Opowiadanie to nasza jedyna łódź, którą możemy żeglować po rzece czasu. (Ursula K. Le Guin)

Mission Impossible

Dla Boga, panie Wołodyjowski! Larum grają! wojna! Nieprzyjaciel w granicach! a ty się nie zrywasz! szabli nie chwytasz? na koń nie siadasz? Co się stało z tobą, żołnierzu? zaliś swej dawnej przepomniał cnoty, że nas samych w żalu jeno i trwodze zostawiasz?
Takimi oto słowami w powieści Henryka Sienkiewicza żegnano bohatera. Współczesnego małego rycerza żegnano nie mniej patetycznie.
Płynie legenda dziś nurtem głównym,
Na nic łobuzów głośne wycie.
Wśród królów spocznie, bo królom równy
Na zawsze wielki Mały Rycerz.

Motyw małego rycerza wzbogacony sztafażem katyńskim miał być leitmotivem wyborów prezydenckich w 2010 roku. Dlatego właśnie z takim zadęciem miała się odbyć osobna wizyta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu. Dwa dni po katastrofie napisał Ryszard Czarnecki z gorliwością samoobronowego neofity: Lech Kaczyński był współczesnym polskim „Małym Rycerzem”, niczym imć Michał Wołodyjowski, tyle że w zmiennych czasach i warunkach. Ty, śpisz Panie Lechu, teraz, gdy Ojczyzna w potrzebie?!
Gdy zabrakło brata, jego rolę przypisano Jarosławowi. To on ma być jednym jedynym mężem opatrznościowym. To on ma uratować ojczyznę z rąk wrogów kościoła, sprzedawczyków działających na rzecz Niemiec i Rosji i liberałów. Tylko on nas zbawi i ocali. W zasadzie można się nawet zastanawiać, dlaczego kostium małego rycerza, a nie – otwarcie i zdecydowanie – Chrystusa naszego narodowego.
Początkowo prezes – biorąc silne leki – nie zorientował się, że manipulują nim Poncyliusz, Migalski i Kluzik-Rostkowska. Na tej manipulacji osiągnął 47% i otrzeźwiał. Zrozumiał, że aby wygrywać, nie można mieć image’u jak babcia Czerwonego Kapturka. Rycerz – to jest właściwy kostium, to jest właściwy obraz, idea walki. Zatem Kaczyński rozpoczął wojnę i wizja małego rycerza powróciła. Niejaki Krzysztof Kłopotowski napisał nawet panegiryk pod tytułem „Mały Rycerz”:
Przejmujące przemówienie Jarosława Kaczyńskiego na jubileuszowym zjeździe Solidarności zawiera ważny przekaz – nie będzie kompromisu z establishmentem III Rzeczpospolitej. /…/ Zapowiedział establishentowi III RP wojnę aż do zwycięstwa. Uczynił to wypominając doradcom strajkujących stoczniowców w roku 1980 brak odwagi…
Jarosław Kaczyński konsekwentnie buduje legendę swojego brata, jak w wierszu: „Płynie legenda dziś nurtem głównym” i to był zasadniczy powód jego przemówienia, żaden tam Wałęsa, Mazowiecki tylko on z bratem tę komunę obalili. Wielbiciele, jak widać tę wersję przyjmują bez zastrzeżeń. Jestem poruszony heroizmem tego Małego Rycerza, który wbrew opluwaczom głosi swą prawdę o Polsce /…/ Wiem, że już wygrał jak biblijny prorok, lżony, poniewierany ale jednak ten, który głosił Słowo i został uwieczniony w Piśmie. Jarosław Kaczyński wszedł do historii Polski jako polityczny wieszcz.
Jest tylko jeden szkopuł. Polacy nie bardzo dziś chcą wodzów, nie bardzo zachwycają się charyzmatycznymi ideologami. W naszej historii nie mieliśmy ich wielu, ale historia Europy uczy, że lepiej się trzymać z daleka od Napoleonów. Wyborcy wolą polityków mniej wierzących w swoją własną misję dziejową, a pokładających większe zaufanie w mechanizmach demokracji.
