Szczęśliwie ominęło mnie obserwowanie na żywo przygotowań do obchodów rocznicy wypadku lotniczego w Smoleńsku i oglądanie większości awantur z tą rocznicą związanych. Wróciłem do domu dość późno i całość wydarzeń łyknąłem w pigułce (znaczy w formie internetowej), unikając denerwującego oglądania telewizji.
Dowiedziałem się, że dzień wczorajszy upłynął w kraju na dyskusjach o zdjętej przez Rosjan tablicy w Smoleńsku. Jednak trudno się było dowiedzieć, kto tę tablicę umieścił. Wiadomo, ze było to wiele miesięcy temu, jacyś ludzie przyjechali, mieli wiertarkę, tablicę i agregat prądotwórczy. Z nikim nie uzgadniali założenia tej tablicy. Aż dziwne, ze nikomu jeszcze nie przyszło pojechać do Moskwy i na murach Kremla zawiesić tablicy z napisem „Byliśmy tu w 1610. Polacy”. Przecież Rosjanie nie mieliby prawa się burzyć, bo to prawda.
W drugiej części „Dziadów” Adama Mickiewicza jest scena, gdy mieszkańcy wsi pod wodzą guślarza wywołują błąkające się duchy i ofiarując im rozmaite dary, starają się im pomóc znaleźć miejsce w zaświatach. Jeden z duchów wygłasza sentencję: Kto nie dotknął ziemi ni razu ten nigdy nie może być w niebie. Oznacza to, że aby dostać się do nieba, należy na ziemi skosztować prawdziwego życia tu na Ziemi – martwić się, cierpieć, czuć coś. Mam wrażenie, ze ci wszyscy hałlakujący pod kancelarią premiera i Belwederem nie mieli żadnych ludzkich doświadczeń.
Jako młody człowiek z całych sił nienawidziłem Ruskich. To byli najeźdźcy, którzy odebrali nam wolność, którzy narzucili nam obcy system polityczny, którzy wreszcie wykorzystywali nasz kraj. Była to nienawiść szczera i prawdziwa. W szkole musiałem uczyć się rosyjskiego i był to znienawidzony język najeźdźców. Przez ponad 10 lat robiłem wszystko by nauczyć się jak najmniej, czego potem nieraz żałowałem. Któregoś razu – będąc w wojsku – pełniłem służbę dowódcy warty lub pomocnika oficera dyżurnego jednostki. Przyjechał rosyjski łazik z jakimś oficerem, a mnie ktoś polecił bym zaprowadził kierowcę do stołówki, żeby kucharze przygotowali mu jakiś posiłek. Rosyjski żołnierz był nieco młodszym ode mnie chudym chłopakiem o typowo słowiańskich rysach. Trochę piegowaty z zadartym nosem i włosami koloru siana. Ubrany był w cienką bluzę wojskową nakładaną przez głowę, płaszcz żołnierski też był grubości prześcieradła na naszych żołnierskich pryczach, bez żadnego ocieplenia, ani podszewki. Przy dziesięciu stopniach mrozu chłopak był przemarznięty i żal mi się go zrobiło. Dostał ciepły posiłek, a potem zabrałem go z mało szczelnego łazika z brezentowym dachem na korytarz budynku, wystawiłem krzesło z oficerki i postawiłem koło kaloryfera. Chłopak usiadł rozgrzał się nieco czekając na swego oficera, a na pożegnanie powiedział: Спасибо, брат. Wtedy w mojej młodej i głupiej jeszcze głowie po raz pierwszy zakiełkowała myśl, że być może ten chłopak w obcym kraju po raz pierwszy został potraktowany po ludzku. W kraju, w którym wszyscy nienawidzili go tak jak ja. Nie jestem pewien, ale chyba właśnie wtedy zacząłem rozumieć, że świat nie jest czarno-biały.
Dziś wiem, że trudne polsko-rosyjskie relacje wymagają delikatności z obu stron. My mamy swoje fobie, których nauczyła nas historia, ale wbrew pozorom Rosjanie też je mają, a czasem nawet kompleksy.
Być może zabrakło wyczucia, bo tablicę można było zdjąć zaraz lub udawać, że jej nie ma i spotkanie prezydentów zrobić przy złamanej brzozie, a tablicę zdjąć zaraz po rocznicy, gdy już nikogo by ona nie obchodziła. Jednak błąd większy jest po polskiej stronie. Kto byłby zadowolony, gdyby gość przyszedłszy do jego domu zaczął mu przestawiać meble. Źle się dzieje, że dziennikarze i politycy, zajmowali się dwa dni takim sztucznie wywołanym konfliktem.
