Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

I nie wódź nas na pokuszenie

W czasach słusznie minionych wszelkie informacje o takich lub innych ekscesach księży przekazywano sobie szeptem. Nikt nie mówił głośno, nikomu nie przyszłoby do głowy informować instytucje wymiaru sprawiedliwości. Dość powszechnie uznawano, że „komuna” jest gorsza niż najpaskudniejsze zachowania niektórych księży. Zresztą patriarchalna tradycja i obyczajowy konserwatyzm nie sprzyjały potępieniu niedozwolonych zachowań. Gdy siostra mojego szkolnego kolegi poskarżyła się matce, że ksiądz po lekcji religii wpychał jej łapy pod bluzkę, dostała w pysk z komentarzem, że widać prowokowała. Jeszcze na przełomie obecnego i poprzedniego stulecia władza kleru wydawała się tak wielka, że większość ofiar molestowania i gwałtów milczała. Pierwsze informacje zaczęły napływać z zachodu. W Polsce zaczęto o seksualnych ekscesach księży mówić dopiero od sprawy arcybiskupa Paetza, którego oskarżono o molestowanie kleryków. Sprawa była o tyle trudna, ze klerycy byli dorośli i sami musieliby wystąpić na drogę sądową. W grę wchodziło więc tylko nadużycie zależności służbowej.

Kościół Katolicki na całym świecie przez lata tuszował skandale pedofilskie, gwałty i molestowanie. Zwykle hierarchowie po ujawnieniu skandalu przenosili księdza na inne stanowisko, do innej parafii, czasem nawet za granicę. Największą aferę, trwającą wiele dziesiątków lat przestępczą działalność duchownych ujawnił amerykański „Boston Globe”. Na podstawie tej historii zrealizowano słynny film „Spotlight”. Później odkryto bulwersujące i masowe przestępstwa duchownych w Irlandii, a całkiem niedawno w Chile. Nikt już nie chce słuchać przeprosin, nawet od samego papieża.

Wyobraźcie sobie, że w szkole pracowałby pedofil, a po ujawnieniu jego działań, wszyscy nauczyciele, dyrekcja, kuratorium oświaty, a wreszcie nawet Minister Edukacji oskarżaliby dzieci molestowane przez pedofila, bagatelizowaliby całą rzecz sugerując konfabulację i wrogość ludzi wobec szkolnictwa, zaś pedofila przeniesiono by do innej szkoły. To jest po prostu niemożliwe. A w Kościele Katolickim było możliwe przez dziesiątki, a może i przez setki lat. Nic dziwnego, że dziś po kolejnych ujawnionych aferach, przeprosiny papieża w stosunku do ofiar są traktowane prawie jak szyderstwo.

Każdego podejrzanego duchownego należy natychmiast zawiesić w czynnościach, odseparować od potencjalnych ofiar, a władze kościelne miałyby obowiązek dostarczyć wymiarowi sprawiedliwości wszystkie istniejące dowody. Po zapadnięciu wyroku skazującego duchowny powinien zostać natychmiast wydalony ze wspólnoty kościelnej i stanu duchownego. Bez prawa do jakichkolwiek pieniędzy, renty lub emerytury. Takie zobowiązanie powinni podpisać hierarchowie we wszystkich krajach. I tylko wówczas chęć naprawy Kościoła można byłoby uznać za szczerą. W przeciwnym wypadku Kościół należy traktować jako mafijną organizację przestępczą.

Oceń felieton