Od wielu już lat głosiłem tezę, że współczesna cywilizacja zmierza ku upadkowi. Bliżsi i dalsi znajomi uważali, że – delikatnie mówiąc – jestem pesymistą. Niektórzy znacząco pukali się w czoło. Ale że mam kulturalnych znajomych, więc nie robili tego otwarcie. Byli i tacy, którzy z troską zauważali, że chyba brakuje mi osobistego sensu w życiu, że moja zła sytuacja osobista – materialna i duchowa – wpędza mnie w destrukcyjny pesymizm. Że przesiąknięty jestem lękiem, który zaburza moje postrzegania świata…
Z tego powodu nie obnosiłem się szczególnie ze swoimi poglądami, a w tekstach ograniczałem się do wskazywania zagrożeń, unikając zbyt autorytatywnych twierdzeń. Dziś, gdy znani przedstawiciele nauk społecznych, autorytety w dziedzinie socjologii, politologii i historii zaczynają bić na alarm, mogę tylko ze sporą dozą schadenfreude sapnąć: „a nie mówiłem?!”
Po upadku komunizmu w 1989 roku Francis Fukuyama stworzył esej, w którym twierdzi, że liberalna demokracja wraz z wolnym rynkiem to najlepsza forma organizacji państwa i społeczeństwa (pomimo swych niedoskonałości), a upadek komunizmu ostatecznie przypieczętował wejście ludzkości na następny etap rozwoju, który równoznaczny jest z końcem historii. Od tego momentu bowiem ludzkość będzie tylko doskonaliła demokrację i wolny rynek i nie zdarzy się już nic, co zasługiwałoby na zapisanie się w historii.
Myśliciele nastawieni optymistycznie uważają, że globalnie ludzkość uczy się podobnie jak każdy człowiek z osobna. Rzeczą powszechnie wiadomą jest, że ludzie uczą się na swych własnych błędach. Jeśli ktoś poparzy się pokrzywą, drugi raz nie wejdzie w miejsce gdzie te rośliny rosną. Gdy dziecko sparzy się ogniem, to do końca życia pozostanie mu wiedza, która każe się mu z ogniem obchodzić ostrożnie. Ludzie – jako gatunek – mają historię. To historia ma być odpowiednikiem genetycznie przekazywanych nauk w świecie zwierząt. Jednak wydarzenia, których początek nastąpił na przełomie wieków, każą wątpić w te optymistyczne farmazony.
Reaktywacja
W Austrii, z której – przypomnijmy – wywodził się jeden z najsłynniejszych zbrodniarzy świata, doszła do władzy w 2000 roku partia o charakterze wyraźnie neofaszystowskim. Jej przywódcą był Jörg Haider. To właśnie spowodowało bojkot Austrii w ówczesnej Unii Europejskiej. Wówczas wydawało się, ze austriacka volta polityczna jest tylko nic nie znaczącym wyjątkiem. Szczęśliwie dla samej Austrii kilka lat później Heider rozwalił się po pijanemu autem z prędkością ponad stu czterdziestu kilometrów na godzinę, wracając z klubu gejowskiego. Ach, ci piękni chłopcy prawicy.
Kolejne lata pokazały, że Austria nie była wyjątkiem. We Francji rośnie w siłę nacjonalistyczny i rasistowski ruch Le Pena. W 2002 uzyskał ponad 16% głosów w wyborach prezydenckich, wyprzedzając tym samym kandydata socjalistów. W pozostałych krajach unijnych, także tych nowych, wiek XXI przyniósł zmiany polityczne, których optymiści się nie spodziewali. W Hiszpanii wygrała partia prawicowa i konserwatywna, która przez lata władzy skupiła się głównie na poszerzaniu własnych uprawnień, a musiała odejść w wyniku ogromnych skandali korupcyjnych. W Grecji w 2005 roku neofaszystowski Złoty Świt został współzałożycielem koalicji greckich partii nacjonalistycznych. Na Węgrzech władzę objął populistyczny i prawicowy Viktor Orbán, ktorego działania łamiące wielokrotnie zasady wspólnoty europejskiej nie spowodowały jednak w Unii powszechnego bojkotu. Nawet tradycyjnie demokratyczne kraje skandynawskie odnotowują wzrost zainteresowania ideologiami populistycznymi o faszystowskim rodowodzie.
Wreszcie niczym wisienka na torcie pojawia się Polska, w której od 2015 roku rządzi partia otwarcie łamiąca prawo i konstytucję. Wszystkie te zmiany dzieją się pod hasłem naprawy złego liberalnego świata. W takiej narracji Unia Europejska okazuje się złem, z którym się walczy. Taka retoryka spowodowała brexit, czyli wyjście Wielkiej Brytanii ze wspólnoty. Dziś ta sama retoryka kieruje Polskę w stronę opuszczenia Unii, co nastąpi nie dalej jak za jakichś pięć lat.
