Przyjechał Duńczyk do Polski. Myślał naiwny, że przyjeżdża do cywilizowanego kraju w Unii Europejskiej. Nikt go nie uprzedził, że na polskich drogach rządzą samozwańczy szeryfowie. Pilnują porządku zgodnie z własnymi zasadami. Jak jest jakieś zwężenie spowodowane robotami drogowymi, to kilku szeryfów zawsze pilnuje, żeby przynajmniej pięć kilometrów wcześniej wszyscy jechali pięć kilometrów na godzinę jednym pasem. Jazda na suwak? A cóż to za nowomodne pomysły? Polski szeryf do tego nie dopuści.
Chcesz w miejskim korku zmienić pas? Mowy nie ma. W najlepszym wypadku cię otrąbią, zajadą drogę. W gorszym wyzwą lub nawet oddadzą strzał z broni hukowej. By the way dobrze, że nie ma u nas powszechnego dostępu do broni palnej. W najgorszym scenariuszu jakiś szeryf wysiądzie i złoi ci skórę.
To właśnie przytrafiło się naszemu podróżującemu Duńczykowi w Poznaniu. Efekt? Złamany nos, wybita szczęka, naderwane ucho, krwiaki i siniaki, a do tego przerażone histerycznie dzieci na tylnym siedzeniu. No i po co ci było do Polski przyjeżdżać?
Polskich kierowców za to należy uprzedzić, że jeśli się znajdą w Kopenhadze, to tam kierowcy sobie wzajemnie umożliwiają zmianę pasa, nawet w korku. Potrafią nawet wypuścić kogoś z bocznej ulicy i – co bardzo dziwne – nie robią zawodów, kto bardziej pogoni pieszego na pasach. Na dodatek praktycznie się nie zdarza, by kierowca wypasionej fury miał prawo do jednoczesnego zajęcia trzech miejsc parkingowych. Nawet, gdy masz auto warte więcej niż cała wieś w Polsce, to i tak musisz parkować tam, gdzie wolno i musisz zająć tylko jedno miejsce. Niesłychane. Ba! A już szczytem idiotyzmu jest, że na miejscach dla niepełnosprawnych, nie wolno parkować bogatym posiadaczom wypasionych fur, jeśli są zdrowi. Taki brak szacunku! A na dodatek musisz uważać na rowerzystów, jakby to oni mieli grubsze blachy.
Na autostradzie odstęp między samochodami musi być bezpieczny i uzależniony jest od prędkości. Za tzw. siedzenie komuś na zderzaku – to już istne kuriozum – można dostać mandat. A przecież wiadomo – nam polskim kierowcom – że jest to najlepszy sposób na pogonienie lewusa na drodze.
Na czym polega ten paskudny fenomen wybuchu chamstwa na polskich drogach? Otóż od 1989 roku liczba samochodów na polskich drogach wzrosła o 200%. Było ich około 4 i pół miliona. Ta sytuacja spowodowała ogromne zwiększenie natężenia ruchu, bo przecież miasta nie są z gumy i choć powstają nowe drogi, estakady i obwodnice, to centra miast pozostają takie same jak przed stu laty. Zaś Polacy mają klanowy system wartości. Nawiasem mówiąc, taki sam jak na Bliskim Wschodzie, którym tak otwarcie pogardzają. Zatem są gotowi do pomocy innym, do ustępstw, do rezygnacji z krótkotrwałych celów tylko w obrębie klanu, czyli rodziny, grona najbliższych kolegów, przyjaciół, z którymi trzeba żyć dobrze, bo pomagają nam, tak samo, jak my im w realizacji celów dalszych. Wszyscy obcy są konkurentami odbierającymi nam nasze szanse – na lepszą pracę, lepszy dochód, lepszy zakup, a także szybszy dojazd do celu. A więc są wrogami w tej krótkiej perspektywie chwili.
Duńczycy z kolei charakteryzują się bardziej perspektywicznym myśleniem dospołecznym. Wypuszczą kierowcę z bocznej uliczki, bo myślą o tym, że oni też kiedyś wyjeżdżać będą w tłoku z podporządkowanej. Nie zajmą trzech miejsc parkingowych, bo rozumieją, iż inni też chcą zaparkować. Nie zastawią komuś auta, bo nie chcą, by im ktoś to zrobił. Obcy człowiek jest dla nich częścią społeczeństwa. Ich społeczeństwa. Nie traktują go jak wroga, bo doskonale wiedzą, że agresja niczego nie ułatwia.
Ta różnica w zachowaniach społecznych powoduje różnice nie tylko na polskich i duńskich drogach. Ale to już zupełnie inna historia, może opowiem ją innym razem.
Komentarz do “Zderzenie kultur”
„Ta różnica w zachowaniach społecznych powoduje różnice nie tylko na .. …drogach.” A także np. w parlamentach, miejscach pracy, sypialniach no i wszędzie indziej, gdzie człowiek się panoszy.