Czasem, rzadko, spoglądam w przeszłość.
Lata mijają, trochę wspomnień się nazbierało. Jedno z nich dotyczy wczesnych lat sześćdziesiątych. Moja babcia, dobra kobieta, stała się ofiarą dość przewrotnego żartu – bo trudno to nazwać inaczej. Któryś z krewnych, którzy tuż przed wojną wyjechali z Polski, po wojnie trafił do USA. Z faktu posiadania rodziny w Stanach nigdy nie wynikło nic dobrego. Jednak krewniak ów wpadł na iście szatański pomysł dostarczenia adresu babci, z którą z rzadka korespondował, firmom reklamującym usługi turystyczne. Odtąd przez kilka lat przychodziły prospekty przedstawiające rozmaite miejsca i sposoby spędzania urlopu w USA i na całym świecie.
Miałem wówczas koło siedmiu lat i niewiele wiedziałem o świecie. Bo i skąd. Telewizor to miał bogaty wujek kawaler i zamożni sąsiedzi, dla rodziny nauczyciela to był zbyt duży wydatek. W kinach wyświetlano głownie radzieckie filmy lub stare, przedwojenne często, filmy amerykańskie. Tylko kreskówki bywały kolorowe.
W tych amerykańskich prospektach po raz pierwszy zobaczyłem charakterystyczne błyszczące przyczepy kempingowe zaprzęgnięte do różnokolorowych cadillaców. Na zdjęciach byli normalni ludzie. Mężczyźni i kobiety, dzieci. Łatwo było zrozumieć nawet takiemu brzdącowi jak ja, że prospekty zdawały się mówić oglądającemu: też możesz mieć taki urlop, też tak możesz spędzić wakacje. Książeczki z Ameryki zachwycały pięknymi kolorowymi zdjęciami o jasnych i kontrastowych barwach oraz jakością papieru, w Polsce się takiego nie widziało. Z zapartym tchem oglądałem ten całkowicie różny od naszego świat. Od Gór skalistych, przez prerie Teksasu, aż po hawajskie plaże. W przyczepach kempingowych wnętrza były ładniejsze niż u nas w domach. W jednym z prospektów zobaczyłem nawet kolorowy telewizor, ale uznałem to za jakąś fantazję, bo chyba przekraczało to moje możliwości pojmowania.
Nie wiem jak to się stało, być może uświadomił mnie ktoś z dorosłych, może ktoś ze starszych kuzynów, z którymi w domu babci się spotykałem na co dzień. W każdym razie, nie mając jeszcze dziesięciu lat, zrozumiałem, że nigdy nie zobaczę Gór Skalistych, ani rancha w Teksasie, nie będę kąpał się w błękitnych zatokach na Hawajach. Nigdy nie będę miał pięknego kolorowego samochodu, ani przyczepy na czterech kołach, lśniącej stalowym kolorem. Zrozumiałem, że skazany jestem na życie w kraju, w którym szczytem marzeń jest czerwona „jawa”, brudnoszara „syrenka” i telewizor „aladyn”, a rzeczywistością portrety dwóch łysych drani po obu stronach orła w pomieszczeniach publicznych.
Tak, żyłem w tym kraju przez następnych ponad dwadzieścia lat. Nie myślałem o tym codziennie. Próbowałem jakoś sobie układać życie. Mieć jakieś marzenia, plany. Jednak pod powierzchnią codzienności wciąż tliła się świadomość, że to tylko namiastka. Niekiedy wszystko wydawało mi się farsą. Zrozumienie przyszło dopiero, gdy przeczytałem obozowe opowiadania Tadeusza Borowskiego. Początkowo z niedowierzaniem, a potem z empatią przekonywałem się, że taka jest natura człowieka, że w każdych warunkach próbuje zbudować swoją własną „normalność”. Dziś zresztą mamy taki przykład daleko od nas w bardzo odległej Korei Północnej. Tam w potwornych warunkach ludzie mimo wszystko próbują żyć, kochać…
Dziś, kiedy zbliżam się do lat – powiedzmy eufemistycznie – bardzo dojrzałych, coraz częściej słyszę pytania młodszych znajomych o przeszłość. Czasem pada sakramentalne: czy chciałbyś się cofnąć w czasie, być znowu młodym, może coś zmienić.
Nie, nie chciałbym. Moje życie zaczęło się 4 czerwca 1989 roku. Wcześniej była niewola, upodlenie, poniżenie. Nienawidzę wszystkiego co mi i ze mną zrobił PRL. Zabrał mi moją młodość, miłość, szansę na życie. Zrobił ze mnie istotę pozbawioną wiary, że chcieć to móc.
Minęły lata, zmieniłem się bardziej siłą woli niż entuzjazmu, wreszcie zestarzałem się.
Felieton powinien kończyć się jakimś bon motem, konkluzją, wnioskiem. Ale nie tym razem. Ciąg dalszy nastąpi.
