Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Apokalipsa

Czy asteroida uderzy w Ziemię?

Spektakularne katastrofy to ulubiony temat mediów, scenarzystów filmowych i konsumentów na całym świecie. Ponieważ jest ich mało, i zwykle nie są dostatecznie widowiskowe, więc wielkie pole do popisu ma wyobraźnia.

Czy asteroida uderzy w Ziemię?
Czy asteroida uderzy w Ziemię?

Nie tak dawno pojawiły się informację, że za niespełna trzydzieści lat trajektoria lotu pewnej asteroidy może być tak bliska orbity Ziemi, iż skończy się to katastrofą. To nawet prawdopodobne, w końcu rozmaite ciała niebieskie uderzały w naszą planetę i czasami powodowały rozmaite katastrofy. Prawdopodobieństwo jest, choć bardzo małe. Zapewne też za trzydzieści lat ludzkość będzie technicznie zdolna do unieszkodliwienia takiego zagrożenia, o którym będzie wiadomo znacznie wcześniej. Już w czasach faraonów ludzkość wypatrywała niebezpieczeństw na niebie. Ot choćby takie zaćmienia słońca. Tajemnicze i bardzo dziwne wówczas zjawiska.

Zaćmienie słońca
Zaćmienie słońca

Pierwsze, jakie w życiu obserwowałem, miało miejsce w 1994 roku. Przygotowałem sobie kamerę i przez kilka minut filmowałem. To niedawne niestety skryło się za chmurami. Choć zaćmienie słońca wygląda niesamowicie, to prawdziwe zagrożenia pojawiają się raczej z głębi Ziemi.

Katastrofa na żywo
Katastrofa na żywo

Trzęsienie ziemi w Japonii i tsunami pokazały ludziom, że nawet najdoskonalsza technika nie będzie w stanie uchronić nas przed kaprysami naszej własnej planety. Jedynym nowym aspektem było pokazanie nam tej katastrofy na żywo w doskonałej jakości HD. Z samolotów, helikopterów z oddaniem i talentem operatorzy filmowali ogromne fale wdzierające się w głąb lądu. Domy zgniatały się jak pudełka zapałek. Statki niesione falą jak słomki zostały osadzone na autostradach, a ludzie filmowali się nawzajem komórkami, jak trzęsą się ze strachu i pod wpływem falującej ziemi, jak uciekają przed wywracającymi się meblami i sprzętami. Medialny show na najwyższym poziomie. Wkrótce potem jednak dotarły do nas wiadomości o katastrofie w elektrowni atomowej. To z kolei przypomniało nam inną katastrofę sprzed ćwierćwiecza.

Ostrzeżenia pozostały.
Ostrzeżenia pozostały.

Czernobyl to był mariaż przestarzałej technologii z oczywistym lekceważeniem podstawowych zasad i procedur, okraszony sporą dawką lęku przed nadrzędnymi władzami. Efekt był tragiczny, lecz w żaden sposób obecnej sytuacji do tamtych czasów porównywać nie można. Specjaliści do dziś spierają się na temat konsekwencji wybuchu w Czernobylu. Faktem było, że nad Europą pojawiła się radioaktywna chmura. Pamiętam, że kilka dni po katastrofie byłem z wycieczką szkolną w Warszawie. Pani przewodniczka teatralnym szeptem odradzała jedzenie sałaty, bo ona najłatwiej wchłania te promieniotwórcze zarazki. Nie bardzo dała się przekonać, że sałata jest na pewno zdrowa, bo ze szklarni. Brakowało rzetelnych informacji, więc szalała poczta pantoflowa. Myślę zresztą, że wtedy nawet uczciwe informacje w telewizji nikogo by nie przekonały. Pewien znajomy wysiadywał na słoneczku, które w maju pięknie już grzało i mówił: jaka tam chmura radioaktywna, słońce pięknie świeci… Dziś już nie żyje. Zmarł na raka skóry.
Jak to mówił staruszek w wierszu Miłosza: Innego końca świata nie będzie.

Oceń felieton