Klasyczny dobry horror opiera się na motywie demona, z którym walczą bohaterowie. Taki demon może być mniej lub bardziej rzeczywisty, może być nawet wielopostaciowy. Doskonałym przykładem klasycznego horroru jest historia Draculi. Budzący grozę wampir, wysłannik szatana, Dracula to nie tylko reprezentant piekieł, ale i przedstawiciel świata seksualnych dewiacji. Inny przykład ze świata klasycznego horroru to Frankenstein. Sztuczny twór, efekt zabawy człowieka w Boga. Człowiek może powołać do życia jedynie potwora, który na dodatek również przejawia coś w rodzaju zdegenerowanych pożądań, karykaturę uczuć dostępnych jedynie boskim stworzeniom. Klasyk gatunku Stephen King stworzył demona w postaci wampirycznego samochodu o imieniu Christine, w którym czają się diabelskie moce i szatańska zazdrość o dziewczynę głównego bohatera.
Lubimy się bać w sposób bezpieczny i kontrolowany. Czytanie lub oglądanie horrorów to taki bezpieczny sposób na uwolnienie swych skrywanych lęków, a być może i podświadomych fascynacji pewnymi zakazanymi tematami.
Gorzej jest, jeśli ludzie budzą rozmaite demony w prawdziwym życiu i próbują je obwiniać o wszelkie zło. Szczególnie często dochodziło do tego w połączeniu z religią, co samo w sobie jest już bardzo niebezpiecznym koktajlem. W Europie spalono na stosach setki tysięcy, jeśli nie miliony, kobiet oskarżanych o czary, konszachty z diabłem, wywoływanie rozmaitych chorób lub sprowadzanie zarazy. Dla Kościoła bardzo często takim demonem, którego można obwinić o całe zło świata byli Żydzi lub innowiercy.
Dziś demonem Kościoła Katolickiego jest gender. Gender to dla kleru straszna i groźna ideologia, która jest powodem upadku obyczajów, zagrożeniem dla polskiej rodziny, wrogiem religii. To przez gender wyuzdane dzieci molestują seksualnie niewinnych księży, aby odebrać im wiarę i determinację w prowadzeniu swych owieczek do Boga. Gender to według polskich biskupów jakaś przewrotna ideologia, która dąży do przemiany kobiet w mężczyzn i odwrotnie, do zniszczenia tradycyjnej religijnej rodziny polskiej. Gender kojarzyć się ma z gołymi cyckami feministek i penisami homoseksualistów na paradach równości oraz przy okazji z eutanazją i aborcją, bo to przecież jeden z przejawów cywilizacji śmierci.
Gdyby spersonifikować gender z koszmarów nocnych polskich biskupów byłby on wręcz idealnym tematem do kultowego wręcz horroru. Potwór niemający płci lub raczej mający wszystkie naraz i z osobna, polimorficzny demon, który niszczy tradycję, religię i naród.
Jednak nie potrzebujemy wymyślonych fantastycznych demonów do straszenia społeczeństwa. W Polsce grasuje demon prawdziwy i realny, z którym jednak Kościół niespecjalnie chce się zmierzyć.
W pierwszy dzień świąteczny młody człowiek, mający ponad półtora promila alkoholu we krwi, taranuje swoim BMW przystanek autobusowy i szczęśliwie nikogo nie zabija, bowiem przystanek był pusty. Dzień później niemłody ksiądz potrąca kobietę. We krwi ma prawie dwa promile alkoholu. Zostaje zwolniony z nakazem stawienia się na drugi dzień. Przychodzi na przesłuchanie pijany. W noc kończącą święta pijany kierowca Audi taranuje 12 zaparkowanych samochodów, szczęśliwie nie ma ofiar w ludziach, ponieważ to noc. W sylwestrową noc kobieta w dziewięciomiesięcznej ciąży wpada pod samochód i ginie. Tym razem kierowca był trzeźwy ale kompletnie pijana była przyszła matka. W Warszawie podczas sylwestrowego wieczoru pijany kierowca potrącił pieszego na pasach i został złapany dopiero po długim pościgu i obławie. W noworoczne przedpołudnie pijany młody człowiek wjechał samochodem BMW w grupę spacerowiczów, niewykluczone, że w pijackiej złości zrobił to celowo. Zabił sześć osób. To tylko najgłośniejsze przypadki z ostatnich kilku dni.
Polski demon to alkoholizm. Liczba pijanych kierowców łapanych corocznie jest przerażająca. Jeszcze bardziej przeraża liczba pijanych kierowców, których łapie się po raz kolejny i kolejny. Sprawca ostatniego wypadku, który zabił sześcioro ludzi ma zaledwie dwadzieścia sześć lat, a już w wieku lat dziewiętnastu stracił prawo jazdy za jazdę po pijanemu.
Prawie całe swe zawodowe życie spędziłem na polskiej wsi, która w opinii powszechnej jest najbardziej tradycyjna, bogobojna i konserwatywna. To w mieszkańcach wsi Kościół upatruje ostatniej reduty w walce z demonicznym genderem, a tym czasem ta wieś pożerana jest od lat przez prawdziwego demona – alkoholizm. Przez dziesiątki lat widziałem jeżdżących po pijanemu przedstawicieli władz, policjantów, lekarzy, księży i nauczycieli. Jednak alkoholizm to nie tylko pijani kierowcy. Alkoholizm to patologiczna bieda i chroniczne niedożywienie dzieci. To patologiczna i wszechobecna przemoc w rodzinie. To pijackie molestowanie przez tatusiów, wujków, kuzynów lub znajomych. To nigdy nie zgłoszone gwałty, popełniane przez pijanych członków rodziny lub znajomych.
Kościół jednak nie uczestniczy w żadnej wojnie z alkoholizmem, nie każe się narodowi obudzić i być trzeźwym. Każe się za to obudzić i walczyć z genderem, bo gender chce złamać tradycję, która nakazuje zlać babę po sobotnim powrocie z gospody i skatować dzieci po pijanemu.
Kwiat polskiej prawicy w osobie pani poseł Pawłowicz, posła Pięty i innych również poświęca się walce z demonami zagrażającymi tradycji. Piętnują homoseksualistów, gender, aborcję i eutanazję. A tym czasem poseł Hofman i poseł Kaczmarek (also known as Agent Tomek) udowadniają, że ze swojskim demonem pijaństwa są za pan brat. Z tym demonem nikt naprawdę w Polsce nie walczy.
3 komentarze “Demony polskie”
Już od rana zbiegły się wszystkie polityczne hieny, żeby zaistnieć w mediach. Teraz wszyscy są mądrzy i wiedzą, co należy robić.
Tak. Narracja PiS była oczywista, wypadek w Kamieniu to również wina Tuska. Panowie z PiS i SLD nie zawahali się przed rozmaitymi księżycowymi propozycjami zmian w prawie, licząc, że na fali oburzenia zapiszą się jakoś w pamięci wyborców. Ohydne, ale logiczne.
Kaczyńskiego się nie udało obwinnić, to przynajmniej można kościół 🙂