W 247 roku naszej ery w Cesarstwie Rzymskim celebrowano tysiącletnie istnienie Rzymu. Mieszkańcy zapewne mogli być dumni z metropolii. Imperium osiągnęło imponujące rozmiary i swym wpływem ogarnęło ogromną część Europy, północną Afrykę i ogromne tereny Azji Mniejszej. Po pożarze miasta w czasach Nerona Rzym odbudowano jako jeszcze piękniejsze i wspanialsze miasto niż kiedykolwiek przedtem. U źródeł Cesarstwa tkwi z jednej strony kultura helleńska, która dała starożytności wspaniały rozwój literatury, rzeźby, teatru i muzyki. Z drugiej zaś strony była to polityczna idea aleksandryjska, która popchnęła Rzymian do stworzenia wielkiego imperium.
Jednak już kilkadziesiąt lat po hucznej rocznicy tysiąclecia Konstantyn Wielki przeniósł stolicę cesarstwa do Bizancjum, które wcześniej nazwał Konstantynopolem. A w 395 roku nastąpił podział cesarstwa. Odtąd cesarstwo wschodnie coraz bardziej oddalało się od pierwotnych idei, które przyświecały twórcom imperium rzymskiego. Nie bez powodu w języku bardziej przyjęła się nazwa Bizancjum, która stała się symbolem bogactwa, blichtru i nadmiernego przepychu. Ale to już całkiem inna historia.
Cesarstwo zachodnie, podzielone i osłabione przeżywało coraz to gorsze chwile. Rzym stracił status stolicy, którą przeniesiono do Mediolanu, a potem do Rawenny. Choć formalnie wciąż istniało Imperium Romanum, to część zachodnia pogrążyła się w nieuchronnym upadku. Symboliczne były kolejne najazdy hord barbarzyńców na sam Rzym. W 410 roku został zdobyty przez germańskich Wizygotów. Wkrótce potem przez Wandalów w roku 455 i choć ci ostatni stosunkowo łagodnie obeszli się z miastem, ograbiając jedynie duchowieństwo i kościoły, to właśnie kościelna tradycja zrobiła z nich najprymitywniejszych barbarzyńców, którzy tylko niszczyć potrafią. Stąd słowo wandal we wszystkich prawie językach europejskich brzmi tak samo i to samo oznacza. W 476 roku Odoaker przywódca germańskich najemników zdetronizował ostatniego cesarza i ta data stała się później symbolem ostatecznego upadku Rzymu oraz datą graniczną, wraz z którą kończy się epoka cywilizacji starożytnej, a zaczynają wieki ciemne zwane średniowieczem.
Jest w serialu „Wikingowie” szczególna scena, gdy król Wessexu Egbert mieszkający w zamku którego częścią były dawne rzymskie budowle i który posiada pewną kolekcję starych rzymskich papirusów, zastanawia się, kim byli ludzie sprzed kilkuset lat, którzy pozostawili po sobie tak wspaniałe budowle, rzeźby i co kryje się w zapisanych nieznanym językiem rękopisach.
Czy ludzie, którzy mieszkali w Rzymie w okresie panowania Teodoryka Wielkiego, króla Ostrogotów, mieli świadomość, że żyją w okresie schyłkowym? Czy zdawali sobie sprawę, że nadchodzi epoka ciemnoty i zacofania? A przecież z dzisiejszej perspektywy te oznaki wydają się oczywiste. Gdy jakiś czas później kolejny król Ostrogotów Witiges oblegał bizantyjskiego wodza Belizariusza w Rzymie, burzono akwedukty, by pozbawić oblężonych wody. Gdy wojna się skończyła nie było już nikogo, kto potrafiłby akwedukty odbudować.
