Czasem zdarzało mi się zastanawiać nad tym, w jaki sposób przestrzeń mieszkalna kształtuje naszą świadomość. To taka przewrotna trawestacja marksistowskiej tezy, że byt określa świadomość. Najbardziej interesuje mnie – rzecz jasna – moje pokolenie. Rozumiane bardzo szeroko, dzieci urodzone w Polsce po wojnie od końca lat czterdziestych do końca pięćdziesiątych. Warto wiedzieć, że przestrzeń, w której nam przyszło żyć, przeważnie przygotowano znacznie wcześniej, jeszcze przed wojną i nie myślano wówczas o nas.
życie
Ulice są jak kije. Też mają dwa końce. Jeden koniec mojej ulicy prowadzi do śródmieścia. Tędy chodzę zdecydowanie częściej. Drugi koniec wiele lat temu mógł przechodnia wyprowadzić na wielką łąkę.
Martin Eden – literackie alter ego autora (do pewnego tylko stopnia rzecz jasna) to interesujący, silny i pierwotny młody człowiek, który przez przypadek dostaje się „na salony”. Ratuje życie innemu młodemu człowiekowi, który z wdzięcznością wprowadza go jako przyjaciela i przedstawia rodzinie. Prostacki i prymitywny Martin nie jest jednak pozbawiony inteligencji i dostrzega świat kultury, finezji i piękna, o którego istnieniu nie miał wcześniej pojęcia.
Literatura spoza głównego nurtu. Warto przeczytać.
Tyle razy już byłem w Kopenhadze i za każdym razem zobaczę coś nowego, dokonam jakiegoś małego odkrycia. Tym razem trafiłem do dziwnego antykwariatu, który mieści się w kościele.