35 komentarzy “Retrospekcja”
Jak zwykle strzał w dziesiątkę Belfrze. PRL to właśnie ciągle psujące się syrenki, czarno-białe telewizory jednej marki, wyroby czekoladopodobne i brak nadziei na cokolwiek więcej. Całe nieszczęście komunizmu wynika z jego demoralizującej natury działającej na człowieka w nim żyjącego. Demoralizacja polegała na zabijaniu nadziei właśnie. Co z tego że będę pracował więcej, wydajnej, lepiej, jak i tak będę ciągle żył w tym syfie moralnym. Więc nie będę uczciwie pracował. Przecież w kapitalizmie ludzie nie stali się uczciwsi, wręcz przeciwnie można by rzec. A jednak na więcej nas stać, mamy wyższy standard życia niż mieliśmy za PRL (ci którym się chce oczywiście). Jest nadzieja… choćby na to że kiedyś się człowiek wybierze na wakacje na Hawaje, albo kupi sobie pachnący nowością kolorowy samochód z przyczepą kempingową albo zobaczy prawdziwy ocean z dziewczynami w bikini na plaży.
@ Belfer
Czyżby szyk słów spłatał Ci figla? Cytuję „Zrobił ze mnie istotę pozbawioną wiary, że chcieć to móc”. Do tego kontekstu bardziej pasowałaby utrata wiary, że „móc to chciec”. Taki światopogląd daje uczucie wolności zabronione w PRLu. A nas wtedy uczono, że możemy chcieć tylko tego na co nam pozwoliło Biuro Polityczne PZPR. A gdy ktoś miał marzenia wykraczajace poza program parti, czekały na niego szykany i represje.
Gwoli wyjaśnienia, „portrety dwóch łysych drani po obu stronach orła w pomieszczeniach publicznych” to potrety J. Cyrankiewicza i W. Gomułki, wiszace także i w szkołach podstawowych, aby młodzi uczniowie już od pierwszej klasy wiedzieli kto tutaj rządzi.
Cóż, mogę się zgodzić z belfrem.
Nigdy nie zamieniłbym mojego dzieciństwa z PRL-u na dzisiaj. Współczuję dzisiejszej młodzieży. Zwłaszcza tym którzy pochodzą z rodzin robotniczych. Porzućcie nadzieję dzisiaj. Bo dzisiaj nadzieja umarła. I o tym jakuszyn niebawem się przekona.
Cóż wart jest człowiek, który woli gadżety, niż potrzebę ducha.
Wieczory pełne marzeń,
przeżytych wcześniej wrażeń mnóstwo.
Nie zamieniłbym tych dni
za żaden skarb, za nic.
Tak kiedyś było.
I dobrze już było.
http://www.youtube.com/watch?v=z95jFK6UxW4&feature=related
@fader bos, a według czego oceniasz wartość człowieka? Dodatkowo, jakie są potrzeby ducha?
Według mnie potrzeby duchowe charakterystyczne dla WSZYSTKICH ludzi otwiera potrzeba bezpieczeństwa (również i materialnego), następnie potrzeba poczucia że jest się panem własnego losu, potrzeba nadziei, można różnie układać tą listę potrzeb ale te są chyba najważniejsze.
„Bo dzisiaj nadzieja umarła. I o tym jakuszyn niebawem się przekona.” – Cóż wart jest człowiek bez nadziei? Nadzieja umiera ostatnia – zawsze. Ja zawsze miałem i mam nadzieję. Dla ciebie nadzieja umarła – jesteś już kompletnie martwy duchowo. Martwy duchowo, bez nadziei nie ma potrzeb duchowych.
Już straciłeś nadzieję faderze bosie? Ludzie siedzący w łagrach, w kacetach po parę lat, widzący codziennie śmierć swoich współtowarzyszy zachowali to co najważniejsze – nadzieję. A teraz gość, który twierdzi że niczego mu nie brakuje, nikt mu śmiercią nie grozi, może się rozwijać jak chce, ma dostęp do wszystkiego, może kształtować rzeczywistość jednocześnie pisze że Nadzieja mu umarła.
@jakuszyn
Dawniej czułem się o wiele bezpieczniej niż dzisiaj. Oczywiście nie chciałbym, aby moje przepowiednie się spełniły, bo mam dzieci. Lecz patrzę na ten nasz kraj i stwierdzam, że nigdy taki słaby nie był. Jesteśmy jak liść na wietrze. Nie stworzyliśmy silnego państwa i obawiam się, że kiedyś za to zapłacimy. Z tymi łagrami to nie przesadzaj, bo to całkiem inna epoka. Równie dobrze mogę powiedzieć, że PRL-nie było, a Janosika na haku powiesili. Jakiż to wtedy system polityczny był? Socjalizm pewnie nie.
Trzeba fatherowi bossowi przyznać jednak nieco racji, chociaż poruszył temat niezupełnie zgodny z tematem felietonu. Napisał „współczuję dzisiejszej młodzieży”. Zastanawiam się, jakie potrzeby duchowe mają współcześni młodzi. W warunkach względnego dobrobytu, kiedy wszystko, o czym zamarzą mają w zasięgu ręki (a przynajmniej prawie), spada pozornie „zapotrzebowanie” na kulturę i inne wartości niematerialne. Właściwie powinienem napisać „spada popyt na te wartości”, takie określenie jest bardziej adekwatne. Zastanówmy się: kto tworzy współczesną wizję świata, jaką codziennie „połyka” dzisiejsza młodzież? Kto wciska w te niedoświadczone i nieodporne na manipulację umysły brednie, które w skrócie można ująć tak, że wszystkie marzenia zrealizujesz posiadając? Że spełnieniem jest MIEĆ? Tak, to my, którzy spędzili swe dzieciństwo i młodość w czasach, w których pyle pierdoła jak chociażby papier do dupy potrafiła być wielkim pragnieniem? Tak, to my, zepsuci tymi czasami, kreujemy teraz rzeczywistość naszych marzeń, w której na dalszy (na ostatni!) plan spycha się duchowość i kulturę. Mnie też jest żal dzisiejszej młodzieży.
