My Polacy bardzo lubimy krytykować swój kraj i współrodaków. Z drugiej zaś strony mamy też przysłowia potępiające taką postawę w rodzaju: zły to ptak, co własne gniazdo kala, które stanowią zręby plemiennej i klanowej solidarności nakazującej zmowę milczenia i niedopuszczającej krytyki. Postawy zatem są zwykle dwubiegunowe – z jednej strony permanentne narzekanie i swego rodzaju patologiczna w swoim masochizmie krytyka wszystkiego od legendarnego Popiela począwszy, z drugiej strony choleryczna obrona nawet najgłupszych właściwości rodaków i nazywanie każdej krytyki przynajmniej brakiem patriotyzmu. Niedawno natknąłem się na taką oto opinię:
Wystarczy zagłębić się w historię RP i już wiadomo że takiego głupiego kraju nie ma w Europie: potęga-rozbicie dzielnicowe, bitwa pod Grunwaldem-wygrana w konsekwencji haracz dla Watykanu i krzyżaków oraz zwrot ziem odzyskanych po bitwie itd. Od stuleci nie mamy wpływu na wybór władz, narzucono nam prze papieży, cesarzy lub bratnie kraje a dzisiaj jesteśmy nic nie znaczącym ogniwem eurolandu, pod silnym wpływem Watykanu. Tak minęło nas Oświecenie i tkwimy w średniowieczu. Taka jest nasza dola biednych parafian.*
Przeanalizujmy zawarte w cytacie tezy pod kątem ich prawdziwości. Polska – jak powszechnie wiadomo – przyjęła chrzest w 966 roku. Niezależnie od późniejszej roli Kościoła wówczas była to dobra politycznie decyzja. W pewnej mierze zabezpieczała kraj od tzw. wypraw chrystianizacyjnych z zachodu oraz umacniała dziedziczność władzy, jako że w tej religii władza pochodziła od Boga. Kraj zaczął się rozwijać bardzo dynamicznie i nagle mamy idiotyczną decyzję Bolesława Krzywoustego (któremu nie dane było zostać królem namaszczonym przez władzę kościelną) o podziale kraju pomiędzy synów. Miał nadzieję, że skomplikowany system podziału i dziedziczenia władzy utrzyma jedność kraju i nie przyczyni się do walk o władzę. Stalo się dokładnie odwrotnie. Oczywiście mógł wyrżnąć wszystkich synów oprócz pierworodnego i jemu przekazać władzę lub też wyrżnięcie w pień braci pozostawić jemu. Kraj zachowałby jedność i zapewne najstarszy Władysław zdołałby utrzymać władzę? Czy jednak na pewno? Zdaje się średniowiecze nie było tak ordynarnie prymitywne, jak to się dziś niektórym wydaje. Rozbicie feudalne nie było polską anomalią. Przeżywała je Francja przez ponad 300 lat i zaczęło się ono wcześniej niż w Polsce. W Niemczech rozdrobnienie zaczęło się później, ale za to nie skończyło się w średniowieczu. Istniało także na Rusi przez ponad 400 lat. Czasami rozdrobnienie feudalne kończyło się całkowitym rozpadem państwa. Taki los spotkał Śląsk, który w innym wariancie wydarzeń mógłby być (kto wie) jednym z naszych południowych sąsiadów. Również Królestwo Burgundii przestało istnieć z powodu rozbicia feudalnego. Czy zatem Bolesław Krzywousty wtrącił nas w otchłań mieszczącą najgłupsze narody świata?
Bitwa pod Grunwaldem. Wiadomo dziś, że wiktoria nad Krzyżakami nie została dostatecznie dobrze wykorzystana. Czy jednak jest to dowód jakiejś szczególnej głupoty? Wiadomo, że po wymarciu dynastii Piastów, Polacy zdecydowali się na Unię z Litwą** i w ten sposób królem został Władysław Jagiełło. Nie śpieszył się on do ataku na Malbork po grunwaldzkim zwycięstwie, bowiem dla Litwy korzystne było pozostawienie wspólnego wroga, aby przypadkiem Polacy nie doszli do wniosku, że nie chcą już Unii. Nie należy jednak zapominać, że ówczesna armia to było pospolite ruszenie składające się w Polsce z osiadłej szlachty, której śpieszno było do swych gospodarstw i żniw. Wiadomo, że pańskie oko konia tuczy. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że w tamtym czasie trudno byłoby prorokować zdarzenia, które były wynikiem znacznie późniejszej reformacji i należy stwierdzić, że Polska podejmowała sensowne działania na forum ówczesnej Europy, by zabezpieczyć swe roszczenia i – co najważniejsze – doprowadziła do traktowania państwa zakonnego w taki sam sposób jak innych państw świeckich.