Zaledwie dwa wieki po hucznie obchodzonym jubileuszu tysiącletniego Rzymu, cesarstwo zaczęło się stawać parodią wspaniałej kultury i cywilizacji, kolejne dwa stulecia były już początkiem średniowiecznej religijnej ciemnoty i technologicznego cofnięcia się o przynajmniej tysiąc lat. W historycznym dziele Hanny Malewskiej „Przemija postać świata” jedną ze sztandarowych postaci jest Kasjodor – rzymski patrycjusz, minister Teodoryka Wielkiego, który jako jeden z niewielu zdawał sobie sprawę z ostateczności upadku Rzymu jako bytu politycznego. Kasjodor założył benedyktyński klasztor w Vivarium, gdzie mnisi pod jego kierunkiem zajmowali się ratowaniem resztek rzymskiej kultury i nauki, przepisując stare rękopisy. Swoistym symbolem jego klęski na tym polu są ostatnie sceny powieści, gdy tworzy łacińskie dzieło zatytułowane „Ortografia”. Wśród tysięcy zapomnianych dzieł, rękopisów czasem zniszczonych przez nieuwagę, wzorów matematycznych, których już nikt nie rozumie, opisów technicznych już nie do wykonania, pozostaje jedynie skrawek starożytnego świata – łacińska ortografia.
Jaka była praprzyczyna upadku świata antycznego? Dlaczego hordy barbarzyńców bez trudu zniszczyły cywilizację istniejącą od ponad tysiąca lat? Dlaczego dorobek cywilizacyjny starożytności został tak skutecznie i szybko zapomniany?
Aby odpowiedzieć sobie na to pytanie, musimy zapytać, jaki był stosunek rzymskiego imperium do religii. Politeistyczne wierzenia Rzymian nie przeszkadzały im w intronizowaniu nowych bóstw, gdy podbijali nowe krainy. Zamiast narzucać podbitym ludom swoją religię, powodując tym opór i bunty, Rzymianie przyjmowali kolejnych bogów do swego panteonu i budowali im świątynie. W ten sposób podbite narody stawały się częścią Rzymu, nie musiały wyzbywać się swych wierzeń, a to przyczyniało się do łatwiejszej asymilacji. W tej sytuacji nie sposób zauważyć, że nie były w ówczesnym świecie możliwe wojny religijne. Niezbyt przychylnym okiem patrzono jedynie na religię Żydów, ponieważ byłą to religia objawiona i nie uznawała istnienia innych bóstw. Natomiast wywodzące się z judaizmu chrześcijaństwo było prawie od początku w Rzymie zwalczane. Była to również religia objawiona, na dodatek bardzo fanatyczna, ponieważ pojawiła się niedawno. Gdy rozpoczęły się pierwsze prześladowania chrześcijan, żyli jeszcze niektórzy uczniowie Jezusa. Chrześcijanie nie uznawali żadnej innej religii, a na dodatek zgodnie z ich wiarą, wyznawcy wszystkich innych bóstw mieli spędzić wieczność w piekle, które zakresem cierpień i niedoli dusz przypominało starożytny grecki Tartar.
Upadek Rzymu rozpoczął się w chwili, gdy chrześcijaństwo dostąpiło równouprawnienia z innymi wierzeniami, a chwilę potem stało się religią państwową. Od tego momentu rozpoczęło się zaciekłe zwalczanie innych konkurencyjnych religii, w tym zarówno religii politeistycznych, jak i odłamów chrześcijaństwa (arianie). Niedługo trwało zanim pojawiły się spektakularne ofiary chrześcijańskiej zaciekłości w zwalczaniu wszystkiego, co w ich mniemaniu obrażało religię. Jedną z pierwszych ofiar była aleksandryjska uczona Hypatia.
Niektórzy twierdzą, że przecież mnisi w klasztorach przez lata żmudnej pracy przepisywali księgi i dla potomnych chronili dorobek starożytności. W rzeczywistości chronili ten dorobek przed ludzkością, a nie dla niej. Gdyby nie potęga reformacji, która zmiotła ówczesne przesądy katolickie i rozbiła w pył ich nielogiczność, do dziś wylewalibyśmy nocniki przez okna na głowy przechodniów.