Tak, to TY, father bossie, odpowiadasz za dzisiejsze „młode pokolenie” i za ich marne dzieciństwo, którego nie zamieniłbyś za swą wielogodzinną kolejkę po mięso na kartki.
A ja się całym serduchem nie zgadzam tym razem z belfrem. Bardzo patetycznie brzmi to co napisał. Wypowiem się jednak później, bo teraz „lecę” do pracy ;p
@zerro
Cieszę się, że chociaż w części mnie zrozumiałeś. Ale z tymi kartkami to bym tak nie przesadzał. Naprawdę, epizod kartkowy trwał parę lat tylko.Jak to porównać do dzisiaj, to czyż system kartkowy nie jest podobny do płatności pieniądzem dzisiaj. Dawniej mogłeś dostać tyle, na ile miałeś kartek. Dzisiaj dostajesz tyle na ile masz pieniędzy. Na kartki brałeś więcej niż potrzebowałeś. Bo szkoda było kartek. Dzisiaj weźmiesz na ile Cię stać.
Możecie uwierzyć lub nie. Ale mój przypadek jest autentyczny. Posiadałem Fiata 126p wersja Face Lifting. Dostawałem kartki na benzynę. Spalałem dużo mniej niż z kartek dostawałem. Problem miałem z tym jak zmagazynować niewykorzystaną benzynę. I udało mi się załatwić metalowe pojemniki po jakimś kleju. W piwnicy w bloku, w tych pojemnikach przechowywałem nadmiar benzyny, bo wszystkie kartki wykorzystywałem. Niestety jeden pojemnik przerdzewiał. Narobiło takiego smrodu w całym bloku, że długo musiałem się z tego tłumaczyć.
W końcu zacząłem sprzedawać nadmiar benzyny taksiarzom.
„Dawniej czułem się o wiele bezpieczniej niż dzisiaj.” – no tak, bo nie widziałeś kompletnie zagrożenia jakimkolwiek konfliktem zbrojnym. Musisz wiedzieć że PRL oraz inne przygraniczne kraje byłego ZSRR były buforem na wypadek wojny. Te kraje miały być pod ostrzałem z obu stron. To tutaj miał przebiegać front na który najpierw poleciałyby atomówki a potem cała reszta wojska z obu stron. Jeżeli się nie mylę to za komuny do wojny było całkiem blisko. Nie mogę powiedzieć że dzisiaj jest inaczej bo ciągle jesteśmy tym buforem ale jest szansa że ktoś będzie nas bronił oprócz nas samych rzecz jasna. Inna sprawa – bezpieczeństwo materialne – kiedyś było jak było – wszechobecne marnotrawstwo cudzej pracy, pustki w sklepach, transporty dla wielkiego brata… Nikt nie był bezpieczny materialnie. Dzisiaj również nie jest inaczej ale jest taka różnica że granice są otwarte – można jechać za chlebem nawet bardzo daleko. To daje w pewnym sensie to bezpieczeństwo materialne (tym pracowitym oczywiście).
„Lecz patrzę na ten nasz kraj i stwierdzam, że nigdy taki słaby nie był.” – według mnie siłę kraju, narodu mierzyć można jedynie w bardzo trudnych sytuacjach gdy ta siła jest wystawiona na próbę. Dzisiaj ocenianie siły narodu jest co najwyżej śmieszne.
„Jesteśmy jak liść na wietrze.” – raczej jak trzcina – ugina się pod wiatrem ale nie łamie, silne drzewa stawiające opór takiemu wiatru są wyrywane z korzeniami.
„Z tymi łagrami to nie przesadzaj, bo to całkiem inna epoka.” – inna epoka ale ludzie tacy sami. Dzisiaj wystarczą słowa żeby taki fader boss powiedział że nadzieja umarła. Wtedy nawet mordowanie najbliższych tej nadziei nie zabijało. Jeżeli kraj składałby się z samych takich fadrów bosów według których nadzieja umarła to byłoby z nami źle. Ale na szczęście takich fadrów bosów jest niecałe 20%. Czy ważne jest jaki mamy system? Chodzi o nadzieję a nie Janosika na haku czy PRL… Zawsze ludzie mieli nadzieję na lepsze jutro – dlatego walczyli. Ty już nie masz i dlatego jesteś taki sflaczały, bez inicjatywy, bez chęci zmian, jedynie z chęcią niszczenia.
Piszecie że młodzież dzisiaj nie chętna do obcowania ze sztuką… A jak mają z tą sztuką niby obcować? Dzisiaj każdy artysta to handlarz, przedsiębiorca. Chce sprzedać swoją sztukę, chce godnie żyć. Sztuka powstaje, choć nie taka jaka powstawała wcześniej. Sztuka również ewoluuje. Dzisiaj żeby obcować ze sztuką należy słono zapłacić.
