W sejmie – oprócz normalnych prac sejmowych – wciąż zbierają się posłowie obciążeni tzw. zespołem Macierewicza. To smutna przypadłość i niedobra dla kraju. Osoby dotknięte zespołem Macierewicza stawiają przed sobą zadanie ustalenia prawdziwszej prawdy o katastrofie w Smoleńsku tak, aby zgodnie z wcześniejszą dyspozycją prezesa, wyjaśnienie było właściwe i katastrofa została określona jako zamach.
Ostatni zeznawał były prezydencki minister Andrzej Duda. Powiedział on zespołowi, że rozmawiał był z szefem kancelarii sejmu w sprawie przejęcia obowiązków głowy państwa przez marszałka Komorowskiego. Duda na to zgodzić się nie chciał, argumentując to brakiem oficjalnych informacji o śmierci prezydenta. Interesujące. Sam usłyszałem informacje o katastrofie kilka minut po dziewiątej. Pierwsze informacje były nieprecyzyjne i niepewne w zakresie szczegółów. Za sprawą błędu CNN uważano nawet, że ktoś mógł przeżyć. Jednak już przed dziesiątą MSZ podwał dość jasne informacje o ogromnych zniszczeniach, w TVN24 Jan Mróz ze Smoleńska opisywał katastrofę jako horror, a agencje światowe mówiły już o 87 śmiertelnych ofiarach. Nieprecyzyjna liczba ofiar – według Rosjan to było około 130 – brała się z niedokładnej listy pasażerów. Rosjanie mieli jedną listę dla obydwu samolotów. Początkowo, nie do końca było pewne, kto poleciał, wygląda na to, ze dziennikarze mieli też różne listy. Taki brak precyzji wbrew pozorom jest normalny i zwykle mało kogo to obchodzi, jeśli nie ma katastrofy. Przed godziną dziesiątą gubernator obwodu smoleńskiego podał oficjalnie, co powtórzyła TVP Info, że nikt nie przeżył. Pół godziny później pojawiły się na antenie tej stacji kadry prosto z lotniska, gdzie można było zobaczyć jak bardzo rozbity jest prezydencki samolot. W zasadzie nawet widzowie mogli zobaczyć resztki samolotu.
Cała Polska wiedziała już, że nikt nie żyje, a Andrzej Duda jeszcze nie był przekonany.
Interes państwa w sposób oczywisty wymaga ciągłości władzy państwowej. Choć prezydent nie sprawuje wiodącej władzy wykonawczej, to brak osoby prezydenta może mieć skutki fatalne np. w przypadku konieczności uzyskania tzw kontrasygnaty prezydenta pod rozmaitymi aktami prawnymi. Wynika z tego, że sytuacja przejściowa powinna być jak najkrótsza. Mimo to Duda był zdania, że należy zastosować artykuł 131 Konstytucji. Mówi on: jeżeli prezydent nie może przejściowo sprawować urzędu, zawiadamia o tym marszałka Sejmu, który tymczasowo przejmuje obowiązki prezydenta. Jednak wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazywały na to, że prezydent Kaczyński nigdy już nikogo o niczym nie zawiadomi. Zatem według dalszej części artykułu: gdy prezydent nie jest w stanie zawiadomić marszałka Sejmu o niemożności sprawowania urzędu, wówczas o stwierdzeniu przeszkody w sprawowaniu urzędu przez prezydenta rozstrzyga Trybunał Konstytucyjny na wniosek Marszałka Sejmu. Oczywiście taka procedura musiałaby potrwać i raczej została zapisana na wypadek jakiegoś stanu wyjątkowego o długotrwałym charakterze i dużych problemów komunikacyjnych. Tak czy inaczej, zastosowanie tego rozwiązanie oznaczałoby brak głowy państwa przez tydzień lub nawet dwa.
Marszałek Komorowski ogłosił komunikat o zastosowaniu nadzwyczajnych przepisów konstytucyjnych w sprawie przejęcia obowiązków głowy państwa o godzinie 14:29. Już wtedy każdy doskonale widział relacje w dowolnej telewizji pokazujące resztki samolotu. Wiadomo było, że nikt nie przeżył katastrofy, wiadomo było, że zwłoki pasażerów są w strasznym stanie, często w kilku częściach. Telewizje nie podawały szczegółów zbyt drastycznych, ale na miejscu był polski ambasador oraz przedstawiciele BOR, z całą pewnością władze w kraju otrzymały dokładne sprawozdania.
Każdy ze zdziwieniem zada sobie pytanie, dlaczego Duda tak bardzo się sprzeciwiał. Powoływał się nawet na fakt, że śmierć potwierdza dopiero akt zgonu, co w tej sytuacji staje się kuriozalnym argumentem. Zresztą nie tylko minister Duda tak bardzo oponował. Później można było się dowiedzieć, że nerwowe ruchy podejmowali i inni pracownicy kancelarii prezydenckiej. Następnego dnia po katastrofie pracownicy BBN w asyście policji szukali laptopa ministra Szczygły, co zresztą usiłowano później zwalić na stronę rządową.
