Dzisiejsze refleksje zostały wywołane przez prozaiczne gapienie się na wykresy temperatury. Na jednym z serwerów, którymi zarządzam, jako dodatkowy gadżet jest wykres lokalnej temperatury. Rysowane są także wartości dla punktu rosy i temperatury odczuwalnej. Wszystko to opiera się na wartościach pomiarów z lokalnego lotniska, więc jest dość dokładne.
Patrzę sobie na wykres dobowy i widzę, ze od wczoraj temperatura wciąż spada, punkt rosy się obniża i temperatura odczuwalna jest również niższa w sposób widoczny. Wnioskuję z tego, że zwiększyła się prędkość wiatru, a wilgotność powietrza zapewne się znacznie zwiększyła. Tłumacząc to z polskiego na nasze: pogoda jest tam taka, że psa żal na dwór wygonić.
Gdy spojrzy się na wykres tygodniowy, okaże się, że nocami wciąż jest chłodno, a w dzień cieplej. Charakterystyczne dla rozpoczynającej się wiosny, kiedy jest tym cieplej im bardziej świeci słońce. Dopiero wykres miesięczny pokazuje jakąś widoczną tendencję marca. Temperatura stale rośnie i z tej perspektywy te dobowe wahania przestają mieć znaczenie. Widać co prawda pewien spadek w drugiej połowie miesiąca, ale zgodnie z wiosenną tendencją dalej już jest znowu wzrost. Wnioskować można, że wiosna w tym roku dość typowa i pomimo małych wahań robi się cieplej – jak co roku.
Dopiero spojrzawszy na wykres roczny widzimy, że od końca lutego przez miesiąc mamy do czynienia ze wzrostem temperatury od minus dwudziestu do plus dziesięciu stopni. Co to oznacza? Ano jeśli gdzieś było dużo śniegu, to szybkie topnienie mogło grozić lokalnymi podtopieniami, a taki szybki wzrost temperatur zwykle powoduje też falę przeziębień i grypy, ponieważ ludzie zbyt chętnie zrzucają zimowe okrycia.
Przedstawiłem tok myślenia laika, który nie ma pojęcia o meteorologii, a tylko posługuje się własnym doświadczeniem i logiką w odczytywaniu wykresów temperatury. Te refleksje mają spory związek z dyskusjami, które były prowadzone na tym blogu, choć nie tylko tu. Z reguły widać, że warto patrzeć i z daleka i z bliska, bo z jednego punktu ma się prawidłowe wnioski, które niekoniecznie muszą być czytelne dla osób patrzących z innej perspektywy. Z drugiej zaś strony warto wiedzieć z jakiego punktu patrzy nasz interlokutor. Swoje teksty czasem piszę z perspektywy ogólnej, jako pewne syntezy, a to się może kłócić ze spojrzeniem z bliska, bo widać wtedy inaczej.
Jeśli nasi potomkowie za kilkaset lat spojrzą na taki wykres, to czy zobaczą globalne ocieplenie? Zawsze ten odległy punkt widzenia pozwala na pewną syntezę, aczkolwiek nie należy zapominać o tym, że traci się z oczu szczegóły. Takie o to rozważania stały się moim udziałem podczas przeglądania wykresów serwera. Czy jest złoty środek? Dystans dostatecznie duży by móc dokonać syntezy i jednocześnie na tyle mały, by widzieć szczegóły?
2 komentarze “Z bliska i z daleka”
Czy jest złoty środek?
Pewnie, że jest. Dobrze, że go szukasz, bo „szukajcie a znajdziecie”
🙂
A mi wciąż zimno:( Za zimno:(