematu uchodźców.
kopacz-terror
Na czele szczujni stanęły teraz bez ogródek media należące do Prawa i Sprawiedliwości. Przekroczono kolejną granicę, gdy przeciwnik polityczny stał się „narodowym wrogiem”, a potem „zdrajcą rasy i religii”.
Tuż przed wyborami pojawiła się informacja, że podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, Monika Zbrojewska została zatrzymana za jazdę samochodem pod wpływem alkoholu. Przykra wiadomość. Niestety w Polsce nie należy do rzadkości prowadzenie po pijanemu. Prócz tysięcy zwyczajnych obywateli policja łapała znanych aktorów, polityków, a nawet księży w rangach od proboszcza do biskupa. Oczywiście wysoki urzędnik państwowy powinien się w takim wypadku liczyć z utratą pracy, co zresztą w tym wypadku nastąpiło i w zasadzie powinno zamknąć sprawę. Jednak było to zaledwie parę dni przed wyborami. Szczujnia nie mogła pominąć tak wspaniałego kąska, który jakby z nieba spływał tuż tuż przed metą. Rozpętał się istny festiwal szczucia. W rezultacie kolejne instytucje, z którymi zawodowo była związana Monika Zbrojewska, uważały za stosowne odciąć się i oznajmić swe głębokie oburzenie. Tuż po wyborach dowiedzieliśmy się, że kobieta nie żyje i wszystko wskazuje na to, że popełniła samobójstwo. Szczucie wkroczyło na nowy poziom, ofiary przestały być tylko wirtualne.
Nowy premier Prawa i Sprawiedliwości powinien powołać do życia Ministerstwo Szczucia, bowiem jest to jedyne, co ta partia doprowadziła do perfekcji.

5/5 - (1 vote)

Komentarz do “Ministerstwo szczucia”

Możliwość komentowania została wyłączona.