Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Odpowiednie dać rzeczy słowo

Mój wychowawca z liceum nie miał łatwego zadania. Pod opiekę przekazano mu stadko rozwydrzonych intelektualnie smarkaczy, którym zdawało się, ze pozjadali wszelkie rozumy, a jakoś chciał do nas dotrzeć. Udało mu się to głównie dlatego, że był matematykiem. Pokazał nam uniwersalne piękno logiki matematycznej, która była jak niewzruszony monolit z „Odysei kosmicznej” Kubricka na tle lotnych piasków komunistycznej nowomowy epoki gierkowskiej.
Dlatego nawet jako polonista, a dziś również felietonista, uważam za swe motto słowa, które spóźniony wieszcz romantyzmu, Cyprian Kamil Norwid napisał w „Ogólnikach”:
Ponad wszystkie wasze uroki —
Ty! poezjo, i ty, wymowo —
Jeden wiecznie będzie wysoki:
* * * * * * * * * * * * * * * *
Odpowiednie dać rzeczy słowo!

Niedawno w pewnej telewizji blondyn wieczorową porą, czyli popularny Plastuś Napieralski został przyciśnięty do muru kłopotliwym pytaniem. Dziennikarz zapytał go, czy ważniejszy jest dla niego patriotyzm, czy może wartości ogólnoludzkie, czy zatem na pierwszym miejscu postawiłby słowo „Polak”, czy może bardziej uniwersalnie i lewicowo „człowiek”. Ze złośliwą radością obserwowałem, jak polityk wije się i kombinuje, jak by tu nie odpowiedzieć na to pytanie. Zaczął od tego, że oczywiście każdy Polak jest ważny niezależnie od narodowości. Jeśli ktoś sądzi, że nie można palnąć już nic głupszego, to się myli. Napieralski udowodnił, że można.
Wspomniany przeze mnie profesor z liceum mówił nam: najpierw jesteś człowiekiem, potem dopiero Polakiem, członkiem takiej czy innej wspólnoty religijnej, politycznej lub lokalnej. A mówił to zarówno w kontekście historii, jak i ówczesnej współczesności, aby nigdy żadne partykularyzmy nie przesłoniły nam naszego człowieczeństwa i poczucia wspólnoty z ludźmi, aby poczucie wspólnoty inne nigdy nie spowodowało, że zapomnimy o swym człowieczeństwie. Historia nieraz pokazała, że kto zapomina o swym człowieczeństwie i poczuciu ludzkiej wspólnoty, staje się potworem. Chrześcijanie w imię swojej wspólnoty mordowali pogan, muzułmanie w imię swojej mordują niewiernych, hitlerowcy w imię germańskiego patriotyzmu wymordowali miliony Żydów i Słowian, komuniści w imię swojej wspólnoty mordowali każdego, kto się napatoczył. A wszyscy zapominali, że przede wszystkim powinni być ludźmi.
Panu Napieralskiemu ta oczywista prawda w telewizji przez gardło nie przeszła. Ogromnie męczył się przez kilkanaście minut rozmowy, aby tylko nic nie powiedzieć. Przypomina to słynną powieść fantastyczną Asimowa pt. „Fundacja”. Jest tam scena, w której komputer analizuje wypowiedź ważnego polityka i po odrzuceniu wszystkich ozdobników, określeń, zdań teoretycznych, czyli tak zwanej waty słownej – zostaje… nic. Isaac Asimow był geniuszem. Przewidział istnienie Napieralskiego.
Rzecz jasna łatwo wytłumaczyć nijakie zachowanie Napieralskiego. Mając ogromną chęć na zaistnienie w salonach władzy nie może narazić się na zarzut braku patriotyzmu ze strony ewentualnego koalicjanta, czyli PiSu. Oczywiste jest też atakowanie rządu, bo opozycja zawsze atakuje rząd i gdyby przyszło być koalicjantem PO, to będzie jakieś wytłumaczenie.
Niestety nie jest to jedyny przykład takiej paplaniny. Obserwowałem sejmową komisję, na której posłowie PiS i SLD kazali się tłumaczyć urzędnikom MSZ ze zdjęcia tablicy w Smoleńsku. Wiceminister Litwin zabierał głos kilkakrotnie i używał ogromnej liczby słów w bardzo wielu skomplikowanych zdaniach, aby nie powiedzieć kompletnie nic. Oczywiście nie znaczy to, że wyjazd pani Merty i pani Kurtyki do Smoleńska z wiertarką i „własnym prądem” był, jak się upiera poseł Macierewicz, polską racją stanu. Należało to jednak wyraźnie wyartykułować, że dwie głupie baby pojechały zrobić prowokację wymierzoną przeciwko polskiemu rządowi. Samo nazwanie stowarzyszenia „Katyń 2010” jest bezczelne i nie powinno być przyjęte przez sąd. Katyń to wymordowanie około 20 tysięcy ludzi w roku 1940, a katastrofa samolotu do tej zbrodni nie może być porównywana. Może czas wreszcie by rząd tupnął nogą i zatrzymał chamstwo zwolenników PiS. Wszelkie porównania do Katynia urągają pamięci tych tysięcy pomordowanych.
Z drugiej strony sceny politycznej mamy do czynienia z aż nadto wyrazistym językiem. Począwszy od zdrady, bo przecież zostali zdradzeni o świcie, aż po nawoływanie o pepeszę w celu zrobienia porządku z gestapowskimi strażnikami miejskimi. No ale to przecież wszystko żarty…
Nijakość słowna lub – odwrotnie – nieuzasadniona ekspresja to grzechy nie tylko polityków. Dziennikarze bywają gorsi. Monika Olejnik zapytała prezydenta Wałęsę dlaczego jest tak małostkowy i nie chce postawienia pomnika Lechowi Kaczyńskiemu. Wątpię, czy pani redaktor, której widowiskowe szlochanie na wizji z prezydentową Kwaśniewską po katastrofie w Smoleńsku pamiętam, zdaje sobie sprawę, że oprócz odruchów serca należy mieć jeszcze jakieś „odruchy” mózgu*. Wedle wszelkich znaków na niebie i na ziemi małostkowych jest ponad 70% Polaków, jeśli zdecydujemy się stosować terminologię pani Olejnik. Dziennikarz powinien widzom raczej pokazywać świat, a nie go kreować, bo ta zabawa w boga może się dla niego kiepsko skończyć.
Używanie słów nieadekwatnych do rzeczywistości, jak na wystawie w Parlamencie Europejskim, gdzie eurodeputowani PiS usiłowali wmawiać odbiorcom, że „Lech Kaczyński był najwybitniejszym politykiem polskim po II Wojnie Światowej” lub że „Rosjanie celowo niszczyli wrak samolotu”, sprawia wrażenie, iż ich autorzy żyją w jakiejś równoległej alternatywnej rzeczywistości, w której wszystko jest odwrotnie niż naprawdę. Lech Kaczyński nie był wybitnym politykiem, nie zasługuje na pomnik i ciągłe wzmacnianie ekspresji językowej pod adresem rządu tego nie zmieni.

* Ktoś użył dziś takiego lub podobnego sformułowania w TVN24 odnośnie „tablicowej” akcji pani Merty i Kurtyki.

Oceń felieton

3 komentarze “Odpowiednie dać rzeczy słowo”

Możliwość komentowania została wyłączona.