Antoni Macierewicz uważa, że wypowiedź ministra Dudy jest „wstrząsająca”. Oznacza to bowiem, że przyjęcie pełnienia funkcji prezydenta Rzeczypospolitej odbyło się w oparciu o decyzję pana prezydenta Miedwiediewa – powiedział Macierewicz na wieść o tym, że o godzinie 14:00 prezydent Miedwiediew w telegramie oficjalnie potwierdził śmierć Lecha Kaczyńskiego. To zaiste wstrząsające. Z reakcji Macierewicza można domniemywać, że gdyby nie depesza prezydenta Rosji, to Lech Kaczyński by żył. Aha, i jeszcze jedno – według Macierewicza depesza od dziś będzie się nazywać decyzją.
Można się domyślać, że największym zmartwieniem Macierewicza jest przejęcie przez Komorowskiego nie władzy prezydenckiej, ale zaplombowanie tajnych kancelarii BBN, w których długo zbierano rozmaite haki na opozycję. Teraz PiS pozostał bez tych materiałów, bo nie zdążył ich z BBN wywieźć. I to jest ten ból istnienia uwierający Antoniego Macierewicza, powszechnie znanego jako Antek policmajster. Nas powinno bardziej zastanowić jak bardzo ludzie związani z PiS byli gotowi działać na szkodę państwa, doprowadzić do przerwania ciągłości władzy państwowej, dla wątpliwej jakości zawartości kancelarii tajnej.
Duda podczas rozmowy z wiceszefem prezydenckiej kancelarii ministrem Sasinem 10 kwietnia użył sformułowania „zamach stanu” na określenie przejęcia władzy przez marszałka Komorowskiego. Myślę, że ten zamach stanu to niektórym „chodził” po głowie, tylko podobnie jak w 1992 roku nie mieli żadnego oparcia w siłach zbrojnych.
10 komentarzy “Prawdziwszy odcień prawdy”
Wiem że to głupie pytanie, ale czy z zespołem pana na M współpracuje ktokolwiek kto ma jakieś pojęcie o lataniu, poza sławnym profesorem fizyki Dakowskim? Jako niezależna od rozumu komisja powinni starać się mieć na to jakąkolwiek podkładkę, ostatecznie kogoś na kogo dało by się zwalić winę w samej komisji.
@Maruda:
Czy ktoś tam ma pojęcie o lataniu to nie wiem, ale o lewitacji – z pewnością. Wszyscy.
Panie @maruda.
Na głupie pytanie, głupia odpowiedź.
Otóż współpracował Doktor inż. Eugeniusz Wróbel, wybitny specjalista od komputerowych systemów sterowania lotem samolotów.Był osobą bardzo zaangażowaną w kwestie związane z katastrofą smoleńską, służył swoim doświadczeniem i wiedzą na temat lotnictwa.
Dziwnym trafem został zamordowany niby przez syna, ale ten odwołał swoje zeznania. Sprawa nie jest już poruszana przez media.
@Belfer
Tutaj masz
http://www.redakcja.newsweek.pl/Tekst/Polityka-Polska/536240,Zamach-stanu-komorowskiego-.html
Nie chce mi się dziś wieczór polemizować.
Idę oglądać Inception.
PS
Taka ciekawostka.
W wyniku bomby podłożonej przez chorwackich terrorystów nastąpiła
Katastrofa samolotu linii lotniczych Jat Airways. Było to 26 stycznia 1972 nad Srbská Kamenice w Czechosłowacji (dzisiaj Czechy). Na ziemię spadły szczątki ludzi i samolotu. Nikt nie miał prawa przeżyć. I co się wydarzyło?
Vesna Vulović, serbska stewardesa, która była w tym samolocie przeżyła upadek z wysokości 10160 metrów!
Po upadku, w wyniku m.in. zmiażdżenia kręgu, była przez jakiś czas sparaliżowana od pasa w dół. Po operacji odzyskała zdolność chodzenia i wróciła do pracy (biurowej).
Vulović dostała nagrodę Księgi Rekordów Guinnessa (za skok bez spadochronu z największej wysokości), którą wręczył jej Paul McCartney.
W przypadku katastrofy TU-154 do dziś nie wiemy co się stało z pasażerami, którzy nie zostali zidentyfikowani. Nie było i nie ma protokołów z sekcji zwłok. Nie zidentyfikowano ok 20 ciał, a do polski wróciły szczątki, które zostały skremowane.