Rewolucje
Wszystkie te zmiany maja charakter rewolucyjny, czyli polegają na niszczeniu zastanego porządku i podporządkowania wszystkich aspektów władzy jednej partii i jednemu przywódcy. Stary porządek, skostniałe prawo, niepotrzebne ograniczenia mają rzekomo przeszkadzać nowej władzy w szybkiej zmianie państwa na krainę miodem i mlekiem płynącą. Aby cel osiągnąć, trzeba w taki lub inny sposób odsunąć przedstawicieli dawnych elit, którzy będą sabotować nowe porządki. A zatem trzeba przejąć wszystkie elementy władzy.
Kraj trzeba zniszczyć, a następnie przekształcić. (Mao Zedong)
Każda dotychczasowa rewolucja osiągała wielkie sukcesy w niszczeniu. Burzenie starego porządku, destrukcja prawa, niszczenie zasad społecznych – to specjalność każdej rewolucji. Jednak ostatecznie rewolucjoniści stają się stadem bezrozumnej hołoty podporządkowanej ideom wyrażanym przez osobnika, który stał się przywódcą.
Całe życie członka takiej grupy obraca się wokół naczelnika stada. Jego przemożna rola nadaje mu status bóstwa. (Desmond Morris)
Pamiętajmy, że nie każda rewolucja zaczynała się od zbrojnej rewolty i mordowania przeciwników. Rewolucja Hitlera w Niemczech rozpoczęła się od wygranych wyborów. I to był ostatni raz, gdy obywatele mieli jeszcze coś do powiedzenia. A historia lubi się powtarzać, co wyraźnie widać dziś w Polsce. Podobieństwa są tak znaczne, że można przewidywać przyszłe wydarzenia ze sporym prawdopodobieństwem. W ciągu najbliższego roku powstanie swoisty paraliż prawny związany z tym, że nie wszyscy sędziowie podporządkują się łamaniu konstytucji od razu. Protesty z różnych powodów się nasilą, a policja będzie łamała opór coraz bardziej brutalnymi środkami. Wreszcie nadchodzące wybory zostaną sfałszowane i przyklepane przez nowy Sąd Najwyższy, a to z kolei pozwoli na błyskawiczna zmianę konstytucji w taki sposób, by odebrać wszelkim innym siłom możliwość zdobycia władzy. Raz na zawsze.
Kontrola
Aby utrzymać kontrolę nad społeczeństwem, trzeba je związać i ograniczyć. Z jednej strony absurdalnymi przepisami, z drugiej represjami w stosunku do buntowników. Dlatego pojawiają się takie pomysły jak „exit tax”, czyli podatek od wyjazdu z kraju. Obywatel, który wyjedzie za granicę urządzić sobie lepsze życie, będzie musiał zapłacić podatek. W praktyce oznacza to, że ewentualne pieniądze przesyłane rodzinie w kraju będą mogły być „legalnie” skonfiskowane, a emigrant nie będzie mógł przyjechać na wakacje, bo zajmie się nim nowa służba karno-skarbowa. To tylko jeden z przykładów, które na razie wciąż są na etapie sondowania reakcji społecznych.
W tej czarno-białej rzeczywistości regułą jest, że w miarę upływu czasu ilość marchewki się drastycznie zmniejsza, a kijów przybywa. Gdy marchewki zaczyna brakować nawet dla swoich Parteigenosser, mamy do czynienia z początkiem końca. Oczywiście trudno przewidywać ile lat będzie trwał obecny układ, jak szybko doprowadzą kraj do całkowitej ruiny, a obywateli do rozpaczy, która pchnie ich na barykady. Jest zbyt wiele zmiennych. Jak zachowywać się będzie zachód? Jak zachowa się w tej sytuacji Rosja? Jaka będzie ogólnoświatowa sytuacja gospodarcza? Jedno jest pewne. Ten pociąg już ruszył. W lokomotywie nie ma odpowiedzialnego maszynisty, pasażerowie dzielą się na zadowolonych i obojętnych. Wagony trzeszczą na zakrętach, aż w końcu pociąg się wykolei.
Gdy Polacy ockną się z zaczadzenia, będzie już za późno. Świat będzie podzielony i poszatkowany granicami jak kiedyś. Będzie wszechobecne morze ciemnoty oraz broniące się enklawy demokracji i oświecenia. Być może będą bardzo blisko, ale dla nas i tak za daleko.
2 komentarze “Schadenfreude”
„…ostatecznie rewolucjoniści stają się stadem bezrozumnej hołoty…”
wyczuć można pewną wyższość,
i może, między innymi, dlatego stają się rewolucjonistami…
Oglądając niedawno dokument o Hitlerze też odniosłem nieodparte wrażenie podobieństw.
Optymizmu życzę.
Wyższość? To zwyczajna prawidłowość, cecha rewolucji jako takiej. Nie ma innej opcji. Tak samo jak to, że każda rewolucja w końcu „zjada swoje dzieci”.
A co do życzeń optymizmu, to w zasadzie o tym pisałem na samym początku. 😉