TVP miało być ambitną stacją wspierającą sztukę za pieniądze ogółu. A jakie są realia? TVP jest tubą propagandową każdej kolejnej ekipy. Pieniądze wydaje się tam na premie i odprawy dla swojaków oraz na jakieś „tańce na lodzie”. Kultury w TVP ogólnodostępnej jest jak na lekarstwo, pełno za to jest „publicystyki”, która ładuje kopniaki w ekipę, która akurat nie panuje nad TVP.
@fb
„W piwnicy w bloku, w tych pojemnikach przechowywałem nadmiar benzyny, bo wszystkie kartki wykorzystywałem. Niestety jeden pojemnik przerdzewiał. Narobiło takiego smrodu w całym bloku, że długo musiałem się z tego tłumaczyć.” – postąpiłeś adekwatnie do swojej inteligencji.
I potem się dziwimy że jakiś blok wyleciał w powietrze….
@father boss, lucy:
W tym wypadku ja nie konstruuję żadnej teorii, hipotezy, z którą można się zgodzić lub nie. Przedstawiam swoje emocje związane z tamtymi czasami. Oczywiście father boss może zakrzyknąć iż jemu się w PRL podobało, bo jako partyjny funkcjonariusz żył lepiej niż inni, a lucy z nostalgią wspominać, że była piękna i młoda i każdego faceta miała u swych stóp. To będą tak samo subiektywne zdania jak moje. Dla mnie ten okres nie miał nic pięknego.
Z drugiej strony podaję też kilka oczywistych faktów, motoryzacja w krajach zachodnich rozwijała się i stawała popularna, a u nas tłuczona ręcznie syrenka była szczytem marzeń – z reguły niedosiężnym. Jeśłi ktoś chce podważać fakty, to życzę powodzenia.
@father boss:
Twoja aberracja polityczna każe ci budować jakieś horrendalnie bezsensowne figury retoryczne. O jakich potrzebach ducha ty za przeproszeniem pieprzysz? Jakie potrzeby ducha realizował PRL? To zupełnie jak byś zwiedzając Auschwitz, stwierdził, ze za to jakie piękne rysunki więźniowi e na ścianach zostawili, albo cieszył się, ze dzięki pobytowi w obozie Borowski takie piękne opowiadania napisał. Cokolwiek dobrego w PRLu powstało, to nie dzięki niemu, ale na przekór.
Wieczory pełne marzeń,
przeżytych wcześniej wrażeń mnóstwo.
Marzyłeś o czekoladopodobnym batoniku? Czy może o gumie do żucia z kaczorem Donaldem?
Przykład z kartkami jest kuriozalny. Pomijam już twoją zbrodniczą głupotę, przez którą mogłeś pozbawić ludzi życia lub wszystkiego, czego się dorobili w mieszkaniach. Sam fakt kartek na jakieś produkty 30 lat po wojnie to jest dowodem na bezsens tego systemu. Kartki na cukier pojawiły się w 1976 roku, cztery lata później na mięso, a wkrótce potem na rozmaite inne produkty, w tym także na benzynę. okres kartkowy trwałby do dziś, gdyby nie to, że ten debilny ustrój zdechł czternaście lat później. I nagle z dnia na dzień okazało się, że niczego nie trzeba reglamentować. Nawet w zimie, gdy śnieżyce i zawieje paraliżują ruch i transport w sklepach nie zabraknie przysłowiowego „ptasiego mleczka”. Kartki nie były normalnym systemem płatniczym i nie zapewniały też realizacji potrzeb. Nie mogłem iść do sklepu i kupić dziesięciu plasterków wędzonej polędwicy, bo nikt takowej nie widział od wielu lat. Młodsze sprzedawczynie nie wiedziały nawet jak to wygląda. Benzyny do zakichanego malucha też mi nie starczało, choć miałem dodatkowe przydziały od naczelnika gminy.
Co do reszty6, to już wystarczająco dokładnie odpowiedział jakuszyn.
Eh, belfer. Pokazałeś tylko, że brzuch dla Ciebie był najważniejszy. Porównanie do Auschwitz, co najmniej niefortunne. Przykro mi, że tak ci źle było w tym PRL-u. Może miałeś niezaradnych rodziców. Nie wiem. Podejrzewam, że Twoje dzieciństwo w teraźniejszym kapitalizmie byłoby horrorem. No bo przy Twym zamiłowaniu do rzeczy, jedzenia, samochodów. Jakbyś się czuł, gdyby Twój stary jeździł 15-letnim golfem, a kumpel z klasy podjeżdżał by pod szkołę najnowszym BMW, na które Twój stary musiałby pracować 10 lat. Skąd wiesz, że dzisiaj twoje dzieciństwo wyglądałoby różowiej. Skoro w dawnych czasach nawet głupiej szynki nie potrafiliście załatwić. Kiedy można było wszystko załatwić bez kartek.
Nawiasem choćbyś dzisiaj cały dzień stracił na objechanie wszystkich marketów w mieście to i tak nigdzie nie kupisz takiej polędwicy jak dawniej. Kupisz co najwyżej coś, co ktoś nazwał „polędwicą”.
Z tą benzyną, przyznaję, było nierozsądnie. Ale do plastykowych kanistrów nie chcieli nalewać.
Mało jeździłem samochodem, bo niby czemu miałem dużo jeździć, skoro autobusy zakładowe odwoziły do roboty, a zakład dopłacał do biletów.
Nie dość, że zapasy benzyny przyrastały to i zapasy cukru też drastycznie rosły. Ale od czasu do czasu zrobiło się dobry bimber.