Oczywiście stało się to kolejnym powodem do agresywnej retoryki Jarosława Kaczyńskiego, który dziś dwukrotnie wygłaszał przemówienia, w których mniej lub bardziej świadomie kreował się na walczącego o zniewoloną ojczyznę wybawiciela. Prezes wciąż uważa, że naród się obudzi i go poprze. Wygląda na to, że jednak takiego narodu nie ma. Rewolucjonistów maszerujących w rzekomym marszu pamięci było najwyżej kilkuset, a tłum na Krakowskim Przedmieściu liczył najwyżej kilka tysięcy. Miało ich być dziesiątki a może nawet setki tysięcy. Mały ten naród pana prezesa.
Kaczyński oczywiście po raz kolejny obiecywał rewolucję i wyzwolenie Polski od władzy uzurpatorów. Prawie wprost, choć używając poetyckich cytatów uznał, że na jego brata dokonano zamachu. Świat nie jest czarno-biały panie prezesie. A żadna rewolucja niczego jeszcze nie zbudowała.
25 komentarzy “Czarne i białe”
Ja uważam że ruscy dali plamę. Przeciez było wiadomo że z takiej podmiany, robionej na ostatnią chwile będzie dym. Niby chcą żeby o Katyniu było jak najciszej, a znowu zrobili coś żeby było głośniej.
Inna sprawa że to podobno wybryk kogoś nadgorliwego z lokalnej administracji, ale po co takie awantury prowokować?
Kots u ruskich na pewno za to dostał burę od naczalstwa – oni i tak mają dośc skomplikowaną pracę.
Przeczytałem ciekawe porównanie. A co by było, gdyby Erika Steinbach przyjechała do Polski z wiertarką i agregatem, aby przymocować tablice w jednym z miejsc, w których po wojnie mordowano Niemców, np. w Jaworznie.Nie lubimy o tym mówić, ale po wojnie ginęli Niemcy w obozach dla nich zakładanych i co gorsza nie byli to żołnierze, gestapowcy, esesmani, ale cywile. To jak? Ludobójstwo, cz nie? Może panie Steinbach bez porozumienia z nikim umieścić tablice o dowolnej treści?
Pani Merta w jakimś wywiadzie przyznała, że przyjechali „z własnym prądem” i po prostu to zrobili.
Zapewne przez delikatność nikt nim nie zabronił, Rosjanie wbrew polskiej obiegowej opinii to nie bolszewicy bez uczuć (nawiasem mówiąc Feliks Dzierżyński był naszym rodakiem).
Porównanie oczywiście ciekawe tylko jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. Czy gdyby Erika taką tablicę zawiesiła, to wisiałaby ona tyle czasu w spokoju, czy w oficjalnym programie wizyty kanclera federalnego znalazłoby sie złożenie pod nią kwiatów, i czy zdjęto by ją na noc przed wizytą? To są pytania na które przy takich porównaniach trzeba odpowiedzieć.
Nie wspominając o tym, że Niemcy jednak byli najeźdźcami, a Polska nie napadła na ZSRR w 1939r., konwencje międzynarodowe w tamtym czasie zapewniały lepszą ochronę jeńcom niż cywilom, no i ci niemieccy cywile nie ginęli w ramach jakiegoś mechanizmu eksterminacji, ale raczej w sposób dośc przypadkowy, ale powiedzmy że te detale na potrzeby porównania sobie odpuścimy.
A ja z kolei odnioslem wrazenie, nie na wiesc o podmienionej tablicy a raczej obserwujac reakcje na ten fakt, ze to ewidentna prowokacja. Ale nie ze strony Ruskich bynajmniej!
Oto co rzekł w „Faktach po faktach” w TVN 24 wiceminister spraw zagranicznych Henryk Litwin:
– Kilka dni po 13 listopada (zapamiętaj belfrze tę datę, -toż to prawie pół roku se tam była), kiedy tablica została umieszczona w Smoleńsku przez rodziny ofiar ze Stowarzyszenia Katyń 2010, zgłosił się do mnie ten sam ambasador i przekazał niezadowolenie strony rosyjskiej, że tablica została zamieszczona niezgodnie z normami obustronnymi i bez powiadomienia strony rosyjskiej. Wtedy zgłaszano zastrzeżenia, że nie można zamieszczać takich upamiętnień bez odpowiednich decyzji, bez uzgodnień zgodnych z prawem – wyjaśniał Litwin.