Haracze dla Watykanu? Zdaje się, że chodzi chodzi o dziesięcinę. Od czasów Średniowiecza cała Europa była chrześcijańska i Polska niczym się w tej mierze nie wyróżnia. Początkowo w każdym kraju chrześcijaństwo było religią przynoszącą postęp, piśmiennictwo, sztukę i naukę. Jednak z biegiem czasu dochodziło do spięć i walki o władzę. To niemiecki cesarz Henryk IV w tej konfrontacji okazał się największym przegranym. Kto wie, czy ostatecznie właśnie słynna jego pielgrzymka do Canossy nie podcięła skrzydeł cesarstwu i nie doprowadziła w końcu do rozdrobnienia feudalnego. Chrześcijaństwo zachodnie dzięki większej lub mniejszej niezależności papiestwa nie stało się nigdy narzędziem władców absolutnych. Chrześcijaństwo prawosławne podległe carom ruskim było zaś skutecznym narzędziem do odbierania niezawisłości kolejnym narodom słowiańskim i rusyfikacji. Bilans chrześcijaństwa w Europie jest dyskusyjny i często kontrowersyjny, ale warto pamiętać, że to właśnie Polska okazała się odporna na wojny religijne, na inkwizycję i powszechnie stawiane w Europie stosy, na których palono czarownice i kacerzy.
Nasz wpływ na wybór władzy? No cóż, jest w tym ziarenko prawdy, nasza zwyrodniała demokracja (tylko) szlachecka doprowadziła w końcu do upadku państwa, więc trudno się dziwić, że podczas zaborów nie mieliśmy wpływu na wybór władzy. To samo dotyczy epoki PRL. Nie ma też co się dziwić rozdrobnieniu partyjnemu w czasach II Rzeczypospolitej i po 1989 roku. To są niestety koszty uczenia się demokracji. Wiele wskazuje na to, że mimo wszystko uczymy się dość szybko.
Czy jesteśmy mało znaczącym ogniwem Eurolandu? Tak może powiedzieć tylko ten, kto nigdy nie rozmawiał z mieszkańcami innych krajów, nieraz zaskoczyć nas może to, za co nas cenią. Powiem tylko, że wbrew pozorom nie za zbieranie ogórków w Niemczech, winogron we Francji i truskawek w Hiszpanii. Dość powszechnie Polska jest widziana jako wzór wykorzystywania szans, a Polacy jako bardzo zdolni, pracowici i inteligentni.
Czy jesteśmy pod silnym wpływem Watykanu? Owszem w pewnej części tak. Ale równie silna jest ta część społeczeństwa, która coraz głośniej jest antywatykańska, antyklerykalna i antyreligijna. A każdy zwolennik umiarkowanych poglądów dostaje w łeb z jednej i z drugiej strony. Znów jesteśmy dwubiegunowi?
Wbrew dość powszechnemu biadoleniu, że „rozdziobią nas kruki i wrony”, Polska ma się dość dobrze. Po raz pierwszy od setek lat mamy szansę na polityczny i gospodarczy rozwój w pokoju i w bezpiecznym świecie. Pawiem narodów i papugą nie jesteśmy. Ba, coraz częściej odnoszę wrażenie, że rozmaite nasze wady są bardziej europejskimi wadami niż typowo polskimi. Nie jesteśmy ani najmądrzejszym, ani też najgłupszym narodem. Jesteśmy zwyczajni.
—
* Cytat pochodzi z grupy Nie dla PiS na Facebooku.
** Celowo upraszczam dość skomplikowany proces powstawania związku Polski z Litwą. Dokładny opis przekracza znacznie ramy felietonu.
Komentarz do “Najgłupszy naród świata”
W pewnym sesnsie stwierdzenie że Polacy to „Najgłupszy naród świata” nie może zaskoczyć. Nie dlatego, że jest prawdziwe, w ocenie tego stwierdzenia całkowicie zgadzam się z Belfrem To kompletna bzura, nic dodać nic ująć. Ale dlaczego takie stwierdzenie jest typowe? Bo Polacy są narodem wielkich uniesień, których wyrazem jest mówienie patetycznych słów, często bez pokrycia. Najpierw Polska je, pije i popuszcza pasa, aby poźniej dowiedzieć się z ust wieszczam że jest „Chrystusem narodów”, by w końcu inny wieszcz powiedział typowemu rodakowi: „miałeś chamie złoty róg”. Uniesień tych było, wiele ale rzeczywistość jest bardziej szara, W tej swojej rzeczywistości Polacy nieźle sobie radzą wnosząc trwały wkład w rozwój swojego państwa a także całej Europy.