Wspaniałe to były czasy. Można by godzinami pisać. Co taki jakuszyn powie o swoim życiu za 20 lat. Spałem, pracowałem, jadłem, potem znowu spałem, jadłem, pracowałem, itd.
Tym, którym się wydaje, że PRL był taki szary nijaki, niech poogląda stare seriale np. „Daleko od szosy”, „Czterdziestolatek”, „Alternatywy 4”. Naprawdę nie przekłamują rzeczywistości tak, jak dzisiejsze typu „Brzydula”, „Majka” itp. Jak bym miał ponownie wybierać wiem, jaki świat bym wybrał.
@jakuszyn
Życie nawet w Polsce dzisiaj może być ciekawe.
Żyj tak jakby każdy dzień był ostatnim dniem w Twoim życiu.
Żebyś, się nie przyłamał, to na pocieszenie.
http://www.youtube.com/watch?v=vJVQwH9fkzU&feature=player_embedded
@father boss:
Czytasz kiedyś, to co napisałeś? Spróbuj, można się ubawić. Tak – seriale pokazywały kawałek życia ówczesnego.Nie wszystko było wolno powiedzieć, ale trochę przemycili. Na przykład w „Daleko od szosy” perypetie małżeństwa mieszkającego kątem w rozmaitych ruderach a czasami osobno. Oczywiście gdyby mieszkali w takiej Anglii, USA lub Francji, to byłoby nudne życie. Wynajęli by porządne mieszkanie, za parę lat kupili domek, co to za życie. Natomiast walka z innymi w tym łańcuchu pokarmowym o kilka bananów, o pomarańcze na święta, o paczkę kawy w 500 osobowej kolejce to było coś cudownego. Mężczyzna jak father boss mógł się sprawdzić – „kombinował”, „załatwiał”, „zorganizował” – istny macho.
Nie da się ukryć, że „Alternatywy 4” to też kawałek prawdziwego PRLu. Tylko co tam było wspaniałego? Kombinacje, żeby po dwudziestu latach czekania dostać mieszkanie, które rozwalało się już w czasie meblowania? Cieknące dachy, rury, urywające się balkony? Jak lubisz mocne wrażenia to jedź do Amazonii łapać krokodyle i kąpać się z piraniami.
Jesteś modelowym przykładem homo sovieticus. Wówczas było ci dobrze, a teraz zdolności kombinowania, przyjmowania i dawania „prezentów”, zorganizowania i załatwiania się jakoś mało przydają. Nie masz już kumpli, bo po co mają iść do ciebie w łaskę, skoro wszystko kupią w sklepie.
A ten filmik z kandydatami do nagrody Darwina to co ma udowodnić? Że w Polsce jest pełno kretynów? Sam jesteś dowodem, ze rodacy nasi i logika to dwie różne sprawy.
Składowanie benzyny w piwnicy to też niezły numer. Tylko wtedy jeszcze nie było kamer w telefonach.
@ Belfer
Postaram sie wyrazic bardziej pedagogicznie, bo nie odpisales mi. Uwżam że:
„móc to chcieć” = mogę, potrafię to czego chcę – jestem silny i niezależny, bo jak czegoś chcę to mogę to osiągnąć.
„chcieć to móc” = chcę tylko to, co mi wolno – jestem słaby i zniewolony, boję się mieć swoje marzenia i być sobą, bo mi tego nie wolno.
A jakie jest twoje zdanie?
@ Zerro
Nie wiem skąd bierze się taki pesymistyczny światopogląd, bo wynika z niego że tylko w krajach gdzie panuje materialna nędza może kwitnąć bogactwo ducha. I mam pytanie, czy Korea Pn. Somalia, Jemen Pd. Bangladesz potwierdza tę teorię?
Natomiast w krajach materialnego dobrobytu musiałaby panować nędza duchowa. Ale czy tak naprawdę jest w Szwecji, Francji, Australii, Kanadzie itd?
Nie zgadzam się z Twoim poglądem, owszem kultura w PRLu kwitła, ale w normalnych warunkach dobrobyt materialny nie zabija rozwijania potrzeb duchowych. W Polsce sytuacja jeszcze nie jest normalna, trzeba paru pokoleń aby zagoiły się rany zadane polskiej kulturze przez towarzyszy z PZPR.
@Tadeo:
Lingwistycznie związek frazeologiczny „chcieć to móc” jest prawidłowy i pomyłki nie ma, inaczej mówiąc „chcieć znaczy móc” , że jeśli chcesz, to możesz. Słowa „móc to chcieć” („móc znaczy chcieć”) nie mają w polskim znaczenia związku frazeologicznego, ale rozumiem – wydaje mi się że chwytam, że słowo „to” używasz jako zaimek i chyba rozumiem kontrast, jaki chciałeś osiągnąć.
Natomiast nie byłem w stanie w tym wątku odpowiedzieć na wszystkie opinie, więc skupiłem się na tym, co budziło mój zdecydowany sprzeciw.
@fader boss
„Z tą benzyną, przyznaję, było nierozsądnie. Ale do plastykowych kanistrów nie chcieli nalewać.” – mam nadzieję że nie mieszkasz w pobliżu.