Wiceminister zdradził także, że Rosjanie chcieli usunięcia tablicy zaraz po tym, jak pojawiła się w Smoleńsku, ale polskie MSZ skutecznie ten pomysł wtedy wyperswadowało po przedstawieniu argumentów, jakie to jest ważne dla rodzin, że to miejsce w Smoleńsku jest prawie jak cmentarz.
Litwin wyjaśniał, że później strona rosyjska i polska ustaliły, że póki nie będzie generalnych postanowień ws. pomnika upamiętniającego ofiary katastrofy w Smoleńsku, to wszystko będzie zostawione tak jak jest.
Cóż trudne polsko-rosyjskie relacje wymagają delikatności z obu stron, jak napisał belfer. Jednak delikatności po ruskich trudno oczekiwać. A i indolencja naszego rządu, który jak zwykle we wszystkim zawala sprawę zrobiła swoje.
PS
Odnośnie frekwencji na Krakowskim Przedmieściu panie belfer toś się grubo pomylił. Podałeś dane z Onetu, który łże jak bura suka.
Nawet Nasz Dziennik pomylił się, pisząc kilkunastu tysiącach.
Była akcja rozdawania ulotek. Ulotki były rozdawane po jednej. 10 tyś ulotek rozeszło się błyskawicznie i była to kropla w oceanie. Dostała je może co dziesiąta lub co dwudziesta osoba.Z szacunkowych obliczeń wynika, że na Krakowskim Przedmieściu było grubo ponad 100 tyś ludzi.
*
Ale po co się licytować, przecież taki Tusk, czy Red Bul Komorowski nie pociągli by za sobą nawet 50-ciu ludzi. I o czym mu tu mówimy.
A ile panie belfer, przypomnij mnie, ludzi strajkowało w Stoczni Gdańskiej i doprowadziło do zmiany systemu?
Z politycznego punktu widzenia Rosji jest na rękę, żeby Polska była krajem niestabilnym i wewnętrznie skłóconym, a przez to słabym. Jest zdumiewające, z jaką determinacją, uporem i poświęceniem piss realizuje ten ruski koncert życzeń. Pojawia się pytanie o motywację, czyli – dlaczego to robią? Jarosław „Obiat” K. jest kutym na cztery nogi lisem politycznym, więc jest niemożliwe, żeby nie był tego świadomy. No chyba, że stracił już resztki kontaktu z rzeczywistością.
@father boss: nie masz racji; ja byłem na Krakowskim Przedmieściu i liczyłem. Było tam lekko licząc jakieś 600 tysięcy ludzi (szwagier doliczył się miliona, ale coś mu nie wierzę, bo w rachunki zawsze był słaby). Czyli – właściwie masz rację, bo 600 tys. to jest grubo ponad 100 tysięcy.
A ja wam powiadam że na Krakowskim przedmieściu było półtora miliona ludzi. Jak to policzyłem? Ano przeliczyłem wszystkie nogi i podzieliłem przez 2. Kolega liczył tupanie nóg i wyszło mu coś około 2 miliony.
A tak serio – szacunki policyjne mówią o 6-7 tysiącach osób. Określanie liczby ludzi po rozdanych ulotkach jest delikatnie rzecz ujmując – niepoważne. Tak to tylko fader bos potrafi.
„Ale po co się licytować, przecież taki Tusk, czy Red Bul Komorowski nie pociągli by za sobą nawet 50-ciu ludzi.” – drogi fader bosie – ilu za sobą pociągną, a może raczej ilu odepchnie Jarosław, okaże się przy wyborach. W show pod tytułem „katastrofa smoleńska” nigdy nie chodziło o upamiętnienie ofiar, o żałobę czy o cokolwiek innego niż POLITYKA i WALKA o WŁADZĘ. To pokazuje jakim człowiekiem jest Jarosław Kaczyński.
Komentarze polityczne są rozmaite. Jedni mówią to, co Troll, inni dodają jeszcze, że toczy się gra między Putinem, a Miedwiediewem i to temu ostatniemu to śmierdzące jajo podrzucono. O rozmaitych prowokacjach, jak pisze Zerro też można przeczytać. Podobnie jak wujek_manfred, że to rosyjska plama, też wielu sądzi. Niezaprzeczalny fakt jest tylko jeden, bez porozumienia z Rosją nie należało umieszczać żadnej tablicy i symptomatyczne jest, że zrobiła to ta część rodzin związana z PiSem.
A co do obecności na Krakowskim, to biedny father boss nie byłeś widać nigdy w Warszawie. Z podglądu kamer telewizji Smoleńsk24 widac było, ze jest tam najwyżej 5 do 7 tysięcy (w czasie gdy był tam prezes). ALe nie martw się, tylko posłuchaj nagrania prezesa jeszcze raz. Powiedział, ze siły bezpieczeństwa nie pozwoliły ludziom przyjechać. I że naród się obudzi.