Misja Jarosława Kaczyńskiego jest misją przegraną. Aby porwać lud na barykady, trzeba spełnić kilka warunków. Po pierwsze być charyzmatycznym wodzem, za którym wszyscy pójdą bez zastrzeżeń. Możemy się w tej dziedzinie spierać, wyznawcy Kaczyńskiego twierdzą, że taki właśnie on jest. Po drugie musi być jasno określony wróg. W zasadzie niby tak, jest ten wróg, czyli Platforma. Ale w drugim szeregu stoi już zwarte SLD i nie wiadomo, czy nazywać ich komuchami, czy może jednak lewicowcami. Nieoficjalnie też wciąż są Żydzi. Wszędzie są Żydzi. Nawet jak ich nie ma, to są. Tylko, że to rozmywa pojęcie wroga, bo ten Tusk to Niemiec, czy Żyd? Po trzecie – lud idący na barykady musi być porządnie głodny. I to jest największy problem. Lud Kaczyńskiego jest dość wiekowy. Nie dość, że nie jest głodny to zwykle siedzi wygodnie w swych domach pobudowanych w czasach PRLu z kradzionego cementu, zorganizowanej cegły i wykombinowanych dachówek. Siedzi ten lud na wygodnych kanapach, przed swoimi plazmami stereo do oglądania telewizji Trwam i wcale nie chce iść na barykady. Gdy trzeba krzyża bronić, to z ledwością się udaje setkę zorganizować. No może, gdyby postawić każdemu setkę, to byłyby dwie setki. Ku zmartwieniu prezesa Kaczyńskiego trzeba rzec, że dobrobyt łagodzi obyczaje, a choć są w ojczyźnie rachunki krzywd, to żyje się jakby lepiej niż w komunie, a krótkotrwały eksperyment pod nazwą „IV RP” też zachęca do docenienie tego, co jest obecnie.
Kaczyński zatem nie porwie ludu na barykady i wiatr historii nie zmiecie rządu PO. Gdy przyjrzeć się wyborom w 2005 roku, gdy PiS wygrał, to okazuje się, że zwycięzcy wzięli 33,7% mandatów, a przegrana PO 28,9%. Niecałe 5% mniej. Dwa lata później przegrany PiS miał 36,09%, zaś zwycięska PO już 8,5% więcej, czyli 45,43% mandatów. Współcześnie przeprowadzane sondaże wskazują, że z każdym kolejnym „porywającym” przemówieniem prezesa poparcie spada. Nawet optymiści nie mają złudzeń. W takiej postaci i z taką retoryką Kaczyński może liczyć jedynie na bardzo twardy narodowo-socjalistyczno-katolicki elektorat. To jest kurcząca się populacja. Zawzięci antysemici, fanatycy katoliccy, sieroty po komunie – to nie jest elektorat, który potrafi dać zwycięstwo. Jest ich mało, a będzie jeszcze mniej.
Jarosław Kaczyński pozostanie małym rycerzem małego wojska ze spadającym morale i wyniszczającą wojną o stołki. Kombinacje na listach wyborczych do samorządu, podstawianie lub usuwanie nazwisk po cichu, kandydaci, którzy wcześniej potracili pracę w CBA – wszystko wskazuje, że PiS odczuwa naglący i nieprzyjemny brak synekur, a to spowoduje dalsze przerzedzanie się szeregów. I jak by nie liczyć, zero dodane do zera daje zero, pardon – Ziobro.
Dysputy o zdrowiu psychicznym prezesa, zgadywanie zamiarów zostawiam specjalistom. Moim zdaniem – zdrowy, czy szalony Jarosław Kaczyński nie ma szans na zaistnienie w strukturach władzy i pozostanie wiecznym opozycjonistą do końca swoich dni.
Prezesie! Wrogowie rządzą ojczyzną, kondominium z niej robią, a ty śpisz?

Oceń felieton

10 komentarzy “Mission Impossible”

Możliwość komentowania została wyłączona.