„Mało jeździłem samochodem, bo niby czemu miałem dużo jeździć, skoro autobusy zakładowe odwoziły do roboty, a zakład dopłacał do biletów.” – więc po co ci był samochód. Skoro tak mało go używałeś (a musiałeś naprawdę mało skoro starczało ci kartek) a do dojazdów do roboty to był autobus zakładowy (dzisiaj też są, opłacane przez pracodawcę w niektórych zakładach pracy) to gdzie poza tym bywałeś? Czy jak? Robota, dom, żarcie, spanie, robota, dom, żarcie, spanie?? Aha i jeszcze robienie bimbru od którego można oślepnąć.
„Co taki jakuszyn powie o swoim życiu za 20 lat.” – ano powie : lubiłem swoją pracę, dawała mi ona satysfakcję, byłem na wakacjach w wielu różnych krajach, poznałem wiele różnych kultur, jadłem wiele różnych regionalnych potraw, poznałem wielu ludzi z różnych krajów. Moje dzieci właśnie kończą budowę domu, który urządzą po swojemu, są wykształcone i mądre więc na pewno sobie w życiu poradzą tak jak dotychczas. Mógłbym im pomóc gdyby potrzebowały ale widzę że tej pomocy nie potrzebują. Nigdy nie groziło mi rozstrzelanie za bycie wrogiem ludu, nigdy niczego mi nie zabrakło, pomogłem wielu ludziom bo mogłem. Nikogo nie oszukałem, nie okradłem, nie zabiłem. Nikt przeze mnie nie płakał. Całe życie marzyłem że polecę na wycieczkę w kosmos. Co prawda są już takie możliwości i kosztują nawet w zasięgu naszych finansów więc może się wybiorę z żoną.
Moje życie może nie jest tak barwne jak życie niektórych ale nie jest tak bezkolorowe jak ty je widzisz. Według ciebie jak ktoś nie zakombinował, nie oszukał innego żeby zdobyć polędwicę to jego życie jest bezbarwne. Dzisiaj już nie musisz się sprzedawać żeby wyjechać z kraju i coś zobaczyć ciekawego.
@jakuszyn
Tym maluchem zjeździłem całą Europę, widziałem kraje, których ty nigdy już nie zobaczysz (Jugosławia, Grecja, Czechosłowacja, NRD) nigdy nie przeżyjesz przygody trzepania przez celników na każdej granicy. Myślisz, że życie jest ciekawsze jak nie masz adrenaliny? Ja nie żałuję. Mam wspomnienia. Dla Ciebie wycieczka do Egiptu samolotem, i spędzenie tygodnia na 1000 m2 i obskoczenie piramid to wielka przygoda. Gratuluję. Nigdy nie dowiesz się, jak to jest pokonywać bezkresny kraj, spać w namiocie w dowolnym miejscu. Pić wino wspólnie z Serbami i Chorwatami.
Napisałeś: „Nikt przeze mnie nie płakał”. Mylisz się bardzo. Ja przez Ciebie płaczę. Żal dupę ściska, co to się z ludźmi podziało. Jeden woli być psem na łańcuchu i mieć codziennie michę żarcia. Ale są też tacy co chcą być wolni, choćby nie dojedli. Chcesz być psem na łańcuchu, twoja sprawa.
PS
Żeby kupić polędwicę nikt, nikogo nie musiał oszukiwać. Wystarczyło pojechać na wieś i kupić u rolnika. Dlaczego tak było? Bo była w narodzie solidarność. Ta prawdziwa. Nie ta z Bolkiem w klapie.
@fader bos, nie płaczesz przeze mnie bo krzywdy ci nijakiej nie zrobiłem. Płaczesz bo są ludzie, którzy myślą inaczej niż ty. W Egipcie jeszcze nie byłem. Byłem za to w innych krajach moim 11 letnim Montereyem. Spałem na złożonych siedzeniach, jedzenie grzałem sobie nad ogniskiem. Bezkresne stepy Mongolii, Rosji, Kazachstanu, albo bliżej Ukraina, Rumunia… Ehhh to są wycieczki. Ty uważasz samochód za gadżet do lansowania się. Dla mnie to środek do takich właśnie wspaniałych przygód. Mógłbym dniami opowiadać co mnie spotkało w różnych miejscach, np. jak mi w Mongolii Montek spalił więcej niż myślałem i mnie musieli końmi do paliwa doholować parę kilometrów :)… Jeszcze z nimi kolację zjadłem. Na koniec ich prawie obraziłem bo im chciałem jakoś zapłacić a oni nie chcieli.
Mówisz że nie zobaczę Jugosławii – zobaczę Chorwację, Grecja też przecież nigdzie nie uciekła ani nie zniknęła, Czechosłowacja podzieliła się na dwie części ale do obu mogę się udać. NRD – przecież to wschodnie Niemcy, czy tam jest zakaz podróży? Rozumiem że chodzi ci o te kraje z tamtych lat? A ty nie odwiedzisz starożytnego Egiptu, Mezopotamii, Persji i kraju Majów sprzed kilkuset lat. I co z tego? Czy to oznacza że w dzisiejszych czasach nie ma już ciekawych miejsc? Dla mnie są.
„Nigdy nie dowiesz się, jak to jest pokonywać bezkresny kraj, spać w namiocie w dowolnym miejscu.” – zadziwiające jak bezproblemowo oceniasz człowieka nic o nim nie wiedząc.