A co do wydarzeń w stoczni – wtedy trzeba było mieć jaja, żeby strajkować, teraz wystarczy być ujadającym kundlem.
Nie wiem o co cały ten hałas. Nie dziwi mnie reakcja Rosjan i podmienienie tablicy. Zresztą zrobili podobnie jak Stowarzyszenie Rodzin Katyń 2010, z małą uwagą, że ludzie ze stowarzyszenie przywożąc tablicę nie zapytali nikogo o pozwolenie i przymocowali do głazu, nota bene przytaszczonego tam przez pobliskich mieszkańców. Rosjanie są u siebie i jeśli im się coś nie podobało to mieli prawo zmienić. Ciekawe co by było, gdyby jakieś izraelskie stowarzyszenie przyjechało do Polski ze swoimi tabliczkami…
Belferze, dzięki że okazałeś serce temu młodemu rosyjskiemu żołnierzowi, który na pewno nie z własnej woli znalazł się nie tylko w Polsce, ale w ogóle w armii radzieckiej.
Co do tablic, to był to bezczel na całego, ci ze Stowarzyszenia przyjechali tam z własnym agregatem i wiertarką, by pokazać Rosjanom polskie sobiepaństwo. Dla mnie wniosek jest jasny, jeśli chcesz coś postawić u sąsiada, zapytaj go najpierw o zdanie.
Polacy pokroju wyznawców prezesa lubią się panoszyć, krytykować, oskarżać, urządzać świat po swojemu. Są głęboko przekonani, że JA = NARÓD i nie ma z nimi racjonalnej dyskusji.
A nawiasem mówiąc, czy ktoś próbował policzyć ile finansowo kosztowali Rosję i Polskę Kaczyńscy? Co za niezwykła rodzina… (to nie komplement).
Gdy zdarzyła się katastrofa w Smoleńsku, to tak jakoś dziwnym trafem wciąż mi „chodziła po głowie” piosenka zespołu Rare Bird zatytułowana Sympathy, dziś również mi się przypomniała, ale w innym kontekście.
And sympathy is what we need my friend,
`cause there’s not enough love to go `round,
Sympathy po angielsku znaczy współczucie, to taka uwaga dla father bossa.
Jarosław Kaczyński i rodziny ofiar zostały obdarzone ogromnym współczuciem. Jednak niektórzy z nich, w tym sam prezes, pozbawieni są umiejętności zrozumienia uczuć innych ludzi. Dla nich wszystko jest polityczną grą. Na portalu Dobre Państwo słusznie ktoś skomentował, że Kaczyński celebruje żałobę po utraconej prezydenturze, nie po bracie. I – Astrid – ilekolwiek Kaczyńscy nas nie kosztowali, to na pewno kosztowali za drogo.
@belfer i inni.
Wy dalej nie możecie pojąć, że współczucie i pamięć jest tu drugorzędną sprawą. Tu chodzi o prawdę.
PS
Sprawa tablicy to pikuś, w porównaniu tym jak Rosjanie potraktowali śledztwo i wrak, przy całkowitej indolencji polskiego rządu.
*
A tak to robią Amerykanie:
http://en.academic.ru/pictures/enwiki/84/TWA800reconstruction.jpg
Na koniec Belfer rzekł: „A żadna rewolucja niczego jeszcze nie zbudowała.”
Ano zobaczymy.
Rewolucja dopiero się zaczyna. Na razie „delikatnie”
http://www.youtube.com/watch?v=j_MYtSvNlyQ&feature=player_embedded#at=111
Faderze bosie – skoro nie znacie prawdy, to jakim cudem możecie wiedzieć ze oficjalna wersja nie jest prawdą? Chcecie prawdy? To macie ją w postaci oświadczeń rządu. Ale jakoś ta prawda wam nie odpowiada bo nie pasuje do tego co mówi Jarosław, chcecie jakiejś innej prawdy, takiej szytej na zamówienie, niezależnej od faktów – tyle że to już obiektywnie rzecz biorąc nie jest prawda. Wy tak naprawdę nie chcecie prawdy tylko wygodnej dla was wersji, która w żadnym wypadku nie jest prawdą.
Panie jakuszyn.
Proszę o te fakty, poparte dowodami.
Jeśli rząd powie, że psy szczekają dupami, to szanowny kolega też przyjmie to za prawdę?
