Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Polemika Kordiana z Chamem

Polemika Kordiana z Chamem

Kilka dni temu „Gazeta Wyborcza” opublikowała felieton Szczepana Twardocha, a później polemikę Macieja Radziwiłła. Poniżej kilka moich uwag do tej polemiki. Pod tekstem podaję odnośniki i dodatkowe wyjaśnienia.

Maciej Radziwiłł1, rozpoczynając polemikę z tezami felietonu Szczepana Twardocha2, mimochodem daje czytelnikowi sygnał, że chociaż jest lepszym sortem, to korzystać z przywilejów nazwiska i rodziny nie zamierza. Jakże szlachetnie daje nam lekcję pokory prawdziwego arystokraty. Zapomina jednak, że my również wiemy to i owo. O historii na przykład. Urodziwszy się w PRL, nie zastał zbyt korzystnych okoliczności do czerpania profitów z nazwiska i rodzinnych koligacji, ale już w wolnej Polsce czerpał z nich pełnymi garściami.

Już w drugim akapicie Książę Pan rozwija wykładnię, zgodnie z którą Szczepan Twardoch wpisuje się w modne dziś „przepisywanie historii Polski na nowo”. Coś o tym wiemy, ale z innego punktu widzenia, jesteśmy bowiem świadkami przepisywania historii przez ekipę „dobrej zmiany”, do której należy brat autora polemiki. Gdy wczytamy w argumentację to na pierwszy plan wybija się zdanie: „Podkreśla się okrucieństwo wyzysku przez dawne elity i bezwzględność pańszczyzny.” Tymczasem pańszczyzna była częścią ówczesnej tradycji i porządków społecznych, więc zostawmy to w spokoju, bo co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr. Jak się książątko rozhula, to się zaraz dowiemy, że i prawo pierwszej nocy miało „swoje uzasadnienie, bo każda warstwa miała swoje zadania”. Jak już mamy iść w licytację na takie absurdy, to proponuję by rodzinka Radziwiłłów zrobiła zrzutkę i zaczęła płacić należne odszkodowania tym wszystkim potomkom zgwałconych służących i chłopek ze swoich majątków. Wystarczyłyby badania DNA. Pańszczyzna w Polsce była na tle europejskim przeżytkiem, rodzajem niewolnictwa i ostatecznie jednym z ważnych czynników upadku państwa. I mało nas obchodzą zasługi jednostkowe, skoro cała warstwa społeczna stała się kamieniem u szyi dla niepodległej Polski. Kropkę nad i można postawić, przypominając, że dopiero zaborcy przyznali polskiemu chłopu podstawowe prawa. Obcy, najeźdźcy. Byli dla chłopa lepszymi panami, niż rodacy szlacheccy i arystokratyczni.

Czy przypadkiem jest, że dziś po latach wśród polityków i ludzi wpływowych nadal dominują potomkowie ówczesnej arystokracji? Zgodnie z duchem czasów przemianowali się z arystokratów na demokratów. Wystarczy spojrzeć na kilka znanych stron zajmujących się genealogią. W moim pojęciu dzisiejsi arystokraci nie są – jako grupa – bardziej pożyteczni dla kraju niż ich przodkowie. Ze przypomnę choćby Czartoryskich, którzy milusio przytulili pół miliarda złotych za obraz, na który przez wieki zarobili ich poddani, pańszczyźniani chłopi. Czy czasem jakiś Radziwiłł3 nie należy do zarządu tej mocno szemranej rodzinnej fundacji?

Intencje Szczepana Twardocha są jasne i rzec można, uczciwe. Pisze o tym wprost: „Do sfery przywileju należy u nas bycie potomkiem panów, właścicieli niewolników, ja zaś, cham, potomek niewolników, chcę dołożyć wszelkich starań, aby ci mniej liczni, a jednak ciągle dominujący w życiu społecznym potomkowie panów, właścicieli naszych przodków, nie zapomnieli, na ilu pokoleniach bezwzględnej eksploatacji opierają się ich dzisiejsze przewagi.”

Na takie dictum acerbum Maciej Radziwiłł ma tylko jeden argument, mało arystokratyczny, przypominający wyrwaną z płotu sztachetę. Wali w Twardocha „marksizmem genetycznym”. Wiadomo, że kiedy usłyszymy marksizm, to mamy jednoznaczne skojarzenia: bolszewicy, komuna i Bierut z Gomułką. Więc Jaśnie Pan jest pewien, że nikt już nie zapyta, co ten bełkot o marksizmie genetycznym ma znaczyć. Dziwnym trafem reakcja Macieja Radziwiłła i spektrum argumentacji bardzo przypomina wykłady ideologów „dobrej zmiany”. Oni też leją marksizmem – jak sztachetą – na lewo i prawo. Jak im się nie podoba równouprawnienie kobiet i prawa grupy LGBT, to łup! Przyłożą marksizmem kulturowym. Śmiem nawet ironicznie sobie wyobrażać, że jak by pojawiły się w Polsce idee biznesu fair play, etycznego, szanującego pracowników i samoograniczającego się w imię korzyści społecznych, to błyskawicznie wymyśliliby pojęcie marksizmu kapitalistycznego. A co!
Trzeba przyznać, że tupet i bezczelność Macieja Radziwiłła są na wysokim poziomie „dobrej zmiany”. Biorąc pod uwagę jego udział w wyprowadzeniu z kraju 100 milionów euro na rzecz familii Czartoryskich, nie sposób nie przyznać racji Twardochowi. Jest to trwanie struktur władzy i wyzysku, tylko dziś inaczej to nazywają.

W dzisiejszej „Wyborczej” można przeczytać kontrę autorstwa Adriany Rozwadowskiej4 i warto tam zajrzeć, bo autorka znacznie dokładniej opisuje „zasługi” Radziwiłłów dla Polski.


1. https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,26864035,radziwill-do-twardocha-zaliczanie-potomkow-wyzyskiwaczy-do.html
2. https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,26826334,jestem-potomkiem-niewolnikow-twardoch.html
3. Tak, to właśnie aluzja do „patriotycznej” działalności autora polemiki na rzecz Czartoryskich.
4. https://wyborcza.biz/biznes/7,159911,26872718,prosze-przyjac-do-wiadomosci-ze-jest-pan-z-klasy-zwyklej-polemika.html

5/5 - (5 votes)

3 komentarze “Polemika Kordiana z Chamem”

Możliwość komentowania została wyłączona.