Dziwnym trafem prezydent był prawie cały, a jego małżonkę zidentyfikowano po palcu na którym rozpoznano obrączkę. Kiedy Jarosław rozpoznawał zwłoki, Komorowski już od wielu godzin przejmował władzę.
Aha, TU-154 spadł z 5-ciu metrów (nie z 10000m), bo na takiej wysokości brzózka, która ścięła skrzydło była złamana. Bomby ponoć nie było, ale odnajdują się szczątki wielkości kawałka szczęki z ząbkami.
to, ze Maciarewicz nie szuka tam przyczyn katastrofy, gdzie (przynajmniej dla unikniecia zarzutu, ze nie zbadal wszystkich watkow) -to oczywiste – tak zwana komisja Macierewicza to kolejny element, aby oglupiac Polakow, ktorzy jeszcze sa w stanie dac sie oglupiac
Maciarewicz nie jest nawet w stanie poprowadzic jakiekolwiek prace rzetelnie, bo nigdy nie byl w stanie.
Natomiast Belfrze, dajesz dobre wytlumaczenie istotnych motywow „grania na zwloke” przez Dude i innych przedstawicieli Kancelarii Prezydenckiej, co bylo widoczne.
Oczywiscie fakt, ze w tym calym zamieszaniu, mogloby sie okazac wszystko, np. ze prezydent ocalal, albo np. ze zamiast Lecha przez przypadek pojechal np Jaroslaw. Wtedy rzeczywiscie mielibysmy problem, ale nie przesadzajmy – nawet, jak ten powolywany artykul mogl miec zastosowanie, to postepowanie Marszalka Sejmu bylo w zgodzie z duchem tego artykulu – chodzilo o to, aby prezydent zostal zastapiony natychmiast.
PiS swoja droga – podobnie jak „zwolennicy teorii spiskowych” chca ustrzelic za jednym zamachem za duza ilosc wrobli, wiec w tej calej masie roznych produkowanych pretensji i dasow, wlasciwie nawet ginie -powtarzam – nie jest to przekroczenie uprawnien istotne.
@father boss:
Podany przez ciebie link tylko potwierdza sens mojego tekstu, jeden cytat starczy:
Należy przy tym nadmienić, że nie miała miejsca okoliczność z art. 30 par. 1 Kodeksu Cywilnego, gdzie jest uregulowana możliwość uznania za zmarłego uczestnika m.in. podróży powietrznej.
Przytoczony przepis wymaga bowiem upływu 6 miesięcy od daty katastrofy.
Komu i dlaczego zależało na tym, by Polska władza państwowa została sparaliżowana brakiem prezydenta na 6 miesięcy? A tym samym, żeby nie można ogłosić przyśpieszonych wyborów prezydenckich? Prawdziwi Polacy tego właśnie chcieli?
Swoją drogą cóż za zamach, skoro się odbyły wkrótce wybory. Ale wiadomo, przecież głownie chodziło o te tajne haki zgromadzone przez ekipę w BBN.
A w zakresie twoich teorii o „Zamachu” w Smoleńsku, to sugerujesz, ze Lech Kaczyński przeżył spadając?
Polecam serdecznie:
Belfrze, zbanuj furfanta bosego, bo psuje powietrze i sprowadza cały dyskurs do poziomu prymitywnej, niekończącej się irracjonalności.
Wracając do tematu, to myślę, że otoczenie L.Kaczyńskiego było zdolne do jakiejś formy przewrotu państwowego, tylko na szczęście nie mieli żadnej mocy sprawczej. Ale i tak strach myśleć, co się lęgnie w ich głowach.
Przypuszczam,że – odnosząc się oczywiście do teorii klasycznej pisowskiej dialektyki stosowanej – chodziło o to aby informację o śmierci (niejako w zastępstwie samego siebie) zatwierdziło pozostałe przy życiu 100% identycznego materiału genetycznego,czyli Jarek.Gdyby okazało się,że również wg odpowiedniej pisowskiej doktryny (modyfikowanej również stosownie do potrzeb) Jarek jako posiadacz identycznego z bratem 100% materiału genetycznego jest „w szerokim rozumieniu” Prezydentem, wówczas uprawnione jest twierdzenie o co najmniej próbie zamachu stanu,gdyż nie umożliwiono Jarosławowi wypowiedzenie się w kwestii bycia Prezydentem,co nasuwa graniczące z pewnością przypuszczenie,że to był zamach na suwerenność pisu,tzn.na suwerenność Państwa Polskiego.
Dobrze,że pisiory jeszcze nie wpadły na możliwość takiej interpretacji pozycji Jarosława w państwie polskim.Ostatecznie podobnie uzasadniano konieczność posiadania ochrony BOR-u wraz z samochodem służbowym…
@Astrid
Czemu łazisz za mną, jak smród po gaciach?
Widzisz Astrid, ja go nie banuję, bo dzięki temu się wszyscy lepiej prezentujemy. 😉