@father boss
Jeżeli Prezes tak powie, przyjmiesz to za prawdę bez zastrzeżeń. Jego słowa prawdziwsze od dowodów… :p
Co mam ci dać, dowody na to że nie ma dowodów na to że to był zamach? Chyba żartujesz. Żadne fakty nie wskazują na zamach, jedynie jakieś chore domysły prezesika podpalacza poparte przypuszczeniami tegoż. Na jakiej podstawie twierdzisz że to był zamach – proszę o fakty i dowody. Ale bez takich że brak dowodów świadczy o ich zniszczeniu bo to niepoważne.
Powiedz mi faderze bosie, zagryzasz słowa prezesika podpalacza czy łykasz bez zagrychy?
A propos psów szczekających dupami – rząd czegoś takiego nie powiedział, za to Jarosław o białym, co to nie jest białe i czarnym co to nie jest czarne i owszem. A Ty to naturalnie łyknąłeś bez zastrzeżeń.
„szanowny kolega” – to już nie chcesz mnie wieszać jako komucha, cyklisty, masona i żyda? Jakoś się nie umiesz doczekać aż zaczniesz rodaków wieszać na polecenie prezesika podpalacza?
Tak – father boss – wy na pewne te wybory wygracie, przecież było was pod pałacem prawie 7 tysięcy. Tylko czemu mi to jakoś kojarzy się ze sceną z Wojaka Szwejka.
Dowody, że to był zamach.
1. Jesteście na kursie i ścieżce. – a nie byli.
2. Na wys. 100m komenda odchodzimy. -samolot dalej spada.
3. Nakręcony film, a na nim strzały.
4. Brak kokpitu.
5. Rosjanie niszczą wrak.
6. Rząd oddaje śledztwo Rosjanom.
Mnie wystarczy.
czekam na dowody, że to nie był zamach.
To nie są żadne dowody a poza tym już po tysiąckroć wyjaśniane. Tobie wystarczy słowo prezesika podpalacza. Tobie dowody są zbędne.
@father boss
Masz w domu akwarium?
@father boss: żaden z twoich dowodów nie spełnia kryteriów bycia dowodem. Niedawno znajomy jadący ze mną samochodem na skrzyżowaniu powiedział mi: „prawa wolna” i gdybym ruszył to wpakowałbym się pod ciężarówkę. Zginąłbym w zamachu?
Pozwolę sobie zacytować jeden z komentarzy na portalu Dobre państwo
Wyobraź sobie taką sytuację:
Jesteś kierowcą miejskiego autobusu.
Wieziesz 95 pasażerów.
Na skrzyżowanie wjeżdżasz na czerwonym świetle.
W autobus trafia ciężarówka.
Wszyscy giną.
—
I teraz nieważne, czy po wjechaniu na skrzyżowanie hamowałeś czy skręcałeś czy może chciałeś jeszcze raz podjechać do skrzyżowania.
Nieważne, że kontroler z bazy nadal powtarzał, że jesteś w pasie jezdni.
Nieważne, że jechałeś na pętlę zamkniętą dla Twojej linii.
Nieważne, że innym kursem Twój kolega innym autobusem dojechał do pętli przejeżdżając przez to samo skrzyżowanie na czerwonym.
Ważne, dlaczego wjechałeś na czerwone.
Czy dlatego, że szef MZA, który akurat jechał jako pasażer Twoim autobusem upierał się przy dojechaniu do pętli?
A może dlatego, że Twój przełożony, stał Ci nad głową w kabinie kierowcy?
@belfer
Tylko chciałbym zobaczyć te dowody.
1. Że było czerwone światło.
2. Że szef MZA upierał się przy dojechaniu do pętli?
Przecież o takie dowody jest bardzo łatwo.
Gdzie one są?
*
Za to ktoś powiedział:
-prezydent gdzieś poleci i wszystko się zmieni.
Inny zaś powiedział:
-dorżniemy watachy
Zaś jeszcze inny wyprorokował:
-wyginiecie jak dinozaury
No i komu tu wierzyć.
Trzeba mieć wyjątkową inteligencję i przeczucie aby uwierzyć w te czerwone światło.
PS
Ja tam wolę wierzyć w małpę w czerwonym.
No i o to chodzi – father bossie – uwierzysz we wszystko, co powie głupkowaty kurdupel, więc żadne dowody nie przekonają cię… (jak to prezes mówił).
I możesz stać na baczność i powtarzać jak w piosence:
Я один в поле воин.
Справедлив и спокоен.
Prezes i jego niezłomni wielbiciele mają alternatywną wizję państwa, alternatywny język, alternatywną historię, alternatywną logikę, alternatywną fizykę, alternatywną awiację, ups… procesor mi się zawiesił. 🙂