„Jeden woli być psem na łańcuchu i mieć codziennie michę żarcia. Ale są też tacy co chcą być wolni, choćby nie dojedli. Chcesz być psem na łańcuchu, twoja sprawa.” – to jest spojrzenie człowieka niedojrzałego. Widzisz faderze bosie, dorosłość narzuca na nas pewne obowiązki. Jak masz dzieci to musisz jednak tą michę jedzenia tym dzieciom zapewnić. Wolność spada na dalszy plan. Ty myślisz tylko o sobie i swojej wolności, choćbyś nie dojadał. Nie bierzesz pod uwagę dobra ludzi za których jesteś odpowiedzialny. Może i jestem psem na łańcuchu ale moje dzieci nigdy głodu nie zaznały.
„Żeby kupić polędwicę nikt, nikogo nie musiał oszukiwać. Wystarczyło pojechać na wieś i kupić u rolnika.” – jakież to proste, ciekawe czemu ludzie w takich kolejkach do mięsnego stali… skoro mogli jechać do rolnika i ten z uśmiechem by ich poczęstował.
„Bo była w narodzie solidarność. Ta prawdziwa. Nie ta z Bolkiem w klapie.” – tak się składa że to był ta prawdziwa solidarność, gdyby nie była prawdziwa to dalej byśmy mieli komunę i żarcie na kartki.
@jakuszyn
Powiem ci. Stali emeryci i naprawdę to lubili, bo mogli se pogadać.
Jasne, emeryci lubili stać w kolejkach, towarów było pod dostatkiem i dlatego były kolejki, a kartki to była taka loteria zafundowana nam przez dobrą patriotyczną partię robotniczą z ukochanym przywódcą – komunistycznym patriotą – Edwardem Gierkiem na czele.
@belfer tak, wszystko się zgadza. Emeryci bardzo lubili kolejki. Były nawet kolejkowe babcie. Baby w ciąży i inwalidzi dostawali bez kolejki. Jedno mnie tylko wkurzało w tym systemie. Nie było pornosów.
@Tadeo
Niezupełnie zrozumiałeś sens mojej wypowiedzi, może dla tego, że piszę „na kolanie” i często w pośpiechu. Nie napisałem i nie twierdzę, że „za komuny” kultura rozwijała się lepiej a „masy” miały do niej szeroki dostęp. No chyba, że pod lupę weźmiemy socrealizm :). Chciałem jedynie naświetlić jedną z cech naszej współczesnej rzeczywistości, tego, że wielu ludzi wychowanych i wydoroślałych w latach niedostatku widzi w materialnym dobrobycie spełnienie swych marzeń i pragnień, niedbale podchodząc do zagadnień -ogólnie mówiąc- kultury. Przez lata młodości mieli styczność jedynie z przeciekami z Zachodu, jak te ulotki reklamowe Belfra. Nie dane im było w większości spotkać światowej kultury i sztuki. Nic dziwnego, że ich wrażliwość jest mocno przytępiona, „nie rozmią” sztuki i ją odrzucają. Jesteśmy po prostu nieco opóźnieni. Wstyd, że jakoś opornie idzie nam nadrabianie tych zaległości.
PS. czytając FB odnoszę wrażenie, że mamy do czynienia z milicjantem.
@zerro
Może byś rozwinął z tym milicjantem.
Moje przecieki z kultury zachodu wyglądały tak. Trafił mi się pięknie wykolorowany tygodnik Bravo. I nie zapomnę do dziś uśmiechniętego ciecia bez zęba, co to wygrał w jakimś konkursie spotkanie z Travoltą. Żenua. Ale dzisiaj mamy to na co dzień. Zygać mi się chciało tymi przeciekami kultury z Zachodu. Codzienne wycieczki do księgarni, to było coś. A jak raz na tydzień coś się kupiło konkretnego, to była satysfakcja. Nic bardziej nie śmieszy, jak wymądrzają się takie inteligenciki co mają ch… jak pręciki.
@ Zerro
Calkowicie sie zgadzam. Mozna miec nadzieje, ze gdy ludzie zaspokoja swoje materialne potrzeby wtedy odkryja ze brak duchowych zainteresowan stwarza w zyciu pustke. Zaczna szukac nowego sensu zycia, wykraczajacego ponad konsumpcje i potrzebe pokazania sie. Ten sens niosa w sobie wartosci duchowe, do jakich mozemy zaliczyc szeroko pojety rozwoj kultury. I pojawi sie nowa polska szkola filmowa, ciekawa i wartosciowa muzyka, literatura itd, itp. Proces ten wlasciwie juz sie zaczal, nastepuje stopniowo, tak wiec nie musimy dlugo czekac na pierwsze jaskolki.
@Zerro:
Masz sporo racji, ten pęd za dobrami materialnymi dotyczy przede wszystkim pewnej części ludzi dorosłych już w chwili upadku PRL, to oni zaczęli nadrabiać braki, zachłysnęli się samochodami, lodówkami, telewizorami. Po części taki model życia przekazują swoim dzieciom i tak rośnie nam klasa bogatych chamów.
@father bos:
Moje przecieki z zachodu to był Miłosz, to był Gombrowicz, numery Kultury Paryskiej, muzyka Pink Floyd. Ale każdy rzecz jasna szukał czego innego. Ty byłeś na poziomie Bravo, twój wybór.
@ Belfer,
Jak zwykle masz racje co do spraw jezykowych. I nie tylko…
Pozdrawiam
@ FB
Tak, księgarnie pełne były konkretnych dzieł, na pewno ten kto ich szukał nie wychodził z pustymi rękami. Ja te dzieła omijałem bo przygodę intelektualną polegającą na poznaniu materializmu dialektycznego, leninizmu, wspaniałości wiecznie walczącej marksistowskiej parti, będącej awangardą narodu mogłem przeżyć w szkole i na studiach. Dodam tylko, że nie z własnego wyboru.
@father boss
To przez analogię. Jeden z moich znajomych, były milicjant oraz zomowiec wypowiada się o tamtych czasach w dokładnie takim samym tonie, wyznaje analogiczne poglądy do tych przez Ciebie wygłaszanych. Dosłownie jakbyście byli kolegami z jednostki.
I tak samo z rozrzewnieniem wspomina swe wojaże po ówczesnym bloku wschodnim, włączając jeszcze aspekt handlowy 😉
I tak samo hołubi Prezesa.
I tyle.
@fader boss
http://praca.wp.pl/title,Jak-zarobic-20-tys-zl,wid,12907280,wiadomosc.html
Może mnie wkręcisz faderze bosie?
@Belfer
Miłosza zabraniali? Gombrowicza zabraniali? W Tygodniku Demokratycznym było tego od groma. A Kaczkowski w „Minimum Słów Maksimum Muzyki” (była taka audycja na Trójce) puszczał płyty Pink Floyd do znudzenia. Jednego zabraniali. Pornosów.
@Zerro
Bardzo żałuję, że nie zostałem milicjantem. Mieli ciekawe życie. I tak jak Belfer pobierałbym słuszną, aczkolwiek niezasłużoną emeryturkę.
@jakuszyn
Uważam, że na więcej Cię stać.
Zamiast tu się produkować, energie możesz wyładować w innym miejscu.
Polecam Tobie coś takiego:
/usunięta reklama handlowa/
Syn mojego kumpla robi na tym niezłą kasę.
Niewiele wiesz father boss o PRL, patrzysz przez pryzmat tego bimbru, który pędziłeś. Większość tekstów Miłosza była zakazana. A już na pewno „Zniewolony umysł” Prenumerowałem „Tygodnik Powszechny”, gdy przestał się w stanie wojennym ukazywać „Tygodnik Solidarność”. Obowiązywała już ustawa wywalczona przez „Solidarność”, która nakazywała zaznaczać ingerencję cenzury. Miłosz opublikował tam duży analityczny tekst o Janie Kochanowskim. Tekst zaczynał się od [ Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk, Ustawa …] Pod koniec swych rządów obawiali się nawet tekstów o Kochanowskim.
Spora część Gombrowicza też wydawana była tylko za granicą, na wielu pisarzy były „zapisy” i jedynie w drugim obiegu można było coś przeczytać. Kulturę Paryską przemycano w pisemkach erotycznych.
Płytę The Wall zespołu Pink Floyd miałem okazję posłuchać wcześniej niż była prezentowana w radio dzięki koledze. Ale film miał zapis cenzury – w Polsce pokazano go w 1991 – ten film był zbyt antywojenny w swojej wymowie i zbyt symbolicznie przedstawiał totalitaryzm.
Płytę the Wall przegrałem w całości już w 1979 z radia. Zaraz po premierze puszczali i to wielokrotnie. A płytę winylową przywiózł mi kumpel hokeista, gdy był na olimpiadzie w Lake Placid.
Film The Wall powstał w 1982 i trudno, żeby miał premierę w stanie wojennym. Zresztą nie miał premiery kinowej w Polsce nigdy. Za to był grany parę razy w telewizji, kiedy to było, już nie pamiętam, ale z pewnością w latach 80-tych. Ja tam podtekstów totalitarnych nie zauważyłem, raczej jest to film o samotnym frustracie. Ale każdy widzi co chce.
PS
Belfer, teraz cenzura ponoć nie istnieje. Wyjaśnij mi więc, czemu od wielu lat nie można obejrzeć w TV „Folwarku Zwierzęcego”.
Jeszcze pewna świnia zaczęłyby się niebezpiecznie kojarzyć z Bolkiem.
@father boss:
W jakiej telewizji? W TVP1 lub TVP2? Może dlatego, ze rządził tam PiS i uważano, że ludzie zaczęli by dostrzegać analogię z kłamstwami braci K.? „Folwark zwierzęcy” był emitowany w jedynce późno wieczorem gdzieś w lutym lub marcu 2005, zanim PiS zagarnął telewizję. Potem był nadawany w telewizjach komercyjnych. Niestety nie pamiętam kanału na którym go oglądałem ze trzy lata temu, całkiem możliwe, ze to było „Ale kino”.
Możesz kupić go również na Allegro – całe 37 PLN, jeśli cię stać. Nikt tego filmu nie zabrania, ani nie ukrywa. O ile książka była metaforyczna i przemawiała do wyobraźni (to się nazywa alegoria), o tyle film zwyczajnie jest przeciętny i chyba nie zyskuje dużej oglądalności.
Jeśłi chodzi o „The Wall”, nie miał premiery kinowej nigdy, ale mógł trafić do DKFów, tyle że był zapis. Znajomemu w 87 na granicy puścili płytę, ale kasetę z filmem zabrali.